W Malfoy Manor

11.6K 675 454
                                    

Kiedy tylko przestąpiliśmy próg domu, Draco, chcąc odseparować mnie od sadystycznego ojca, od razu zaprowadził mnie na górę. Z wielką przyjemnością zeszłam z oczu Lucjuszowi, on też był wyraźnie zadowolony z tego faktu.

Moje walizki były już w pokoju chłopaka. Nic się tu nie zmieniło odkąd ostatni raz tu byłam. Zauważyłam, że Draco nie pała sympatią do tego miejsca, wręcz wraca do niego z wielkim bólem serca.
- Em... a gdzie ja śpię? - zapytałam chcąc wybudzić chłopaka z melancholii.
- Ze mną - oznajmił.
Spojrzałam na niego rozbawiona, ale nie zauważyłam uśmiechu na jego twarzy. Przeraziłam się nieco.
- Nie ma mowy! - sprzeciwiłam się.
- No to na podłodze - tym razem się roześmiał. - Dobra, już dobra. Pójdę po materac.

Byłam lekko zbita z tropu, ale nie mogłam powstrzymać uśmiechu, kiedy wyobraziłam sobie minę pana Malfoy'a, kiedy przyłapuje nas w nocy z Draco w jednym łóżku. Dla Parkinson pewnie byłaby to niepowtarzalna szansa od losu... ja tak nie potrafię.

Rozpakowałam swoje rzeczy, zadzwoniłam do Alice. Draco przyszedł z pościelą parę minut po zakończeniu mojej telefonicznej rozmowy.
- Mama woła na kolację - powiedział blondyn.
Serce zabiło mi mocniej.

Chcę dobrze wypaść przy Narcyzie. Muszę mieć chociaż jednego z przyszłych teściów po swojej stronie...
Boże... nie wierzę, że tak pomyślałam.

- Nie stresuj się tak - powiedział Draco splatając nasze dłonie. - Będzie dobrze.
Kiwnęłam głową i dałam mu się poprowadzić do jadalni.

Nie mam pojęcia jak można odnajdywać się w tym domu. Ma milion pokoi, większość zamkniętych na klucz, niekończące się korytarze i trzy piętra. Nawet Hogwart jest mniej skąplikowany.

Przy wielkim stole, który zapewnił by miejsce conajmniej 30 osobom, siedziała już pani domu. Usiadłam na przeciwko niej, a Draco po mojej prawej.
Kobieta przyglądała mi się badawczo, przez co czułam się niekomfortowo. Zapadła niezręczna cisza, a ja bałam się chodźby odwrócić wzrok.
Draco odchrząknął znacznie, a ja w tym czasie mogłam zaczerpnąć powietrza, którego właśnie zaczęło mi brakować.
- Gdzie tata?
- W pracy - pierwszy raz usłyszałam jej głos, który nie był nasiąknięty jadem czy ironią. Takim zwracała się tylko do syna i męża.
- Zgredek! - zawołała i znowu powrócił jej władczy ton.
W pokoju pojawił się skrzat domowy, którego miałam okazję poznać w zeszłym roku. Wyglądał równie żałośnie co wtedy. Brudny i smutny, w bliznach i bandażach.
Postawił na stole tacę z kurczakiem. Pstryknął palcami i pojawiła się zastawa. Podskoczyłam na krześle, nie jestem przyzwyczajona do jakichkolwiek czarów poza Hogwartem.
- Nie wiesz na czym polega magia, dziecko? - zapytała rozbawiona Narcyza.
Poczułam się jak ostatnia idiotka, zaczerwieniłam się i zasłoniłam twarz włosami.
Draco posłał matce ostrzegawcze spojrzenie i uścisnął moją rękę pod stołem.

Głośno wciągnęłam powietrze, starając się unikać karcącego wzroku gospodyni.
Nie potrafiłam nic przełknąć, nie z tą gulą w gardle. Czułam na sobie jej wzgardliwe spojrzenia, słyszałam ciche prychnięcia i nie mogłam przestać odtwarzać w myślach jej krzywą minę.
- Czemu nie zaprosiłeś do nas Pansy? - zapytała Narcyza kiedy cisza stała się nie znośna nawet dla niej. - To taka wspaniała dziewczyna, idealna kandydatka na żonę.

Już wolałam milczenie.

- Mamo! Już ci mówiłem. Zakochałem się w Jess.

Podskoczyłam na krześle, już drugi raz. Słyszałam już parę razy jak ni wyznaje miłość, ale nie sądziłam, że powie to rodzicom.
Byłam w totalnym szoku kiedy Narcyza uśmiechnęła się lekko.
- Nigdy nie lubiłam Parkinsonów - przyznała. - Widzę, że ci nie wybiję tej dziewczyny, no cóż, próbowałam. Twój ojciec mi kazał. W ogóle się w niego nie wdałeś, typowy z ciebie Black. A ty... - zwróciła się do mnie - jesteś naprawdę niezwykłą dziewczyną. Sprawiłaś, że na ustach mojego syna pojawił się uśmiech, za co jestem ci wdzięczna. Trzymaj ją blisko siebie, Draco.
Wstała od stołu i wyszła z pomieszczenia zostawiając nas oboje w osłupieniu.
Dopiero po paru minutach do mojego mózgu dotarł sens tych słów.
Ulga mieszała się ze szczęściem. Uśmiechnęłam się do siebie i spojrzałam na Dracona, który z uśmiechem na ustach pocałował mnie w czoło.
Dokończyliśmy jedzenie i udaliśmy się do pokoju.

Było około 22.00, ja poszłam pierwsza się umyć. Potrzebowałam długiej, relaksującej kompieli. Tej łazienki używa chyba tylko Draco, bo poczułam ostry zapach jego perfum, boskich perfum. Uwielbiam je, uspokajają mnie.

Muszę przyznać, że trochę straciłam rachubę czasu. Kiedy wyszłam z łazienki ubrana w różową piżamę na ramiączkach, Draco stał pod drzwiami. Zlustrował mnie spojrzeniem i uśmiechnął się pod nosem, po czym powiedział:
- Wreszcie, już byłem skłonny tam do ciebie iść.
Zaczerwieniłam się i uciekłam do pokoju.

Szukałam w walizce czegoś, co by mnie bardziej zakryło, ale na dworze jest 20°, mamy lato, a ja nie lubię jak mi jest za gorąco w nocy.
Miałam do wyboru krótkie spodenki i do tego koszulka na ramiączkach albo moja super ślizgońska różowa piżama także na ramiączkach. Nie ważne co wybiorę, i tak będzie źle.

Kiedy już zdecydowałam się na spodenki (nawet zdążyłam je założyć), do pokoju wszedł Draco... w samym ręczniku przepasanym luźno na biodrach.
Przez chwilę stałam oczarowana jego wyrzeźbiona sylwetką, ale zaraz się zaczerwieniłam i odwróciłam zakrywając sobie oczy rękami.
- Ubierz się! - rozkazałam zawstydzona.
Draco zachichotał pod nosem.

Po kilku minutach stania w takiej pozycji poczułam delikatne pocałunki na plecach. Mimowolnie zadrżałam pod wpływem ciepła jakie przeszło przez moje ciało.
- Może teraz ty się ubierzesz. Nie, żeby mi to przeszkadzało.
Nie wiedziałam o co mu chodzi, spojrzałam w dół i zorientowałam się, że jestem ubrana w dół od piżamy i czarny stanik.
Pisnęłam bezgłośnie i szybko zrzuciłam na siebie koc, który leżał na ziemi.
- N-nie w-wiedziałam co m-miałam na siebie włożyć... - zaczęłam się nieudolnie tłumaczyć, jeszcze bardziej zażenowana.
Głupawy uśmieszek nie chciał mu zejść z twarzy. Podszedł do szafy i wyciągnął szarą koszulkę.
- Możesz to ubrać - zaproponował.
Zrobiłam co powiedział i już po chwili stałam przed nim w jego (o dwa rozmiary za dużej) koszulce.
- Co chcesz robić? - zapytał.
- Jestem śpiąca, chyba się położę - skłamałam.
Poprostu dzisiaj wystarczająco się przed nim wygłupiłam, wystarczy na dziś.
- Ok, dzisiaj ci odpuszczę, ale jutro nie będę taki wyrozumiały.
Przewróciłam oczami i weszłam do łóżka, wszystko pachniało nim: poduszka, kołdra, ja, cały pokój.
Muszę przyznać, że ten zapach działa na mnie bardzo... trudno nazwać to konkretnym słowem. Poprostu jest dla mnie czymś ważnym i stałym.
Jednym zaklęciem zgasił światło.
- Dobranoc, Draco.
- Dobranoc, kochanie.

Slytherin... Where stories live. Discover now