-J-jak się tu znalazłem...? - spytałem cicho, chociaż bardziej pasowałoby określenie wyjąkałem.

-Zemdlałeś, nie wiedziałem za bardzo jak ci pomóc, więc zabrałem cię do mojego domu. - przez chwilę pomiędzy nami zapanowała cisza. -Mogę podejść? - spojrzałem na niego niepewnie. Chwilę się zastanawiałem, ale w końcu lekko pokiwałem twierdząco głową. W końcu chyba nie chce mi nic zrobić? On widząc, że się zgadzam uśmiechnął się.

Podchodził powoli, tak jakby bał się, że może zrobić zbyt gwałtowny ruch. Ja tylko na niego patrzyłem. Zatrzymał się w pewnym momencie i usiadł na brzegu łóżka.

Był blisko. Za blisko.

-Dobrze się czujesz? Nie potrzebujesz wody ani...

-Czemu taki jesteś? - przerwałem mu.

-Co? Jaki?

-Przez pierwszy tydzień szkoły nie chciałeś dać mi spokoju i ciągle próbowałeś ze mną pogadać. Ignorowałem cię, a ty dalej próbowałeś. Potem pomogłeś mi, gdy płakałem w łazience. Gdy dowiedziałeś się o mojej fobii nie wyśmiałeś mnie. Zamiast tego próbujesz zachowywać się tak, żeby mnie nie przestraszyć. Teraz znowu mi pomagasz. - powiedziałem głośniej na jednym tchu.

-Dlaczego miałbym cię wyśmiać? - spojrzał na mnie trochę zdziwiony.

-Nie uważasz, że to trochę żałosne bać się chłopaków i - o ironio, samemu nim być? - chłopak przez chwilę nic nie odpowiadał. Potem patrząc na mnie lekko się zaśmiał. -Widzisz, śmiejesz się. To takie głupie.

-Czekaj, źle mnie zrozumiałeś. Nie śmieje się z twojego strachu. Przecież nie masz wpływu na to czego się boisz. Nie wiem dlaczego się boisz, więc nie mnie to oceniać. - zdziwiłem się. -Śmieje się, bo patrz jak pewnie to powiedziałeś, wcześniej to tylko cicho szeptałeś lub się jąkałeś. - uśmiechnął się, a ja zaskoczony po paru sekundach „zawieszenia" spuściłem głowę w dół.

-K-która godzina?

-Ah, i wrócił przestraszony głos. Wolałem twój normalny. - zaśmiał się znowu. - Jakieś pół godziny temu skończyły się zajęcia.

-Co?! Moja ciocia pewnie już czeka pod szkołą! Muszę jechać z nią do domu!

-Luzuj, napisałem do niej z twojego telefonu.

-Grzebałeś mi w telefonie?!

-Nie grzebałem, jedyne co zrobiłem to odpisałem twojej cioci. Z resztą to twoja wina, że nie masz blokady. - tłumaczył się.

Szybko złapałem mój telefon i przeczytałem co on jej napisał.

-„Jestem u koleżanki, jej mama mnie odwiezie" - przeczytałem na głos i spojrzałem z mordem w oczach na Jungkooka.

-O i proszę. Znowu się rozluźniłeś i się nie boisz. - zauważył i kolejny dziś już raz zaskoczyły mnie jego słowa. -Nie siedź taki zdziwiony, prawdę mówię.

-M-muszę wrócić do domu.

-Hmm... Odwiozę cię.

-Co?! Nie wydaje mi się abyś miał skończone wystarczająco lat, aby chociaż móc zdawać na prawo jazdy.

-Bo nie mam. - wzruszył ramionami. -Ale umiem jeździć, więc w czym problem?

Androphobia // JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz