Rozdział 126

661 59 26
                                    

*prawie 7 lat później*

Bycie ojcem dwójki prawie 8 letnich dzieciaków nie jest proste. Wiadomo są chwile, które człowieka wzruszają na maksa, ale są też takie, kiedy najchętniej zamknęłoby się te dzieci w piwnicy. Właśnie teraz jest taka chwila.

- Ale to jest moje!

- Nieprawda, ty swoje zjadłeś wczoraj!

Pokręciłem głową ze śmiechem i kroiłem warzywa na sałatkę. Mieliśmy z Olą taki system, żeby pozwolić bliźniakom rozwiązywać swoje kłótnie samodzielnie. Chyba, że nie przestawali długo, to wchodziliśmy do akcji. Moja żona pobiegła przed chwilą na górę, ale do tej pory nie słyszałem żadnej jej reakcji. Zaciekawiony postanowiłem sprawdzić co się dzieje. Wszedłem do pokoju Zosi, w którym toczyła się kłótnia. Przywilejem dużego domu było to, że maluchy od skończenia 5 lat mieszkały w osobnych pokojach.

- Cisza!

Obydwoje spojrzeli na mnie, momentalnie milknąc.

- Gdzie jest mama?

- W łazience - odpowiedziała mi córka.

- A to nie przyszła do was?

- Nie, pobiegła rzygać.

- Znowu - dodał Samuel. - Tato, mama chyba jest chora.

- Nie jest chora - siostra zaraz poprawiła brata. - Powiedziała, że to normalne i mieliśmy nie mówić tacie.

- To mama już wcześniej rzygała?

Dwie głowy momentalnie skinęły na potwierdzenie.

- Kiedy?

- Jak byłeś na zawodach.

- Kilka razy.

W tym momencie zaniepokojony ruszyłem w stronę łazienki i nie pukając otworzyłem drzwi.

*******************************************

Drzwi otworzyły się z impetem, a w nich stanął Kuba. Zaraz za nim przybiegły dwie osoby i wcisnęły swoje ciekawskie głowy do środka. Zastali mnie w pozycje klęczącej nad muszlą klozetową.

- Co się dzieje, kochanie?

Wolny kucnął tuż za mną, podtrzymywał mi włosy i gładził delikatnie po plecach.

- Czemu nic nie mówiłaś?

- A co miałam mówić? Przecież to normalne.

- Ale co normalne?

Uśmiechnęłam się delikatnie w stronę męża i poprosiłam córkę, żeby przyniosła kopertę, którą położyłam na szafce w sypialni. Dziewczynka podała mi kopertę, a ja wyciągnęłam z niej zdjęcie, usiadłam na podłodze przodem do Kuby i podałam mu fotografię. Jemu momentalnie zaświeciły się oczy i chwycił mnie w ramiona. Przytulał mnie mocno do siebie, a na moją koszulkę skapywały jego pojedyncze łzy. Po chwili odsunął się ode mnie na tyle, by móc spojrzeć mi w oczy.

- Nie całuj mnie - zaśmiałam się. - Rzygałam przed chwilą.

- Nic mnie to nie obchodzi.

Uśmiechnął się i złożył na moich ustach namiętny pocałunek. Gdy tak się całowaliśmy, bliźniaki analizowały wydruk USG.

- Ciocia mi takie ostatnio pokazywała. Mówiła, że to jej dzidziuś.

- Mamo, to twój dzidziuś?

- Tak - otarłam policzki mokre od łez. - Mój i taty.

- Będziecie mieli brata albo siostrę - Kuba uśmiechnął się.

Bliźniaki wyraźnie się ucieszyły i zaraz mocno do nas przytuliły. I tak siedzieliśmy na podłodze w łazience i przytulaliśmy się wszyscy razem. Bliźniaki wyraźnie szczęśliwe, a my z Kubą zapłakani ze szczęścia. Wolny po chwili wyswobodził się z uścisków i zbliżył do mojego brzucha. Uniósł moją koszulkę do góry i złożył delikatny pocałunek na odsłoniętej części mojego ciała. Następnie pogładził brzuch ręką i ponownie pocałował. W tym momencie liczyło się tylko to, że kolejny raz ojcem będzie ON.

Kuba Wolny...

*******************************************
Hejka mini Wolni! Mamy niedzielę, mamy rozdział. Powiem wam, że ta pogoda to sobie z nas ewidentnie kpi. Mam nadzieję, że chociaż na majówkę zrobi się ładnie. Wpadajcie do innych książek i na instagrama. Miłego tygodnia. ❤️

Komentarz = Motywacja

Do następnego,

Ola

Do zakochania jeden krok || J.WolnyWhere stories live. Discover now