Wyjaśnienia

10.9K 659 56
                                    

- Jessica - z pół-snu wyrwał mnie głos mojej koleżanki.
- Co? - zapytałam ziewając przy tym przeciągle.
Mina Dafne nie wróżyła nic dobrego. Pierwsze co mi przeszło przez głowę to powrót Czarnego Pana. Spojrzałam na zegarek. Po północy, czyżby...
- Weasley... to znaczy Ron - poprawiła się jakby to, że powiedziała o nim po nazwisku, miało sprawić, że wybuchnę.
- Taaaak? - spojrzałam na nią pytająco.
- On jest w szpitalu. W ciężkim stanie.
Wskoczyłam z łóżka, ubrałam bluzę i pobiegłam w stronę Skrzydła Szpitalnego.
W co oni się znowu wpakowali? Mam nadzieję, że to nie ma związku z tą głupią przepowiednią.

Z pomieszczenia, w którym znajdował się Ron, wyszedł sam dyrektor. Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie i zaprosił do środka. Nie marnując ani chwili dłużej, przyjęłam zaproszenie.

Zdecydowanie nie byłam przygotowana na to co tam zastanę. Harry i Hermiona właśnie rozpływali się w powietrzu. Ron, który leżał na łóżku ze związaną bandażami nogą, spojrzał na mnie mocno zdezorientowany i przerażony.
Ja, nie mniej wystraszona, z niedowierzaniem wpatrywałam się w miejsce gdzie ostatni raz widziałam przyjaciół.
Drzwi z hukiem się otworzyły i aż podskoczyłam, kiedy weszły przez nie nasze dwie zguby.
- A-a-ale jak? - jąkał się Ron.

Harry zaczął od początku i opowiedział mi jak byli świadkami egzekucji Hardodzioba, jak Parszywek (którego znaleźli u Hagrida) ponownie uciekł i Ron rzucił się za nim w pogoń, a jak następnie zaatakował ich wielki pies, który okazał się nie być ponurakiem (jak Harry wcześniej sądził) tylko zbiegłym mordercą - Syriuszem Black'iem.
Kiedy usłyszałam to nazwisko zachłysnęłam się powietrzem, ale Gryfoni szybko mnie uspokoili, tłumacząc, że Syriusz wcale nie zdradził rodziców Harre'go (o czym dowiedziałam się przed chwilą) i nie zabił tych wszystkich mugoli, tylko zrobił to Peter Pettigrew, który od dawna był szpiegiem Voldemorta. Ukrywał się w ciele Parszywka przez 12 lat jako nielegalny animag, jakim jest też Black i zmarły ojciec Harre'go - James Potter. Do tego dołączł profesor Lupin, który był szkolnym przyjacielem Syriusza, Jamesa i Peter'a, on, dla wyróżnienia był wilkołakiem.
Kiedy Lupin i Syriusz wszytko im wyjaśnili, chcieli zabić Pittegrew'a, ale Harry zdecydował, że oddadzą go w ręce dementorów, przystali  na tę propozycję.
Kiedy opuścili Wrzeszczącą Chatę (w której cały czas się znajdowali), profesor Lupin dostał ataku. Black (zamieniając się w psa) uratował im życie, ale sam został ciężko ranny. A Peter uciekł.

Reszty praktycznie nie zrozumiałam, mówili bardzo chaotycznie i nie mogłam ich rozszyfrować.

Dopiero kiedy wyjaśnili mi tą sytuację z ich nagłym zniknięciem, jakoś wszystko znowu to sobie poukładałam. Ten 'naszyjnik' na szyi Hermiony to zmieniać czasu, którym cofnęli się aż do ranka. Przez parę godzin obserwowali samych siebie i poprawiali swoje błędy. Koniec końców uratowali Black'a, a ten odleciał hipogryfem, którego także ocalili.

Stałam z otwartą buzią zastanawiając się czy to wszystko może być prawdą. Nagle coś mi wpadło do głowy.
- Przepowiednia Trelawney... rozerwie łańcuchy... 12 lat. To nie Syriusz tylko Peter.
Hermiona i Ron patrzyli na mnie pytająco, tylko Harry się odezwał:
- Skąd o tym wiesz? - zapytał.
- Kiedy poszłeś do profesor Trelawney, ja niechcący podsłuchałam wasz rozmowę.

Pani Pomfrey przyszła do nas z gorącą czekoladą, na szczęście nie wygoniła mnie z pomieszczenia, a nawet poczęstowała mnie słodkościami.

Zza drzwi usłyszeliśmy straszny ryk.
- ON SIĘ NIE DEPORTOWAŁ, KNOT! W TYM ZAMKU NIE DA SIĘ TEGO ZROBIĆ... TO MUSIAŁ... POTTER!
- Severusie, bądź rozsądny! - wrzasnął przerażony Knot.
Drzwi otworzyły się z hukiem, po raz kolejny dzisiejszego dnia.
- GADAJ CO Z NIM ZROBIŁEŚ, POTTER!
- Panie profesorze! - krzyknęła oburzona pielęgniarka. - Proszę się opanować!
- Snape! Zostaw tego biednego chłopca. On był tu zamknięty przez cały czas! - minister próbował znaleźć argument, który przekonałby profesora eliksirów, ale ten właśnie wpadł w szał.
- WIEM, ŻE TO TY! PANIE DYREKTORZE, PRZECIEŻ ZNA PAN POTTERA!
- Wystarczy, Severusie - powiedział spokojnie Dumbledore. - Zastanów się, byłem tu 10 minut temu, zostawiłem drzwi zamknięte na klucz. Pani Pomfrey czy uczniowie opuszczali to pomieszczenie?
- Ależ skąd! Byłam tu przez cały czas, ciągle tu byli!
Snape zgrzytał zębami, utkwił swoje przenikliwe spojrzenie w Harrym, poczym z impetentem opuścił szpital.
Knot mruczał coś o szaleństwie, Proroku Codziennym i wyśmianiu. Poszedł w ślady Snape'a i razem z dyrektorem wyszli z pokoju.

Kilka minut temu profesor eliksirów wpadł do naszego pokoju wspólnego i bezczelnie ogłosił wszystkim obecnym Ślizgonom, że Lupin jest wilkołakiem i wczoraj grasował po błoniach.
Nadal trwa wżawa po tej informacji. Większość panikuje i już pisze listy do rodziców, a ludzie pokroju Malfoya kpią z nauczyciela.
Nie mogąc już słuchać tych wszystkich docinków na jego temat, zamknęłam się w swoim dormitorium. Jakoś wszyscy świetnie się bawili na jego lekcjach, czy nikt już tego nie pamięta?

Dużo myślałam o tym roku szkolnym, muszę przyznać, że był nie mniej ciekawy niż poprzednie dwa lata. Zrobiłam dokładnie to co w zeszłym roku - zawiodłam przyjaciół w ważnej dla nich chwili.
- Czemu jesteś smutna? - zapytał Draco, nawet nie usłyszałam jak wszedł do pokoju.
Chyba już czas, żeby wszystko mu opowiedzieć, to chyba stanie się naszą tradycją.
- Możemy iść na błonie, muszę z tobą porozmawiać.

*Draco*

Serce zabiło mi mocniej. Zdecydowała? Czy w końcu będę mógł mówić o niej jak o mojej dziewczynie?
Założyła na siebie bluzę i wyciągnęła mnie na zewnątrz. Nie mogłem nic powiedzieć, czułem kłucie w sercu, nie miałem pojęcia co oznacza.

Usiadliśmy pod drzewem. Spojrzała mi w oczy i zaczęła opowiadać o Potter'ze, a rozczarowanie zalało mnie niczym fala tsunami. Nie wierzę, że nawet gdy jesteśmy sam na sam to i tak kończy się na jego osobie.
Mimo wszystko, ukrywając pod sztucznym uśmiechem grymas, wysłuchałem ją do końca. Wiele dla mnie znaczy to, że mi tak ufa, ale dla mnie to wciąż za mało.
Kiedy tylko skończyła, uśmiechnąłem się lekko i odeszłem. Chodziłem po błoniach bez żadnego celu. Byłem bezsilny, ona nadal mnie nie wybrała.

Slytherin... Where stories live. Discover now