Max
- Wy...sobie, jaja robicie...tak?

Zahary
- Niestety nie Max. Dlatego Tomi i reszta, też tu, za niedługo będą. Musimy obgadywać wszystko i spotkać się, ze wszystkimi. Trzeba, podzwonić.

Max
- Przekaże Timonowi i Margaret. Niech zaczną dzwonić.

POV.MAX

Jasny gwint, co ten stary idiota, podła kreatura, znowu wymyśla. Po co on tutaj przyleciał? Jakbyśmy mieli mało kłopotów na głowie. Mam nadzieje, że nikt się na nas, nie wypnie.

Margaret
- Ej, co jest? Nie wyglądasz, za dobrze.

Max
- Musicie, wykonać telefony. Ty Margaret do kuzyna, a ty Timon...do swoich. Wszyscy spotykamy się za 2,5 h, w mojej mecie. Marcus przyleciał do Miami, i coś knują z Johnem i Mattem. Nie możemy czekać, musimy być gotowi na wszyatko.

Timon
- NIE WIERZĘ! CZY ZAWSZE, MUSI BYĆ POD GÓRĘ?

Max
-Ja też...nie wierzę. I naj gorsze jest to że, nie wiem, co planują.

POV. MARGARET

No nic, trzeba czym szybciej, powiedomić Carlosa.

Margaret
- Dobra, to ja zaraz wracam. Idę zadzwonić.

Weszłam do swojego pokoju, na piętrze i złapałam za swój telefon, by wykręcić numer do kuzyna.

Rozmowa telefoniczna

Carlos
-Co jest " młoda"?

Margaret
- Kłopoty "stary", bądź gotowy z ludźmi, na za 2 h. Sms-em wyślę tobie adres.

Carlos
- Dobra. Czekam na wiadomość, i odrazu daje cynk swoim.

I usłyszałam głuchy sygnał, więc z telefonem zeszłam na dół, i poprosiłam Maxa by podał mi adres. Odrazu po tym, wysłałam namiary, na spotkanie.

POV.TIMON

Siedziałem z przyjaciółkom Martyny, w salonie. Gdy do nas, przyszedł Max informując nas o tym, co się stało. W tym czasie, gdy dziewczyna poszła na góre, wykręciłem numer do swojego znajomego. Z którym mam dobry kontakt, właśnie w takich wypadkach. Jestem pewny że pomoże.

Rozmowa telefoniczna

Set
- Kope lat, Timon. Co skłania...-niestety musiałem mu przerwać.

Timon
- Poważna sprawa, przyjacielu. Najlepiej na za 2h.

Set
- To, naprawde pilne, musi być.

Timon
- Na śmierć i życie.

Set
- Adres...zara będę...4 ludzi biore, ze sobą.

I tyle mi wystarczyło. Wiedziałem że pomoże, On taki jest. A, jak, dowie się więcej, to już całkowicie zaangażuje się, w tę sprawe.

POV. ZAHARY

Zahary
- Kotku, kochanie, skarbie...- i jak ja, mam z nią porozmawiać, skoro ona mnie ignoruje.-...Martyna!

Martyna
- CZEGO! Daj mi numer, do Marcka. Muszę zadzwonić do niego, i dowiedzieć się, o co chodzi i , o tym iż musimy spotkać się szybciej. I ty, też zadzwoń, do tej swojej znajomej. A, tak jak jej było. Tami.

Czyżby, moja kobieta, była zazdrosna? Nie uwieże, jak nie zobaczę. Ale jeżeli to prawda...to może oznaczać, tylko jedno...MOJA NARZECZONA, NADAL MNIE KOCHA. Ale i tak, muszę to sprawdzić.

Zahary
- Masz rację. Muszę zadzwonić do Tami. Trzymaj numer Marka, a ja...idę do gabinetu.

Martyna
- A po co, aż do gabinetu? Możesz tutaj rozmawiać. No chyba że...przeszkadzam no to, przepraszam.

Zahary
- A co, zazdrosna?...-popatrzałem na swoją boginię, i uśmiechnołem się trochę. Ale słowa " Billy", wybiły mnie z tropu.

Martyna
- Żartujesz prawda? Ja ZAZDROSNA...O co? A, nie raczej o kogo? Zazdrość to brak zaufania, słabość a ja...ja nie mogę sobie, na nią pozwolić, a szczególnie teraz. Dzwoń...do tej, SWOJEJ TAMI. Ja zadzwonie do Marcka.

I wyszła, super i jeszcze się obraziła i zdenerwowała.

Pov.Martyna

Ja zazdrosna! Pff...jasne że jestem zazdrosna. Jaka kobieta, zdrowa na ciele i umyśle, nie była by zazdrosna, o takiego mężczyznę jakim jest Zahary. Do tej pory, nie wiem co on we mnie widzi, że ze mną jest. Ale zranił mnie, tając informację przede mną. Trudno...i tak musi wrócić, do sypialni. Bo gdzieś musimy umieścić, ojców i Karinę.

Rozmowa telefoniczna

Martyna
- Witaj Marck, z tej strony...

Marck
- Oh...kochanie, nie mogę rozmawiać. Mówiłem że mam ważne spotkanie. Za jakąś godzinę, będę w domu...dobrze kupię te kapary...też ciebie kocham.

Jasna cholera, mam nadzieje...że bie narozrabiałam zbytnio. Marck jest teraz na zebraniu, zapewbe. Obym tylko go bie wkopała.
No nic, może Zaharemu udało się dodzwonić, do tej kobiety.

MY PASSION, MY LIFE.Where stories live. Discover now