ROZDZIAŁ. 38.

Zacznij od początku
                                    

Martyna
- A, nawet jeśli to i tak, kuzyn cioci Margaret, nie ma szans przy tacie. Bo to tatę jako mojego mężczyznę kocgam najbardziej, na świecie i żaden inny nie zastąpi taty.

Dakota
- To, nie będziesz zła, gdy powiem tacie że, spodobałaś się, Panu Carlosowi i by miał, na niego oko?

Martyna
- Nie, nie będę zła.

Dakota
- A ty, ciociu. Będziesz zła jeżeli twój kuzyn, oberwie w twarz od taty?

Margaret
- A skąd, może nauczy się, że nie wolno podrywać zajętych kobiet.

Dakota
- To świetnie, mogę spać spokojnie, z czystym sumieniem. Kocham was.

Martyna
- My ciebie też, kochamy słoneczko. A może, chciałabyś zaprosić Julię na noc. Myślę że, by się ucieszyła że może, nocować u ciebie, tak jak ty nocowałaś u niej ostatnio. Co?

Dakota
- TAKKK!!! Ale...ale musimy zadzwonić, do jej rodziców, kupić przekąski, uprzedzić tate. O jejku, jejku tego tyle.

  Wybuchłyśmy śmiechem, na wypowiedziane słowa Daki. W tym czasie, do jechały$my na uczelnie. O, matko! Ale ona wielka, jak my się tu odnajdziemy.

Dakota
- A, teraz gdzie jesteśmy?

Martyna
- W szkole, mojej i cioci. A, zaraz po tym jedziemy do centrum, albo spożywczego koło domu zrobić zakupy. I wpadniemy po Julię. Aha Margaret, zabrałaś papiery uzupełniające?

Margaret
- Nie...zapomniałam. I, co teraz?

Martyna
- Popatrz przed siebie, w teczce na desce rozdzielczej są papiery. Wziełam, w razie czego z korytarza. To chodźmy już, zaniesiemy papiery i weźmiemy potrzebne rozpiski i plan zjazdów.

Margaret
- KOCHAM CIĘ KOBIETO!

POV. MARTYNA

  Roześmiałam się i pokiwałam głową, kiedy dziewczyny poszły przodem, wybrałam numer do sąsiadów, by spytać czy ich córka, może nocować dzisiaj u Daki

Conor
- Halo?

Martyna
- Cześć Conor, zastałam może twoich rodziców? Tu Martyna z drugiej strony ulicy, sąsiadka.

Conor
- Aaa...już, możesz chwilę poczekać?

Martyna
- Jasne.- nie czekałam długo, bo po chwili usłyszałam głos sąsiadki.

Luiza
- Witaj Martyno, czy coś się stało...w czymś pomóc?

Martyna
- Witaj Luizo. Nic się nie stało, dzwonie z zapytaniem, czy Julia mogłaby nocować dzisiaj u Dakoty. Wpadłam na taki pomysł, a wy byście mieli z mężem wieczór i noc dla siebie.

Luiza
- Dziękuję że proponujesz, iż weźmiesz Julię do siebie. Bo Conor nie za bardzo, chciał z nią zostać, a my dostaliśmy bilety do teatru, na dzisiaj. Dobrze, zgadzam się.

Martyna
- To przyjdę po nią, za góra godzinkę, bo jesteśmy z dziewczynami na mieście.

Luiza
- Dobrze, dziękuje jeszcze raz. Julia się ucieszy.

Martyna
- Nie ma problemu, naprawdę. Będziemy się świetnie bawić. Do zobaczenia.

  Czekałam z Dakotą przed sekretariatem Dziekanaty, aż wyjdzie z tamtąd Margaret. Gdy usłyszałam dzwoniący telefon, odebrałam bez patrzenia kto dzwoni.

Tomi
- Hej, córeczko. Mamy chwilę luzu, więc dzwonie spytać co słychać i czy Max już doleciał. Dzwoniliśmy do Zaharego, ale On nie odbiera.

Martyna
- Czesc tatku, u nas świetnie, również spokój na razie, właśnie z Daki i Margaret jesteśmy na uczelni, ale...zaraz, zaraz. Jak to Max, miał przyjechać, po co? I jak to, że Zahary nie odbiera.

Tomi
- " Tax", nic tobie nie mówił? O cholera, Teo wkopałem ci syna, tylko nie bij.

Martyna
- Rozmawiasz ze mną, czy z Teo tato! W tej chwili masz mi powiedzieć, o co chodzi? Ale już i nie kręć.

Karina
- Czesc " Billy" może ja ci wszystko opowiem, więc słuchaj, bo streszcze to.

   Kiedy " Lola" streszczała mi całość, bladłam i na przemian robiłam się purpurowa. Po wszystkim co się dowiedziałam, od kobiety mojego ojca,  zrobiło mi się stało. I lekko się zachwiałam, musiałam usiąść.

Martyna
- Dzięki " Lola" że wszystko,  mi streściłaś. Ja już sobie porozmawiam, z moim przyszłym mężulkiem. Trzymajcie się, i nie martwcie się, tu nikomu nic się nie stanie. Uważajcie tam na siebie.

Karina
- Spokojnie " Billy" my zawsze uważamy. Do usłyszenia.

  W czasie gdy rozmawiałam z kobietą, z sekretariatu wyszła Margaret. Teraz przyjaciółka, patrzała na mnie, z miną troski.

Margaret
- Ej Martyna, co jest. Bo nie wygląda najlepiej.

Martyna
- MaxsynMarcusatencochodziłznamidoliceumjestmoimkuzynemiprzyjechałtutajbymiećnanasoko.- powiedziałam na jednym tchu.

Margaret
- Tylko oddychaj, Boże dziewczyno nic nie rozumiem.

  Wytłumaczyłam po brzeżnie przyjaciółce, o co chodzi. Gdy już wszystko zrozumiała, zaproponowała że ona poprowadzi. Po pół godzinie, dojechałyśmy do supermarketu koło domu, zrobiłyśmy zakupy i poszłyśmy, po Julię.  Dziewczyna ucieszyła się i wyściskała Dakote, lecz w czasie gdy prze chodziłyśmy na drugą stronę, Margaret mnie pukneła w ramię.

Margaret
- Martyna, to nie przypadkiem samochód " Taxa"?

C.D.N...

MY PASSION, MY LIFE.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz