Rozdział 25

1.3K 62 32
                                    

Tak jak mówiłam, przyszłam po Kubę razem z moim najstarszym bratem. Odwieźliśmy go do domu jego rodziców. Nie spotkałam się z jego mamą, bo w budynku nikogo nie było. Na szczęście. Dni mijały. Nie widziałam się z Kubą od tamtego dnia. Minął już tydzień. Codziennie pisaliśmy, jak był czas udało się pogadać. Szykował się miły piątkowy wieczór. Rodzice
pojechali do ciotki na wieś, wrócą w poniedziałek rano. Michał siedzi w pokoju, więc jest spokój. Rozłożyłam się na kanapie w salonie, przykryłam ciepłym kocykiem i z miską popcornu w ręce odpaliłam jakiś film. Gdzieś w połowie zadzwonił telefon.

- Hej księżniczko, słuchaj musisz mnie uratować, bo już nie daję rady.

W tle było słychać jakieś dziwne odgłosy.

- Co się dzieje?

- Mam bandę dzieciaków na głowie do poniedziałku. Myślałem, że dam radę, ale chyba nie dam. Przyszłabyś?

- No nie bardzo, mam Michała w domu, ale zbieraj się i przyjdź do nas. Też jesteśmy sami. Dasz sobie radę z nimi?

- Dam, dam spokojnie. Dzięki wielkie, będziemy za niedługo.

Szykowała się ciekawa noc, ale z drugiej strony chciałam zobaczyć Kubę w roli opiekunki.

- Michał chodź tu!

Zawołałam brata. Trzeba było się przygotować na gości.

- Za chwilę przyjdzie Kuba z dziećmi. Nie wiem w jakim wieku, ale ogarnij jakieś planszówki czy coś, ok?

- Ok. Ale czemu Kuba przyjdzie z dziećmi?

- Nie pytaj.

Ogarnęłam szybko salon, przygotowałam jakieś picie, paluszki, chipsy i to co było w domu. Michał przyniósł jakieś monopoly i odpalił konsolę. Pół godziny później zadzwonił dzwonek do drzwi. 

- Hej Ola, słuchaj przepraszam, że...

- Daj spokój - urwałam mu w połowie słowa.

Przede mną stała dosyć liczna gromadka. Trójka trochę już wyrośniętych dzieci plus jedno w wózku i jedno u Kuby na ręce. Wolny zrobił krok w moją stronę i musnął w usta. Usłyszałam głośne uuuu ze strony dzieciaków.

- Dobra, do środka marsz - przesunęłam się w drzwiach.

Wszyscy weszli do domu. Kuba odstawił dziecko na ziemię i pomógł mi wtargać wózek do środka. Dzieciaki rozebrały się i grzecznie odwiesiły kurtki na wieszaki. Ja delikatnie wyciągnęłam chłopca z wózka i ściągnęłam grubsze ubrańka. Weszłam z nim na rękach do salonu i usiadłam na kanapie obok wymęczonego Kuby.

- Jak ty się czujesz?

Spojrzałam wymownie na jego rękę i nogę.

- A już jest dobrze, boli czasami, ale nie tak strasznie.

- Skąd masz tyle tych dzieci?

- Moi rodzice i dwie siostry pojechali na jakieś urodziny ciotki do Tarnowa. I oczywiście ja zostałem wrobiony w opiekunkę. Drużyna! Chodźcie tu!

Dzieci ustawiły się przed Kubą.

- No to tak. Ta najstarsza to moja najmłodsza siostra Marysia. Ma 16 lat.

- Hej - wstałam i podeszłam w stronę dziewczyny lekko ją ściskając.

- Cześć. To ty jesteś dziewczyną Kuby?

- No tak się składa.

- To dobrze. Na początku myślałam, że nie istniejesz - zaśmiałyśmy się obie.

- Dobra ploteczki później.

Wróciłam na kanapę obok Wolnego.

- To są bliźniaki - wskazał na chłopaka i dziewczynę. - Mateusz i Amelka, mają 13 lat. To są dzieci mojej najstarszej siostry Marty.

Uśmiechnęłam się delikatnie w stronę nastolatków.

- Dalej Oliwka, 4 lata. Córka mojej starszej siostry Małgosi. Ma braciszka w drodze.

Dziewczynka nieśmiało uśmiechnęła się w moją stronę.

- A ten mały przystojniak - wskazał ręką w stronę chłopca siedzącego między nami - to Franiu. Za dwa miesiące skończy roczek, brat bliźniaków.

Chłopiec wydał odgłos radości.

- To jest Michał. Mój braciszek, ma 13 lat. A ja jestem Ola, dziewczyna waszego wujka.

- Widzicie, mówiłem wam, że ona istnieje!

Popatrzyłam na Kubę jak na idiotę, a dzieciaki zaśmiały się.

- Michał, weź gości na konsolę.

Bliźniaki razem z Michałem ruszyli do góry. Marysia usiadła koło Kuby, ja wzięłam Franka na kolana, a Oliwka szybko podbiegła i wtuliła się w nogę Wolnego. Chłopak podniósł ją i posadził sobie na kolanie.

- Nie bój się. Patrz to jest ciocia Ola.

- Dziewczyna wujka?

Dziewczynka mówiła bardzo wyraźnie jak na cztery lata.

- Dziewczyna, dziewczyna. Ładna, co nie?

- Yhym.

Dziewczynka nieśmiało podeszła do mnie, a ja oddając Franka Marysi wzięłam ją na kolana.

- A całujecie się tak, jak mama i tata?

Popatrzyłam błagalnym wzrokiem na Kubę.

- A jak całuje się mama i tata? - Wolny jednak postanowił dalej drążyć temat.

- Tak długooooo - dziewczynka mocno zamachała rękami.

- Oliwciu rodzice całują się tak długo, bo są po ślubie i dlatego, żeby pokazać jak bardzo się kochają.

- Wujku, a tatuś mówił, że dlatego, że się tak całują to się zrobił mój braciszek. Wy też będziecie mieć dzidziusia?

Marysia wybuchnęła śmiechem. Ja spojrzałam na Kubę przerażonym wzrokiem.

- Kochanie teraz jeszcze nie. Ale kiedyś, jak już będziemy po ślubie, czemu nie - Szybki uśmiechnął się cwaniacko.

- Hola, hola panie Wolny. Jaki ślub? Jesteśmy razem od kilku dni. Poza tym, ja nie wiem czy chciałabym takiego męża.

- Jasne, jasne, ja tam swoje wiem.

Chłopak uśmiechnął się do mnie słodko. Zaczęłam zastanawiać się, czy naprawdę kiedyś moim mężem zostanie ON?

Kuba Wolny...

*******************************************
Hejka kochani! Niedziela, rozdział na koniec weekendu. Nie jestem z niego zbytnio zadowolona, ale jest. A po drugie CO TU SIĘ DZIEJE! Nie tak dawno skończył się maraton z okazji 2k, a już mamy ponad 3. Wow, dziękuję wam. Jaka niespodzianka tym razem? Od razu mówię, maraton odpada. Nie mam obecnie na tyle czasu. Także słucham propozycji. Miłego tygodnia. ❤️

Komentarz = Motywacja

Do następnego,

Ola

Do zakochania jeden krok || J.WolnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz