Mój nowy dom

32.6K 1.3K 1.1K
                                    

*Draco*

W końcu złapała moją rękę, a ja poczułem przyjemne ciepło przechodzące przez całe moje ciało. Bałem się, że nie będę w stanie jej puścić, ale to ona zabrała swoją rękę. Szkoda.

*Jessica*

Zabrałam dłoń, muszę przyznać, że niechętnie... stop... to Malfoy! Na szczęście już wychodził. Zatrzymał się jeszcze na chwilę.
- Do zobaczenia w Hogwarcie, piękna.
Nie powiem, zatkało mnie.
Ron zaśmiał się cicho.
- Bardzo mi przykro - powiedział współczujaco.
Spojrzałam na niego pytająco.
- Podobasz się najgorszemu, przyszłemu Ślizgonowi w całej szkole - wytłumaczył.
Harry opowiedział jak on i Draco spotkali się na Pokontnej i dodał, że nie polubił Malfoya. Ron mówił, że rodzice Dracona uważają go i jego rodzinę za zdrajców krwi.
Po raz kolejny drzwi otworzyły się, do środka weszła brunetka z burzą brąz loków. Miała mądry i zacięty wyraz twarzy. Pytała o jakąś ropuchę i wspomniała coś o Nevillu Longbottomie. Chyba nie miała zamiaru tak szybko wyjść, bo usiadła na fotelu, obok mnie. Przedstawiła się jako Hermiona Granger, zapytała się Harre'go czy jest Harrym i powkurzała trochę Rona. Irytowała mnie więc wyszłam z przedziału mówiąc, że idę się przebrać. Przechodząc przez korytarz i widząc roześmianych uczniów, odczułam bolesny brak mojej przyjaciółki - Alice. Jest mugolką, pewnie gdyby nie ona zachowywała bym się jak Malfoy'owie. Jednym z najboleśniejszych ciosów był fakt, że jestem oddalona od niej o kilkaset kilometrów, do tego nie mogłam powiedzieć jej o swoich zdolnościach. Polubiłam ludzi, dostałam od mamy nawet telefon, żebym mogła się kontaktować z Alice.
Poznałam jednak Harre'go, Rona, Hermionę i Draco...
Za bardzo się zamyśliłam i z nieuwagi wpadłam na zielonooką brunetkę, była wściekła:
- Uważaj jak chodzisz! - wrzasnęła.
- Przepraszam - wymruczałam, chodź miałam ochotę przywalić dziewczynie, nauczyłam się jednak, że w pierwszy dzień nie należy robić sobie kłopotów.
- Nikt cię nie nauczył jak traktuje się lepszych?! - syknęła mi prosto w twarz.
O nie... przesadziła.

*Draco*

Usłyszałem jak Pansy drze się na korytarzu. Może znalazła jakąś szlamę do pomęczenia, nie powiem, ale brakowało mi tego przez ostatnie 2 miesiące. Rzuciłem kąpiąc uśmieszek Blaisowi i spojrzałem znacząco w stronę, z której dochodziły krzyki.
- Idź sam - burknął chłopak.
Nie ma problemu, ja nie przegapiłbym żadnej okazji do podręczenia szlamy.
Wyszedłem na korytarz. Pansy nie kłóciła się z żadną szlamą, tylko z Jessicą. Dziewczyny celowały do siebie różdżkami.
Odtrąciłem lekko Pansy do tyłu i kazałem jej odłożyć różdżkę. Zrobiła co jej kazałem, zawsze robi.
- Idź stąd - próbowałem spławić dziewczynę.
- Ale...
- Idź.
Tym razem też uległa, rzuciła Jessice mordercze spojrzenie, ale ta nie pozostała jej dłużna.
- Powinieneś bardziej kontrolować swoją dziewczynę - warknęła, w jej niebieskich oczach widziałem wściekłość.
Mnie skręciło w żołądku, kiedy pomyślałem, że mnie i Parkinson mogło by łączyć coś więcej niż zwykłe koleżeństwo.
- Nie jest moją dziewczyną - powiedziałem ostro.
Jessica przewróciła tylko oczami i ominęła mnie, poszła dalej.

*Jessica*

Godzinę po tym całym zdarzeniu, byłam już przebrana, siedziałam na przeciwko Rona i udawałam, że go słucham. Całe moje myśli były skupione na Malfoy'u, który przeciwstawił się swojej przyjaciółce w mojej obronie...
- Halo, Jess, jesteśmy już w Hogwarcie.
W Hogwarcie?! Prawie wybiegłam z pociągu. Był już wieczór, ale chyba właśnie w tej porze dnia zamek wyglądał najlepiej.
Przywołał nas do siebie jakiś wielki... człowiek.
Zaprowadził nas do łódek i powiedział, że to tradycja, mi tylko jedno przyszło do głowy... jak on się wciśnie do tak małej łódki...
Pierwszoroczni zaczęli wciskać się do wodnych pojazdów.
A ja z kim usiądę?!
- Może popłyniesz ze mną?! - zapytał Draco.
Na moich policzkach wyskoczyły rumieńce. Na co Draco się tylko uśmiechnął.
- Draco, Draco, chodź tutaj... - zawołało go dwóch osiłków i jeden nieznany mi chłopak.
- Chyba masz już komplet - zauważyłam.
- Wcale nie muszę z nimi płynąć - zapewnił mnie.
- Idź, ja sobie coś znajdę.
Nie naciskał dłużej, posłał mi jedno z tych swoich powalających uśmiechów i poszedł do przyjaciół.
Do swojej łódki zaprosili mnie Harry i Ron, brakowało im osoby, więc się zgodziłam.

W szkole było cudownie! Nie mogłam się napatrzeć na gwiazdy na suficie, czy latające duchy. Lecz czekało mnie coś o wiele lepszego...przydział do domu...

- Abbott, Hanna - wyczytała profesor McGonagall.
Dziewczyna wystąpiła z szeregu, usiadła na krześle i założono jej Tiarę Przedziału na głowę, a ta krzyknęła:
- Hufflepuff!
Hermiona, Harry i Ron trafili do Gryffindor'u, a Draco do Slytherin'u.
- Watson, Jessica.
Byłam jedną z ostatnich, powoli zaczynałam się bać, że o mnie zapomnieli, ale teraz siadałam na krzesło i czekałam na decyzję Tiary...
- Slytherin!
Rozpromieniona pobiegłam do stołu ślizgonów. Draco, zajął mi miejsce, chętnie usiadłam koło jedynej znajomej twarzy...

Profesor Dumbledore przywitał nowych uczniów i poinformował nas o składzie personelu nauczycielskiego. Quirrell był jakiś dziwny, a zdecydowanie najbardziej polubiłam Snape'a.

Po kolacji prefekt naczelny poprowadził nas do dormitorium, które znajdowało się w lochach. Było trochę przerażająco, ale efekt był niesamowity. Hasłem były "zaklęcia niewybaczalne".

Weszliśmy do środka. Było tu bardzo dużo miejsca, na środku stały dwie, czarne, skórzane sofy. Wszystko było zdobione w czarno-srebrno-zielonych kolorach. Dalej były dwie pary schodów prowadzących do pokoi dziewczyn i chłopców.
Nasze bagaże czekały przy łóżkach, gdyby nie to, że dzieliłam pokój z Pansy Parkinson, byłoby wprost idealnie. Jednak Pansy na razie nie sprawiała mi kłopotów.
Wypóściłam z klatki swoją czarną sowę, o pięknych kasztanowych oczach. Rozpakowałam swoje ubrania i poszłam spać, wyczerpana sensacjami dzisiejszego dnia.

Slytherin... Where stories live. Discover now