Rozdział 37 Kłamstwa?

Zacznij od początku
                                    

Zasłoniłam usta dłonią, a po moim policzku spłynęło parę łez. Było mi smutno, lecz dziwne było to, że coś w głębi mego serca już się z tym pogodziło. Miałam wrażenie, że już kiedyś słyszałam tę informację. To tak jakby to, co obecnie przeżywam było kłamstwem. Pokręciłam głową. Muszę się chyba przespać, zaczynam bredzić.

– Co z moim bratem? Będę mogła z nim porozmawiać?

Eden pokręcił głową.

– Na obecny moment jest to niemożliwe. Twój brat postanowił zostać i zgładzić mordercę waszych rodziców – wyznał.

Zagryzłam wargę, kiwając głową. Yiner, mam nadzieję, że przynajmniej tobie nic się nie stanie. Nie chciałabym cię stracić, braciszku... – pomyślałam, a kłucie w sercu nasiliło się.

– Chciałabyś wyjść z kajuty?

To byłoby dobre. Chciałabym zobaczyć miejsce, w którym obecnie przebywam, a także poznać cześć ludzi. Może dzięki temu coś sobie przypomnę. Mam wrażenie, że te wspomnienia rozwieją moje wszelkie wątpliwości dotyczące mojego związku z Edenem.

– Tak, bardzo, ale... – mój głos zadrgał, a ja nie byłam pewna, czy na pewno powinnam go o to pytać – czy jesteś wstanie przywrócić mi pamięć? – spytałam z wahaniem w głosie.

Eden spojrzał w górę, a po chwili z powrotem spojrzał na mnie. Mimo iż na jego twarzy malowało się zmartwienie, w oczach błyszczały mu iskierki gniewu. Czyżbym zrobiła coś nie tak? Nie wydaję mi się, przecież logicznym jest, że chcę poznać prawdę. A może mi się tylko przewidziało?

– Nie mogę tego zrobić... – rzekł niespodziewanie, zaskakując mnie.

– Dlaczego?! – spytałam z wyrzutem. Z jakiego powodu mój narzeczony nie chce, bym odzyskała tych wspomnień?

– Nie chodzi tu oto, że nie chcę tego zrobić, a że nie mogę tego uczynić – odpowiedział pośpiesznie. – Zaklęcie, którego musiałbym użyć, mogłoby sprawić, że byś umarła albo zamieniła się w jakieś zwierzę – wyjaśnił, a ja smutna skinęłam głową.

Eden nie chce mnie skrzywdzić, a mi samej nie uśmiecha się, opuścić ten świat, bądź żyć na nim pod postacią jakiegoś zwierzęcia. Jednak mimo to, fakt, że nie mogę sobie przypomnieć ostatnich chwil życia moich rodziców, boli. Tak samo zresztą jak fakt, że nie jestem wstanie zobaczyć, jak Eden mi się oświadcza. Dlaczego nie mam możliwości zobaczenia tego, jak spędzałam czas z bliską mi osobą? Dlaczego bogowie tak mnie pokarali? Bogowie? Moje źrenice się rozszerzyły. Przecież w Nerfersie czci się jednego boga – Neriosa. Głowa zaczęła mi pulsować, przez co odruchowo się za nią złapałam, a z moich ust uciekł jęk bólu.

– Vivian? Co się dzieję? – spytał z paniką Eden.

Posłałam mu słaby uśmiech.

– To nic wielkiego... Po prostu zaczęła mnie boleć głowa. Uh...! – westchnęłam, czując jak ból się nasila.

Zmarszczyłam brwi, widząc jak w mojej pamięci zaczyna kształtować się coś nowego. Czy to...? Krzyk uciekł z moich ust, a ja poleciałam wprost na Edena. Piszczałam rzucając się. Miałam wrażenie, że coś w moje głowie każe mi to przetrwać. Widziałam trawę i jakąś plamę klęczącą przede mną z pierścionkiem w ręce. Ja podczas tego zdarzenia byłam dziwnie radosna i trochę rozdrażniona. Krzyknęłam ponownie, widząc jak plama zaczyna kształtować się w coś nowego. Nagle wszystko się uspokoiło, a ja spostrzegłam, że do moich warg przyczepiony jest Eden. Oddałam pocałunek swojego narzeczonego, a kiedy się ode mnie oderwał z ulga stwierdziłam, że po bólu nie ma już nawet śladu.

– Już dobrze? – spytał, kładąc dłoń na moim czole. Jego oczy na moment zalśniły. Nagle zacisnął dłonie w pięści. – Wiesz, czego dotyczy to wspomnienie? – spytał z czymś dziwnym w głosie, a atmosfera wokół nas zgęstniała. Przeszły mnie ciarki.

– Nie, nie wiem – zaprzeczyłam, a na jego twarz z powrotem powrócił uśmiech. Pogłaskał mnie po policzku.

– Dotyczyło one dnia, w którym zgodziłaś się za mnie wyjść. Nasz ślub miał się odbyć dzisiaj, pierwszego Mistera*, w dzień twoich dwudziestych trzecich urodzin, lecz przez to wszystko ceremonia została odwołana, – rzekł z złością – ale nie martw się. Nasz ślub odbędzie się już za miesiąc i tym razem nic nam nie przeszkodzi, najdroższa.

Nie wiem dlaczego, ale na jego słowa po moim ciele przeszły dreszcze. Dlaczego na myśl o ślubie, czuję obrzydzenie? Rozmasowałam swoje czoło, po czym uniosłam głowę i posłałam mu słaby uśmiech.

– Nie rozmawiajmy już o tym... – mruknęłam, łapiąc go za dłoń. – Obiecałeś, pokazać mi statek – przypomniałam z wymuszonym uśmiechem.

Eden wstał ze swojego miejsca, po czym wyprowadził mnie z kajuty.

*Mister – maj. (Vivian ma urodzinki tego samego dnia, co ja!)

CDN

Eden namieszał, a Vivian uważa go za narzeczonego... Jakie macie co do niego plany? Może tak poćwiartować? xD Kolejny już w wtorek. 

Mam dla was także bardzo smutną wiadomość... ;( Wyjeżdżam na wakacje szybciej, bo już w piątek, przez co dostaniecie tylko 38 i 39 rozdział. Ale za to wracam już 4 września, więc wiecie! ;D Mam nadzieję, że to zrozumiecie, ale po prostu moi rodzice musieli zmienić niektóre ze swoich planów, ponieważ coś w ich pracy tam nie pykło czy coś.

Ps. A więc i tak zostawię was w najgorszym z możliwym - dla was - momentów! 

(Data opublikowania tego rozdziału: 19.08.17r)

AskalonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz