Rozdział 2

2.2K 221 5
                                    

Dzień 2

            Wiedziałem, że na zwykłym soku się nie skończy. Gdy tylko zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec lekcji, a ja wyszedłem z klasy, zaciągnęli mnie na tyły szkoły. Zaczęło się od wyzywania, jak zwykle. Nic wielkiego, ale potem mnie pobili. Tego się najbardziej obawiałem.

Leżałem potem jeszcze z jakąś godzinę, ledwo oddychając i zbierając się emocjonalnie na ból, jaki będzie mi towarzyszył w drodze powrotnej do domu, bo na pewno będzie jeszcze mocniejszy, niż teraz, gdy tylko leżę.

W końcu udało mi się podnieść i dowlec swoje zwłoki do mieszkania, bo niestety, ale ciałem tego nazwać nie mogłem.

Gdy wróciłem, nikogo jeszcze na szczęście nie było, dzięki czemu mogłem w spokoju zamknąć się u siebie w pokoju, nie narażając się na żadne pytania skierowane w moją stronę. Nie mam pojęcia, jak bym to wytłumaczył mojej matce, czy rodzeństwu. Pewnie musiałbym skłamać.

A dzisiaj... Dzisiaj jeszcze nic nie zdążyli mi zrobić. Jest godzina 7:20, wątpię, by którykolwiek z nich w ogóle był tak wcześnie w szkole. Sam wyszedłem z domu pod pretekstem, że chcę się pouczyć, a młodsze rodzeństwo tylko by mi w tym przeszkadzało. Prawda jednak była taka, że ja po prostu chciałem mieć spokój i przede wszystkim bezpiecznie trafić na lekcje. Mimo wszystko na naukę siły i tak nie mam. Dalej jestem obolały po wczoraj, a w nocy nie mogłem przez to spać.

Jutro chyba nie pójdę do szkoły. Za bardzo się boję. Przecież nie wiadomo, co zrobią dzisiaj, a ja już nie czuję się najlepiej.

K.TH.

I'm so sorry for my existenceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz