Rozdział 41

1.3K 184 61
                                    

Dzień 33

Yoongi tego dnia wstał w wyjątkowo dobrym humorze. Był piątek, a więc weekendu początek. Jak każdy uczeń, tak i Min żył na zasadzie „byle do piątku", gdy nie było wakacji, czy innego dłuższego wolnego. Po prostu każdy oczekiwał tego czasu, aby móc się w końcu wyspać, spotkać się na dłużej ze znajomymi. Pod tym względem Suga nawet nie próbował wyróżniać się z tłumu.

Lekcje mijały mu nadzwyczaj szybko. Nawet na nich nie spał, co prawdopodobnie było cudem nie tylko według niego, ale i nauczycieli, którzy wyjątkowo dali mu spokój i o nic nie pytali. Do odpowiedzi przeważnie brali numer przed nim lub po nim. Miał dzisiaj wyjątkowe szczęście i chciał, aby tak było do końca dnia.

Podczas przerwy obiadowej udał się na swoje miejsce, zobaczyć, czy nie ma nowego wpisu. Zazwyczaj już był, dlatego spotkał się z ogromnym zdziwieniem, jakie go ogarnęło, gdy zobaczył pustą stronę, na której powinna pojawić się notatka wykonana przez młodszego. I w tym momencie już wiedział, że coś jest nie tak.

Zestresowany zaczął biec przed siebie, choć nie leżało to w jego naturze. Przeszukiwał każdy zakątek tej starej budy, mając nadzieję, że uda mu się zdążyć na czas.

Dzieciak miał rację. Była to tylko cisza przed burzą i Yoongi był tego pewien. Dzisiaj miało się coś dokonać. Coś złego.

Obiegł całą szkołę. Jedynym, co mu zostało, były jej tyły, na zewnątrz. Ciężko dysząc dotarł na miejsce. Nie mylił się. Namjoon i jego kumple właśnie znęcali się nad jakimś dzieciakiem. Owszem, nie miał pewności, czy jest to K.TH., jednakże coś musiało być na rzeczy. Poza tym, obiecał sobie bronić przed nimi ludzi, póki nie spotka K.TH. i może nawet trochę dłużej. Najlepiej póki tamci nie nauczą się szacunku do drugiego człowieka.

Szybko podszedł do najwyższego z nich i z całej siły odciągnął go od młodego, pod którym ugięły się nogi. Brunet patrzył na to wszystko w szoku, przerażony. Yoongi niemalże od razu uderzył lidera tej małej paczki w nos. Mimo, że był niższy od niego o jakąś głowę, to siły zdecydowanie sobie nie szczędził. Nie wahał się także rzucić na pozostałych dwóch w akcie wściekłości, podczas, gdy Rap Mon dopiero buforował, co się stało. Suga musiał działać szybko. Ich było trzech – on sam. Dzieciak w tym momencie się nie liczył. Min wiedział, że i tak tamten nic by nie zrobił, skoro do tej pory dawał się tak traktować. Bo nawet jeśli to nie K.TH., to był pewny, że to nie pierwszy raz, jak go tak zaczepiali.

Kątem oka zerknął na bruneta. Chyba był podobny do chłopaka, którego na korytarzu mijał parę dni temu, lecz nie był pewien, czy to on. Może, gdyby zobaczył jego plecy...

Przez chwilę nieuwagi Yoongi oberwał w brzuch i został przytrzymany przez Jimina. Przyjmował ciosy Jungkooka, nie wydając z siebie nawet najcichszego dźwięku. I nawet, jeśli strasznie go bolało, to jakimś cudem udało mu się wykręcić z ciasnych objęć niższej kluski. Wtedy też uderzył blondyna w szczękę, na tyle mocno, że ten zachwiał się i upadł, na co Kook szybko do niego podleciał. Tego to Yoon się nie spodziewał. Czyżby Jung i ten cały Chim...? Nie, to niemożliwe.

- Jeszcze raz którykolwiek z was dotknie kogokolwiek słabszego, to przysięgam, że moja zemsta będzie słodka. Tylko dla jednej ze stron. I będę to ja. Dobrze wiesz Namjoon, że mi nie należy podpadać. Ty zrobiłeś to już wystarczająco, a powinieneś mieć świadomość, iż i bez pieniędzy potrafię zrobić tyle, co ty z nimi – warknął przez zęby AgustD. Zaraz też otarł krew z kącika swoich ust. Nie za bardzo przywiązywał do tego wagę. Teraz nie bolało, ale później na pewno zacznie. Cóż, potem ponarzeka. Teraz miał inne, ważniejsze rzeczy na głowie.

Kim Namjoon tylko pokiwał głową. Oczywiście, nie miał zamiaru przystawać na to, co powiedział starszy. Nie spieszyło mu się do odpuszczania innym. Przecież dzięki nim miał rozrywkę. Rozrywkę na cały czas trwania szkoły. Potem przyjdą studia... Może wtedy też się opamięta. Jednak na pewno nie teraz.

Trójka chłopaków odeszła z miejsca zdarzenia w kierunku wejścia do budynku. Czyżby tym razem nie planowali wagarować?

Suga obejrzał się na chłopaka, który nie ruszył się ze swojego miejsca nawet na krok. Chyba wciąż nie dopuszczał do siebie świadomości tego, co się właśnie stało.

- Hej, wszystko w porządku? – zapytał Min, klękając naprzeciwko bruneta, a gdy nie otrzymał odpowiedzi, pomachał mu ręką przed twarzą.

- Co?! A tak... Tak... Wszystko dobrze... - odpowiedział chłopak, jakby wyrwany z transu. Spróbował wstać z ziemi, na której wcześniej się znalazł, lecz zaraz spotkał się z nią z powrotem, sycząc przy tym pod nosem.

- Jak masz na imię? – Gi nie mógł się powstrzymać przed zadaniem tego pytania. Chwilowo zignorował też wyrazy bólu, jakie towarzyszyły ofierze Nama.

- Kim... Kim Taehyung... - odparł tamten niepewnie. Inicjały się zgadzały, no i chłopak wyglądał znajomo. Teraz Suga miał już 99% pewności, że to ten, którego szukał cały ten czas. Jeśli zobaczy tył chłopaka, dowie się także, czy to ten, którego mijał parę dni temu, a wtedy pewność ta sięgnie 100%.

- Jestem Min Yoongi, ale mów mi Suga. Możesz wstać?

- Chyba tak.

Kolejna próba, również zakończona niepowodzeniem ze strony młodszego. I Yoon, mimo bólu, odwrócił się tyłem do chłopaka.

- Wskakuj – rzekł i wskazał na swoje plecy. Tae nie mógł uwierzyć w to, co się dzieje. Ktoś się postawił jego prześladowcom i nawet się go usłuchali. W sumie kto nie odpuściłby, widząc postrach szkoły, ponoć groźniejszy od wcześniej wymienionej trójki. Jakby nie patrzeć – naprawdę taki był, biorąc pod uwagę fakt, że rozprawił się z nimi wszystkimi na raz.

- Ja dziękuję, ale muszę wracać na lekcje...

Min nie chciał nawet słuchać tłumaczeń, jakie wciskał mu młodszy. Wywrócił oczami i choć raz postanowił skorzystać z tego, że wszyscy się go boją.

- To nie była prośba, tylko rozkaz. Chyba nie myślisz, że puszczę cię w takim stanie na zajęcia? – odparł opryskliwym tonem. Kim nie miał już żadnego innego wyjścia, jak tylko przystać na tę „propozycję". Ostrożnie wdrapał się na plecy starszego, drżąc na dotyk obcego pod swoimi udami. – Na razie pójdziemy do mnie. Mieszkam dosyć blisko. Jak ci się polepszy, to puszczę cię do domu – dodał jeszcze Min, aby nie było żadnych nieporozumień między nimi.

Był piątek. Jeszcze nie po lekcjach, ale blisko. Po prostu przedłużą sobie weekend.

I'm so sorry for my existenceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz