Rozdział 43

1.3K 174 29
                                    

Dzień 34

Następnego dnia, gdy Taehyung się obudził, przerażony stwierdził, że nie ma bladego pojęcia, gdzie jest. Rozejrzał się dookoła, dzięki czemu udało mu się zlokalizować jego ubrania z dnia poprzedniego, elegancko złożone na krześle w rogu pokoju. Szybko się w nie ubrał, w jednej z kieszeni spodni lokalizując swój telefon. Wyciągnął go i spojrzał na godzinę. Już po 11! Musiał się pośpieszyć. Matka i tak już będzie na niego wystarczająco zła, tym bardziej, że zaraz powinna wychodzić do pracy, a on siedzieć z rodzeństwem.

Wyszedł z pokoju i zbiegł ze schodów. W kuchni zauważył tego hyunga, który mu pomógł wczoraj, co doprowadziło do tego, że skojarzył wszystkie fakty z dnia poprzedniego i połączył je w jedną całość. Podszedł do chłopaka od niego starszego.

- Dzień dobry – pierwszy odezwał się Suga. Wcale nie musiał się odwracać, aby wiedzieć, kto to. Byli w domu sami, rodzice starszego nawet nie wrócili na noc z pracy. Pewnie znowu byli w jakiejś podróży służbowej, lecz mało go to obchodziło.

- Dzień dobry, hyung. Dlaczego mnie wczoraj nie obudziłeś?

- Wyglądałeś na zmęczonego. Śniadanko?

- Nie, dziękuję. Muszę już iść, zaraz będę spóźniony. Dziękuję za wszystko. Do zobaczenia w szkole, hyung – młodszy szybko się pożegnał i zniknął za drzwiami wyjściowymi. Min na to sposępniał. Nie mógł nic poradzić na to, że przez jedno popołudnie i wieczór polubił towarzystwo młodszego niemal tak samo, jak swoich przyjaciół. Możliwe, że nawet bardziej. W końcu pisali ze sobą już ponad miesiąc. Znał wiele jego tajemnic i tak jakby byli ze sobą blisko. Jak na razie Yoongi nie miał zamiaru się jednak ujawniać, że to on jest AgustD. Tym bardziej, że wciąż istniał 1% niepewności. Choć spojrzał na jego plecy, gdy tamten wychodził i były to te same...

***

Taehyung biegł do domu najszybciej, jak tylko potrafił. Nie zwracał już nawet uwagi na to, że nogi stają mu się jak z waty, czy też na to, iż nie mógł nabrać wdechu. Bardziej obawiał się tego, co powie jego matka. Ta kobieta mimo wszystko była straszna na swój sposób.

Czym prędzej przekroczył próg mieszkania i niemalże od razu spotkał się z niezadowolonym wzorkiem jego rodzicielki.

- Gdzie byłeś? – zapytała tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Dlaczego nie wróciłeś na noc? Zaraz spóźnię się przez ciebie do pracy! Cholera jasna, nie obchodzi mnie, co robisz i z kim, ale w domu masz być na czas! Chcesz, żebym straciła przez ciebie pracę! Dobrze wiesz, że nie mam pieniędzy i haruję jak wół, a ty nawet się nie uczysz!

Krzyczała coraz bardziej, a w oczach bruneta zbierały się łzy. Zawsze było tak samo. Krzyczała, czegokolwiek nie zrobił. Owszem, zdarzały się dni, kiedy ta miała dobry humor, jednakże ostatnio były one coraz rzadsze, tak samo jak śnieg zimą.

- Przepraszam – powiedział tylko, spuszczając swój wzrok w dół, aby dłużej już nie musieć patrzeć na kobietę. Ta tylko prychnęła i wyminęła go w przejściu, zaraz opuszczając mieszkanie. Szybko otarł łzy, słysząc tupot małych stópek, należących do dwójki jego rodzeństwa. Nie mógł się przy nich mazać, tym bardziej, że najprawdopodobniej nie wiedzieliby dlaczego to robi, nie rozumieliby tego. Kobieta dobrze wiedziała, że jeśli włączy im bajki to będą nimi zbyt zajęci, aby zwracać uwagę na otoczenie.

- Braciszek! – wykrzyczał młodszy brat i wskoczył mu w ramiona, a zaraz za nim pojawiła się także ich siostrzyczka, najmłodsza z tej trójki.

I'm so sorry for my existenceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz