Rozdział 90

752 51 71
                                    

Ocknęłam się w ciemnym pomieszczeniu. Nie było tam żadnego okna, chyba. Jeżeli było, to musiało być zasłonięte. W każdym razie w środku było zupełnie ciemno. Byłam w stanie wyczuć, że siedzę pod ścianą. Gdy się poruszyłam, zrozumiałam też, że mam związane ręce i nogi. Nie miałam pojęcia gdzie byłam. Jedno było pewne, ktoś mnie porwał. I chyba nawet wiedziałam kto.

*******************************************

Siedziałem na kanapie. Głowę miałem opartą o zagłówek, a oczy zamknięte. Pociągałem cicho nosem, płakałem. Minęła noc, a Ola nadal nie dała żadnego znaku życia. Coś jej się musiało stać, to już wiedzieli wszyscy. Spałem tylko dwie godziny. Strach i zmartwienie, nie dawało mi odetchnąć. Mama Oli także była przerażona. Tata starał się to jak najbardziej ukryć, ale także bardzo się bał. Sprawa została już zgłoszona na policję, a jako, że miałem kuzyna policjanta, zajęli się tym nad wyraz szybko. Mogliśmy jedynie siedzieć i czekać.

*******************************************

Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Do pomieszczenia na moment wpadła odrobina światła, a ja zobaczyłam czyjeś nogi. Po chwili drzwi się zamknęły, światło zniknęło, a ten ktoś stał przede mną. Liczyłam na to, że się odezwie. Jednak mijały minuty, a ciągle panowała głucha cisza.

- Najpierw mnie porywasz, a teraz nie masz odwagi się odezwać?

- Twój chłopaczek ciągle wydzwania.

To nie był on. To nie był Prevc. Ten głos wydawał mi się dziwnie znajomy. A to, że mówił po angielsku, jeszcze bardziej utwierdzało mnie w tym, że znam tego człowieka.

- Jeszcze nie będę odbierał. Najpierw się z tobą trochę pobawię, a później zażądam okupu.

Przeszły mnie ciary. Słowo pobawię w tej sytuacji kojarzyło mi się tylko z jednym wydarzeniem. Jednak postanowiłam zgrywać twardą i nie pokazywać, że się boję.

- Nie pokażesz się? Aż takim tchórzem jesteś?

Po chwili rozbłysło światło latarki. Przede mną stał mężczyzna. Wysoki mężczyzna o blond włosach. Doskonale znałam tego mężczyznę.

- Tande?!

- A co, nie mnie się spodziewałaś, prawda?

Podszedł do mnie i chwycił moją brodę, jednak wyrwałam mu się.

- Spodziewałaś się Petera. Myślałaś, że jestem ten dobry - kontynuował. - Nie widziałaś we mnie wroga. Otóż nie kochana. Prevc siedzi w więzieniu, a ja wykonuję jego niedokończoną robotę.

- Ty wylądujesz razem z nim - szepnęłam.

- Co ty tam gadasz?

Nie odezwałam się.

- Zresztą nieważne. Doszły mnie słuchy, że wychodzisz za mąż w przyszłym miesiącu - zaczął chodzić po pokoju. - Myślałaś, że już nic nie może się stać? A ten twój pożal się Boże chłoptaś? Co ty w nim takiego widzisz, co? Pewnie myślisz sobie, że tym razem też cię ochroni. I tu się grubo mylisz.

Zgasił latarkę i wyszedł. Miałam czas, żeby pomyśleć. To, że byłam więziona przez Daniela w jakimś pokoju i to, że byłam przerażona, było oczywiste. Byłam pewna, że moja rodzina z Kubą na czele są równie przerażeni jak ja. Miałam tylko nadzieję, że uda im się mnie jak najszybciej znaleźć. Moje przemyślenia przerwał ponowny dźwięk otwierania drzwi. Tande wszedł do środka i rzucił we mnie jakąś reklamówką. Następnie podszedł do mnie i rozwiązał mi ręce, po czym bez słowa wyszedł. W środku była sucha bułka i butelka mineralnej. Dopiero w tym momencie poczułam, że jestem głodna. Tak bardzo chciałam, żeby teraz był przy mnie ON.

Kuba Wolny...

*******************************************
Hejka mini Wolni! Mamy niedzielę, mamy rozdział. Takiego zwrotu akcji raczej nikt się nie spodziewał. Co się wydarzy dalej, zobaczymy. Wpadajcie do innych książek. Miłego tygodnia. ❤️

Komentarz = Motywacja

Do następnego,

Ola

Do zakochania jeden krok || J.WolnyWhere stories live. Discover now