Rozdział 4

1.8K 216 3
                                    

Dzień 5

            Kolejny dzień spokoju. Namjoon i reszta chyba postanowili, że zrobią sobie dłuższe wagary. Tym lepiej dla mnie. Albo gorzej. Nie ważne.

Pewnie osoba, która to czyta, bądź, która będzie to czytać w przyszłości (o ile w ogóle), zadaje sobie pytania typu „Dlaczego tamci go tak traktują?", „Nie może im się postawić?", „Czemu jeszcze nikomu tego nie zgłosił?". I zapewne wiele podobnych... Postaram się teraz na nie odpowiedzieć.

Zacznijmy od tego, że nie mam pojęcia, dlaczego mnie tak traktują. W ich oczach chyba jestem po prostu słaby. Znaleźli sobie kozła ofiarnego, który nie ma przyjaciół, a który jest zbyt przerażony, by zrobić cokolwiek. Nawet jeślibym to komuś zgłosił, to nic by to nie dało. Cała trójka pochodzi z bogatych rodzin, a ja wręcz przeciwnie, o czym już wcześniej wspomniałem. Jestem dla nich po prostu łatwym kąskiem, na którym mogą się wyżyć. Zawsze musi być taka osoba. A jeśli ktoś myśli, że sprawiedliwość na tym świecie istnieje, to się grubo myli. Dyrektor tej placówki zrobi wszystko, aby podlizać się ich ojcom. Przecież jakoś trzeba zdobyć sponsorów dla szkoły.

Och, pewnie jest jeszcze jedno, istotne pytanie, które tłoczy się po głowie tym, którzy to czytają, prawda? A brzmi ono następująco: „Dlaczego ten chłopak pisze to wszystko w zeszycie i zostawia go w szkole, miejscu gdzie każdy ma dostęp?". Otóż. W domu nie mógłbym go zostawiać, ponieważ moje rodzeństwo, jak i matka bywają dosyć wścibscy i mogliby na to spojrzeć z czystej ciekawości, a nie chcę, aby dowiedzieli się czegokolwiek na temat tego, co się ze mną dzieje, gdy jestem poza domem. Miejsce, gdzie zostawiam zeszyt, nie jest z kolei takie widoczne, jak mogłoby się wydawać. Poza tym, kto zagląda do jakiegoś tam zwykłego notatnika? W dodatku niepodpisanego? Pełno takich w tym budynku, więc już każdemu pozostają obojętne. I nie, nie boję się, że ktoś mnie rozpozna, jeśli to przeczyta.

Możesz to powiedzieć Namjoonowi, bądź nie. Możesz się domyślić, o którego ucznia chodzi lub zrobi to Rap Monster od razu, gdy tylko na to spojrzy. Tak naprawdę to wszystko mi jedno. Przecież on nie dopuści się popełnienia morderstwa na mnie, prawda? Nie jest na tyle głupi. Nie wywinąłby się. Więcej niż brutalne pobicie nie zrobi. Już raz się tego dopuścił... Zawsze wie, kiedy przestać, aby jego ofiara przeżyła.

Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni, prawda?

K.TH.

I'm so sorry for my existenceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz