Rozdział 108

890 56 34
                                    

- Popatrz, tyle żeśmy na to czekali, a już po wszystkim.

- Yhym - przytaknęłam chłopakowi i wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. - Ale było cudownie.

- Najlepiej na świecie - cmoknął mnie w nos i wtulił głowę w zagłębienie mojej szyi.

Było chwilę po północy, goście się rozeszli, a my tańczyliśmy na środku sali do jakiejś losowej muzyki puszczonej z telefonu. Czekaliśmy na mojego ojca, który pojechał odwieźć pijanych skoczków i miał wrócić po nas. Wolny coraz bardziej przyklejał się do mnie. Czułam jak delikatnie całuje mnie po szyi, a jego ręce zjeżdżają coraz niżej, aż zatrzymują się na moich pośladkach i delikatnie je ściskają.

- Matko nie tutaj, tu ludzie są.

Spojrzeliśmy w stronę, z której dobiegał głos. Tata stał oparty o ścianę, machał kluczykami przed sobą i z cwaniackim uśmiechem patrzył na nas.

- Tato - jęknęłam zażenowana i oparłam głowę o tors Kuby.

Wolny jedynie zaśmiał się razem z moim ojcem, chwycił mnie za rękę i poszedł w stronę wyjścia. Zebraliśmy wszystkie rzeczy zostawione w hotelu i już po chwili siedzieliśmy przyklejeni do siebie na tylnich siedzeniach samochodu taty. Prawie leżałam na Kubie, a on przytulał mnie do siebie ramieniem. Do domu mieliśmy dobry kawałek, jednak już po chwili zrozumiałam, że jedziemy w złym kierunku.

- Gdzie jedziemy?

Podniosłam się delikatnie i spojrzałam w oczy Kubie. Ten tylko uśmiechnął się słodko, ale nie odpowiedział. Próbowałam wymusić na nim odpowiedź dzięki intensywnemu spojrzeniu, ale nie dał się. Odpuściłam. Znałam swojego męża bardzo dobrze i wiedziałam, że jeżeli nie chce, to nie powie. Pare minut później tata zaparkował gdzieś na jakimś zadupiu.

- Przyjedźcie jutro po rzeczy - uśmiechnął się do nas. - Dobrej zabawy dzieciaki.

Kuba szybko wyskoczył z auta i otworzył drzwi z mojej strony. Podziękował swojemu teściowi, złapał mnie za rękę i ruszył w stronę domu, który stał przed nami. W jednej chwili zaparłam się mocno i zatrzymałam chłopaka.

- Kuba, gdzie my jesteśmy?

- A na co ci to wygląda, kochanie?

- Dom - odpowiedziałam bez namysłu.

- No właśnie, mieliśmy jechać do domu i przyjechaliśmy.

- Co ty bredzisz. Jesteśmy na jakimś zadupiu, a nie w domu.

- Dokładnie 10 kilometrów od Zakopanego, kochanie. Trzymaj - włożył mi w rękę pęk kluczy.

Podniosłam je w górę i obejrzałam dokładnie. Dołączona była do nich zawieszka w kształcie domku.

- Ale - byłam w szoku. - Jak?

- Rodzice zapisali na mnie tą działkę, jak skończyłem 18 lat. Jak się oświadczyłem, zacząłem budowę, a rodzice pomogli finansowo i doglądali wszystkiego, żebyś nic nie podejrzewała. Oczywiście musimy jeszcze kupić meble i pare innych rzeczy, ale - nie pozwoliłam mu dokończyć, bo rzuciłam się na niego i wpiłam w usta.

- Dziękuję - szepnęłam, a łzy radości spłynęły mi po policzkach.

Chłopak szybko starł te łzy i przytulił mnie mocno do siebie. Staliśmy tak chwilę. Następnie Kuba oderwał się ode mnie, chwycił za rękę i pociągnął w stronę drzwi wejściowych. Wskazał na klucze, nadal znajdujące się w mojej dłoni, a następnie na drzwi. Wzięłam głęboki oddech i włożyłam klucz do zamka. Przekręciłam dwa razy i nacisnęłam klamkę. Po przekroczeniu tego progu, zaczyna się nasze nowe, wspólne życie. Kuba, nie czekając na moją reakcję, wziął mnie w ramiona i przekroczył próg. Zaśmiałam się głośno na ten gest i wtuliłam w chłopaka. To będzie wspaniałe nowe życie, które zaczynamy już nie jako ONA i ON, tylko jako ONI.

Ola i Kuba Wolny...

*******************************************
Hejka mini Wolni! 3! Ostatni tydzień szkoły u mnie jest męczarnią. Ale na szczęście jeszcze jutro przetrwać i skończą się katusze. Święta coraz bliżej i to mnie bardzo cieszy. Wpadajcie do innych książek. Miłego tygodnia. ❤️

Komentarz = Motywacja

Do następnego,

Ola

Do zakochania jeden krok || J.WolnyTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang