Wyznania

12.2K 686 184
                                    

- Hermiona! - krzyknęłam do dziewczyny, która właśnie witała się z Harrym i Ronem.
- Jessica!
Wpadłyśmy sobie w ramiona. Miło było mieć ją znów żywą.
- Jestem z was taka dumna - powiedziała zachwycona dziewczyna. - Nie byłam pewna czy poradzicie sobie z tą zagadką, a jednak! Poza tym... - dodała znacznie ciszej. - Jak leżałam w szpitalu, kiedy byłam spetryfikowana... słyszałam każde słowo...
Znieruchoniałam, przypominając sobie wszystkie rzeczy, których nie powinna wiedzieć, głośno przełknęłam ślinę.
- Każde? - upewniłam się.
- Każde, ale porozmawiamy o tym kiedy indziej - stwierdziła uśmiechając się do mnie.
Jeszcze kilka chwil stałam jak słup soli. Mam przekichane.
W sali pojawili się też inni odpetryfikowani. W tym ten Puchon, którego imię nie mogę zapamiętać. Oficjalnie przeprosił i podziękował Harrem'u.
Na uczcie kończącej rok szkolny nie było nic ciekawego, oprócz tego, że przydzielono nam punkty. Ja, Ron i Harry dostaliśmy po 200 dla swoich domów i tym o to sposobem, po raz drugi z rzędu, spadliśmy na 2 miejsce, zaraz po Gryfonach. Puchar domów już po raz drugi śmignął nam przed nosem. Egzaminy zostały odwołane, więc spokojnie mogłam się cieszyć ostatnimi dniami w Hogwarcie.

3 dni minęły mi tylko na imprezach i obijaniu się po szkole. Byłam już spakowana. To smutne. Najgorsze w wakacjach jest to, że muszę je wytrzymać bez magii, szkoły i Dracona...

Byliśmy już w pociągu. W wagonie Ślizgonów. Wspominałam wszystkie wydarzenia z tego roku i im bardziej oddalałam się od szkoły, tym bardziej to bolało.
- Ziemia do Jess - pomagała mi Dafne ręką przed twarzą.
- Tak?
- Blaise ma jakiś pomysł - oznajmiła dziewczyna.
- Może zrobimy jakieś spotkanie w wakacje? - zapytał. - Jakaś impreza czy coś.
Spojrzałam niepewnie na Dracona, który siedział obok mnie.
- To nie wypali - stwierdziłam. - Moi rodzice... nie przepadają za Ślizgonami.
Większość popatrzyła na mnie z politowaniem, a reszta wyszczerzyła na mnie oczy.
- Przecież ty jesteś w Slytherin'ie - powiedział mi Nott.
- Wiem, oni uwarzają, że jestem ta "dobra" - próbowałam im to wytłumaczyć, ale coś mi nie wychodziło.
A widząc ich tępe wyrazy twarzy dodałam szybko:
- Nie uznają podziału krwi.
Kilka osób chyba się połapało o co chodzi.
- Może jednak uda się wyrwać... np. zrobimy spotkanie u Milicenty - zaproponował Blaise. - Do niej chyba cię puszczą?
- Nie wiem - burknęłam.
Już sobie wyobrażam jak świetnie będą się bawić, a ja znowu będę odliczała godziny do końca wakacji. Jak byłam młodsza, to często z Alice wyjeżdżałyśmy na mugolskie kolonie dla dzieci, ale teraz przestało mnie to bawić. Za bardzo zakochałam się w tym co magiczne.

Wyszłam z przedziału okłamując przyjaciół, że idę coś zjeść, tak naprawdę to szukam Harre'go. Z nim na pewno nie spotkam się do końca wakacji, mimo, że moi rodzice uważają, że on jest dla mnie doskonałym towarzystwem. Tym razem przeszkodą było jego wujostwo.
- Cześć, Harry - przywitałam się wchodząc do wagonu Gryfonów.
- Jess, chodź do nas - zaproponował robiąc mi miejsce obok siebie.
- Ehh, ja tylko na chwilę... przyszłam się pożegnać.
On, Ron i Hermiona wyszli na korytarz. W sercu mnie kuło jak pomyślę o tym roku w Hogwarcie.
- Może... uda mi się do ciebie wyrwać, Ron - oznajmiłam.
Szczerze w to wątpię. Nagrabiłam sobie w tym roku. Rodzice na pewno słyszeli o moich... bliskich kontaktach z Draconem. Poza tym nie chcę spotkać George'a.
Przytuliłam rudego przyjaciela. Hermiona wyjeżdżała w tym roku na wakacje do Europy, więc z nią również się nie spotkam. Uściskałam ją mocno. Jeszcze się nie rozstaliśmy, a ja już tęsknię.
Rzuciłam się Harrem'u na szyję. Tyle przeżyliśmy w tym roku. Czasami było tak ciężko, i myślałam, że nasza przyjaźń nie przetrwa takiej próby, ale wybaczyli mi wszystko. Poczułam, że Harry wciska mi jakąś karteczkę w dłoń.
- To numer telefonu do wujka - wytłumaczył. - Zadzwoń jak będziesz nas potrzebowała.
- Zadzwonię - obiecałam.
- Jessica - usłyszałam skruszony głos George'a.
Stał za mną, pięść mi niebezpiecznie drgnęła.
- Czego chcesz? - warknęłam.
- Przeprosić - oznajmił.
Harry, Ron i Hermiona uciekli, wyczuwając niebezpieczeństwo. I dobrze.
Odwróciłam się w jego stronę. Był naprawdę przybity. Prawie mi go żal. Prawie.
- Chyba przepraszasz nie tę osobę - stwierdziłam.
- A właśnie, że tę. Nie chciałem cię zdenerwować... ja...
- George, to niczego nie zmienia - oznajmiłam.
- To co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła?

*Draco*

Stałem kilka metrów od nich, żadne nie zorientowało się, że są podsłuchiwani. Chciałem się tylko upewnić, że ten debil nie zrobi nic wbrew Jess.
- To co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła?
Co za kretyn. Ona go nie kocha. Ona... jest moja. I tyle. Jeśli ją tknie, obiecuję, że to będzie ostatnie co w życiu zrobi.
- Przeproś Dracona - powiedziała.
Oh, Jess... taka wspaniała, taka uczynna. Jak do cholery trafiła do Slytherin'u?
Rudzielec zaśmiał się jej w twarz.
Widzę, że nie tylko moje dłonie zacisnęły się w pięść, nieprawdaż Jess?
Tylko czekam na moment aż mu przywali. Znowu.
Skanowałem każdy centymetr jej twarzy. Jest taka śliczna i... wściekła.
- Wybacz, Jess, ale nie zrobię tego. To dupek, który nie jest ciebie wart - stwierdził Weasley.
Czy jestem dupkiem? ...
Czy nie jestem wart Jess? Z pewnością nie, ale on i wszyscy inni też nie.
- Zamknij się, George!
To się robi coraz ciekawsze. Oparłem się o ścianę z coraz większym zainteresowaniem przysłuchując się rozmowie.
- Jess, możesz mieć kogoś lepszego, ktoś kto na każdym kroku będzie ci pokazywał, że jesteś dla niego całym światem! - wykrzyczał chłopak.
Automatycznie cały się spiąłem.
Co on może wiedzieć o tym jak wyznaje uczucia Jess... No dobra wogóle ich nie wyznaje, ale jeśli jej zależy to będę to robił.
Bo... kocham ją.
Nie od dziś. Od pierwszej klasy. Odkąd ją poznałem nie myślę o nikim innym. Jest moim marzeniem. Ta dziewczyna dodaje kolorów w moim szarym życiu. Jest tą za którą oddałbym życie. Kocham ją, do cholery. Przy niej czuję się szczęśliwy i... lepszy. Nikt się oprócz niej nie liczy. Jest tylko ona. I powiem jej to.
- Na przykład kogo? - zapytała rozdrażniona.
- Mnie - szepnął łapiąc ją za rękę.

O, nie. Jest już martwy.

Podeszłem do niego, szykując się do walki. Zacząłem szarpać się z Weasley'em. Debil. Ja już mu pokażę. Pierwszy raz poczułem taką... furię... i... zazdrość. Przywaliłem mu w brzuch, chłopak wydał z siebie cichy jęk, ale kopnął mnie w kostkę. Złapałam się za piszczel, ale postanowiłem olać pulsujący ból i wymierzyłem mu cios w twarz. Rozcięłem mu wargę, która zaczęła puchnąć. Chwilę później poczułem, że dostaję w żebra. Ból promieniował bardziej niż powinien. Pewnie mam coś złamane. Coś innego niż serce.
- George, przestań! - krzyknęła Jess. - Draco, nic ci nie jest? - zapytała przerażona dziewczyna, klękając przy mnie.
Weasley odszedł, ewidentnie wkurzony.
- Ehhh... nie - skłamałem.
Kostka mi spuchła do podwójnych rozmiarów, a żebra... bolą.
- Czemu to zrobiłeś? - zapytała.

Teraz nie czas, żeby wyznać jej miłość, zrobię to w odpowiednim momencie.

- Sam nie wiem.
Pomogła mi dojść do naszego przedziału.
- Stary, co ci się stało? - zapytał mnie Nott. - Poszedłeś tylko po jedzenie.
- Ta baba od wózka mnie zaatakowała - przewróciłem oczami.
Wymieniłem się z Blaise'm porozumiewawcze spojrzenia. On wie po co poszedłem, a teraz chce się dowiedzieć co się tam stało.
A co się stało?
Póściły mi nerwy, kiedy usłyszałem, że Weasley oficjanie przyznaje się do swojego zauroczenia Jessicą, ale prawda jest taka, że gdybym go wyprzedził, pewnie nie byłoby, żadnego problemu. Może nawet bylibyśmy razem. Mam teraz 2 miesiące, żeby wszystko przemyśleć, żeby zrozumieć i, żeby się odważyć powiedzieć: Kocham cię, Jessico Watson.

Slytherin... Where stories live. Discover now