Najlepsze wakacje?

11.2K 678 147
                                    

*Draco*

Te wakacje będą wyjątkowe, już ja o to zadbam. Rodzice pozwolili mi zabrać Jess do nas... pozwolili to raczej za mocne słowo. Musiałem użyć wielu, niekiedy chamskich argumentów, żeby się zgodzili. Nie obyło się bez wrzasków, wyzwisk i gróźb ze strony ojca, ale koniec końców nie miał wyboru, bo wyciągnąłem asa z kieszeni.

Nie ukrywam, byłem podekscytowany perspektywą wspólnie spędzonych wakacji, miałem nadzieję, że w końcu my...
Jessica jeszcze o niczym nie wie, dowie się dopiero na stacji.

Drops jak, co roku, coś tam gadał o punktach i, co oczywiście było dla wszystkich wielkim szokiem - wyczujcie ten sarkazm, przydzielił puchar domów Gryfćwokom... to znaczy Gryfonom.

Ostatni dzień w Hogwarcie. Nie mogłem spać, więc o 5 rano wbiłem do pokoju dziewczyn.
Wszystkie spały, podeszłem do łóżka Jess. Nawet jak spała wyglądała ślicznie.
Musnąłem delikatnie jej policzek. Przekręciła się na drugi bok, a ja zaśmiałem się cicho.
- Wstawaj - szepnąłem jej do ucha.
Nie zareagowała.
- Watson, śpiochu! - szturchnąłem ją, a ta nadal nic.
Postanowiłem posunąć się o krok dalej. Ściągnąłem z niej kołdrę. Muszę przyznać, że jej widok w krótkich spodenkach i cieniutkiej koszulce robił wrażenie.
Zmarszczyła brwi przez sen. Nadal miała zamknięte oczy, a jedną ręką szukała okrycia.
Zachichotałem, co sprawiło, że od razu wyskoczyła z łóżka.
- Draco! - krzyknęła przerażona.
- Ciii - przycinąłem jej palec do ust, bo jedna z jej współlokatorek mruknęła coś przez sen.
- Co ty tu... - mówiła szeptem, a mimo to wyczułem złość w jej głosie.
- Chodź, przejdziemy się - zaproponowałem.
- Jestem w piżamie - syknęła wskazując na swój ubiór.
- Masz 5 minut - oznajmiłem.
Stała niezdecydowana, ale po chwili się odezwała:
- Możesz wyjść?
Uśmiechnąłem się lekko i opuściłem pomieszczenie.

Usiadłem na sofie w pokoju wspólnym, nie zdziwił mnie fakt, że nikogo tam nie było.

5 minut. Co pięć minut to ja zaglądałem w zegarek! Eh... co jest nie tak z tymi dziewczynami? Liczyć nie potrafią?
Miałem ją ochrzanić, ale gdy tylko ją zobaczyłem, zaniemówiłem. Wyglądał naprawdę ślicznie. Czarne legginsy opinały się na niej, do tego białe buty do kostek i za duża bluza, czy ona w tak zwykłym stroju musi wyglądać tak niezwykle?
Mimo wszystko, nie umknęło mojej uwadze to, że nie wygląda jak czarodziejka, raczej jak... mugolka.
- To idziemy? - zapytała, a ja na dźwięk jej melodyjnego głosu tylko bardziej się rozmarzyłem.
Jessica, widząc, że nie ruszę dupy, postanowiła przejąć inicjatywę i wyciągnęła mnie z pokoju.

Była szósta, cały Hogwart był uśpiony. Jess chciała iść na dwór, więc przystałem na jej prośbę.

Błonie były tak samo opustoszałe jak szkolne korytarze, nie przeszkadzało mi to, w końcu mogę się nią nacieszyć. To nieco egoistyczne, biorąc pod uwagę fakt, że będę ją miał przez całe wakacje.

Usiadliśmy w naszym ulubionym miejscu pod drzewem. Trawa była jeszcze wilgotna, więc musiałem poświęcić swoją bluzę.
Dużo rozmawialiśmy, tym razem nie o Potter'ze, tylko o nas. Leżałem oparty o nią, nie przeszkadzało jej to, miała przyśpieszony oddech, więc chyba jej się podobało. Bawiła się moimi włosami, lubiłem jej dotyk, nadal była niepewna swoich ruchów, więc robiła to delikatnie, nawet nie wiem kiedy usnąłem pod wpływem jej hipnotyzujących gestów.

*Jessica*

Zaśmiałam się sama do siebie, kiedy zorientowałam się, że zasnął. Złożyłam mu delikatny pocałunek na czole i powróciłam do przerwanej czynności.
Oddałabym wszystko za takie chwile. Nie chcę być jak Pansy, która biega za nim i robi wszystko, żeby być w jego centrum uwagi. Chciałam, żeby nasze relacje były szczere... mimo, że ja nadal kłamię. Do jednego mogę się przyznać: kocham go. Dobrze o tym wiem i już nie będę się z tym kryć, przynajmniej nie przed sobą.
Patrzyłam zachłannie na jego usta. Często myślałam jak to by było, gdybym go wtedy pocałowała, byłabym szczęśliwa, to pewne.
Odruchowo przegryzłam wargę. Jego blada cera tak idealnie pasowała do różowych ust. Serce szybciej mi zabiło.

Przecież on śpi, nawet nic nie poczuje - przekonywałam samą siebie.

Kiedy zdecydowałam się na to...

- Jeszcze trochę i wywiercisz mi dziórę w twarzy tym świdrującym spojrzeniem - zaśmiał się Draco, a ja nie mogłam opanować fali rozczarowania.
- Przepraszam - powiedziałam cała bordowa na twarzy. Byłam zażenowana. Nie jego tekstem, tylko tym co chciałam zrobić. Największe tchórzostwo w moim życiu.

Na błoniach robiło się już tłoczno, każdy chciał napawać się pierwszymi promykami słońca.
Zdecydowanie woleliśmy zjeść coś w Wielkiej Sali niż znosić zaciekawione spojrzenia szkolnych plotkarek.

Grzebałam w talerzu zastanawiając się nad tym całym incydentem z pocałunkiem. Z jednej strony, jestem na siebie o to zła, ale nie mogę z drugiej... nie mogę przegonić myśli, że gdybym się pospieszyła...
- Wszystko ok? - zapytał Draco patrząc pytająco na papkę na moim talerzu.
- Tak - skłamałam odsuwając od siebie jedzenie. - Wezmę już swoje walizki, za godzinę mamy pociąg.
- Pójdę z tobą - zaoferował.

3 godziny później, siedzieliśmy w pociągu. Draco, na moją prośbę, wykupił wszystkie paszteciki z wózka, wybrzydzanie przy śniadaniu było moim błędem.

Nie wierzę, że co roku, zamiast cieszyć się z wakacji, ja traktuję je jako karę. Tak bardzo pokochałam Hogwart, że naprawdę trudno mi się z nim rozstawać, nawet na te głupie 2 miesiące.
Zero zabawy.
Zero magii.
Zero przyjaciół.
Jednym słowem: bosko. Wakacje-marzenie. Tylko ja i pusty dom.
- Nie chcę wracać - stwierdziłam na głos.
Blaise spojrzał zdziwiony na Dracona. Blondyn tylko się uśmiechnął i oparł głowę o moje ramię.
Nikt z przedziału jednak nie podzielał mojego zdania, każdy z radością spoglądał na najbliższe dwa miesiące o całkowicie zatracając się w swoich abstrakcyjnych planach by w 100% wykorzystać swój wolny czas.
- A ty, Draco? Co robisz na wakacje? - zapytała Pansy.
- Uwierz mi, Parkinson, moje będą niezapomniane - oznajmił chłopak.
Poczułam ukłucie w sercu. Aż tak się cieszy?

Reszta podróży minęła mi w towarzystwie Gryfonów, cudem przekonałam Dracona, żeby mi pozwolił.
Kiedy pociąg już hamował i rozpoznała stację King's Cross Pożegnałam się z przyjaciółmi i poszłam poszukać mojego Ślizgona. W wagonie, w którym wcześniej byliśmy już nikogo nie było, wszyscy opuścili już pojazd, więc ja też musiałam.

Czemu Draco się nie pożegnał?
Byłam tak zdenerwowana i rozgoryczona, że w pierwszej chwili nie zauważyłam nieobecności rodziców, dopiero po 5 minutach zorientowałam się, że coś jest nie tak.
- Jessica! - zawołał mnie Draco, a ja poczułam ulgę. - Chodź czekamy na ciebie.
- A-ale gdzie moi rodzice? - zapytałam.
- W domu. Jedziesz ze mną, Jess - powiedział.
- Tata się nie zgodzi - stwierdziłam mocno rozczarowana.
- Wszystko jest załatwione - oznajmił.
- A twoi rodzice? - próbowałam stłumić wybuch euforii, ale nie potrafiłam kiedy Draco już rozwiał moje obawy. Z piskiem rzuciłam mu się na szyję.
Usłyszeliśmy znaczące chrząknięcie nad naszymi głowami.
Ojciec Dracona popatrzył na mnie nie kryjąc grymasu na twarzy.
Wiem, że w oczach Lucjusza jestem kretynką, która namieszała w głowie jemu idealnemu synowi, ale może Narcyza... wiem, że patrzy na mnie tym swoim chłodnym spojrzeniem, ale mam nadzieje, że to tylko skorupa, że tylko udaje twardą by wypaść niegorzej przy mężu, chciałabym żeby przestała udawać kogoś kim nie jest. Zawsze kiedy ją widzę jest smutna, praktycznie się nie uśmiecha, chyba, że z kogoś kpi.

- Chodźcie już - powiedział pan Malfoy swoim władczym tonem.
Jak można nazwać kogoś takiego tatą?
Draco złapał mnie za rękę, a ja poczułam rwący uścisk w okolicy pępka. Zamknęłam oczy, a kiedy je otworzyłam byliśmy w Malfoy Manor.
Zachwiałam się i zachciało mi się wymiotować. Draco przytrzymał mnie w pasie i przyciągnął bliżej siebie, na wypadek gdybym miała upaść.
Spojrzałam na Lucjusza, uśmiechał się szyderczo. Nie dam mu tej satysfakcji.
- Wszystko ok? - upewniłam się Draco.
Kiwnęłam głową, odwracając wzrok od zimnych jak stal oczu ojca chłopaka.
Poczułam jak Draco spłata nasze dłonie i wprowadza mnie do swojego domu.

Slytherin... Where stories live. Discover now