Just A Friend (Harry Styles F...

By camillemontrose

96.7K 3.9K 678

Ona patrzy tylko w przyszłość, ale potrafi żyć tym, co jest tu i teraz. Kylie, wzorowa uczennica, która zmien... More

Rozdział 1.
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Ważna sprawa😧😧😧
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65.
Rozdział 66

Rozdział 56

705 48 7
By camillemontrose



Podnoszę głowę z poduszki i wzdycham cicho pod nosem. Po trzech dniach wolnego (weekend i dzień po kłótni z Harry'm nie poszłam do szkoły) postanawiam się pojawić na zajęciach, żeby nie mieć dużych zaległości. Pewnie po głowie ci chodzi droga czytelniczko konkretne pytanie.
Jak się czuję?
Fatalnie.
To chyba najbardziej odpowiednie słowo na moje samopoczucie. Dziwna pustka, która była wypełniona Harry'm. Nie widziałam go trzy dni i moja psychika potrzebuje go zobaczyć mimo tego, że wciąż mam do niego ogromny żal i pewnie się zdenerwuję, jak tylko go zobaczę. Wzdycham cicho na wspomnienie o smsach, które dostawałam, gdy się budziłam.
Nie mogę tak myśleć.
Między mną, a nim jest koniec, nie mogę widywać się z człowiekiem, który okłamał mnie w taki sposób i gadał takie bzdury. Gdy wybieram czystą bieliznę mój telefon zaczyna dzwonić, a na ekranie pojawia się zdjęcie mojej siostry.
-Ky będę u ciebie wieczorem.- mówi, gdy tylko odbieram.
-Co? Przylatujesz? - pytam z niedowierzaniem. Wreszcie po trzech dniach się uśmiecham i pewnie ten uśmiech wygląda okropnie, bo zwyczajnie sprawia mi ból.
-Muszę być z tobą teraz, a przy okazji odwiedzę dwa miejsca w Londynie jak będziesz w szkole. - mówi.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę... - mówię.
-Już masz tak wyzuty głos z uczuć, że nie słyszę twojej radości. - mówi moja siostra, na co wzdycham cicho.
-O tym porozmawiamy wieczorem Hailey. Zobaczę go dziś i muszę być twarda.- mówię, na co ona potwierdza moje słowa.
-Trzymam kciuki. Do zobaczenia.- kończy moja siostra. Odkładam telefon i trzymając bieliznę w rękach idę do łazienki, by wziąć prysznic. Pod wpływem gorącej wody moje ciało się rozluźnia do tego stopnia, że przechodzą mnie dreszcze. Polewam się płynem jaśminowym i wcieram w skórę, czując się błogo i kompletnie inaczej niż przez ostatnie trzy dni. Spędziłam je na kanapie lub w łóżku patrząc w ścianę lub sufit, nie mogłam i wciąż nie mogę przestać myśleć o tej całej chorej sprawie. Nie zdawałam sobie sprawy do czego może doprowadzić zazdrość. Gdyby jeszcze było o co, czy kogo, gdyby to było uzasadnione... Podeszłabym do tego inaczej. Ale nie.
Zakręcam wodę i wychodzę z kabiny, dłonią przecieram zaparowane lustro i wzdycham na widok moich bardzo przekrwionych oczu. Dobra no, macie mnie, przez te trzy dni nie tylko patrzyłam w sufit czy ściany, trochę płakałam. Trochę dużo. Ok, bardzo dużo.
Opuszczam wzrok i staram się zrobić wszystko, żeby jakoś wyglądać i uniknąć zbędnych pytań o to, czy coś się stało.
Oczy są czerwone i będą, ale mogę mieć wymówkę, że to zwykła alergia.
Na Harry'ego...
Może świeżo wysuszone włosy plączę w warkocza, z którego wychodzą mi pojedyncze kosmyki włosów. Narzucam na plecy codzienną marynarkę w kratkę i poprawiam czarne spodnie.
Za nic nie mogę okazać swojej słabości przy Harry'm, nie jestem typem słabiaka, chociaż w mojej duszy jest wielka dziura to na zewnątrz będę dumną i twardą. Wciąż seksowną. Wciąż znającą siebie.
Biorę głęboki wdech patrząc w swoje odbicie i nakładam okulary przeciwsłoneczne, na ramię narzucam torebkę, a przed samym wyjściem z mieszkania pakuję całą kosmetyczkę kosmetyków. Na wszelki wypadek jak to się mówi. Podnoszę głowę z poduszki i wzdycham cicho pod nosem. Po trzech dniach wolnego (weekend i dzień po kłótni z Harry'm nie poszłam do szkoły) postanawiam się pojawić na zajęciach, żeby nie mieć dużych zaległości. Pewnie po głowie ci chodzi droga czytelniczko konkretne pytanie.
Jak się czuję?
Fatalnie.
To chyba najbardziej odpowiednie słowo na moje samopoczucie. Dziwna pustka, która była wypełniona Harry'm. Nie widziałam go trzy dni i moja psychika potrzebuje go zobaczyć mimo tego, że wciąż mam do niego ogromny żal i pewnie się zdenerwuję, jak tylko go zobaczę. Wzdycham cicho na wspomnienie o smsach, które dostawałam, gdy się budziłam.
Nie mogę tak myśleć.
Między mną, a nim jest koniec, nie mogę widywać się z człowiekiem, który okłamał mnie w taki sposób i gadał takie bzdury. Gdy wybieram czystą bieliznę mój telefon zaczyna dzwonić, a na ekranie pojawia się zdjęcie mojej siostry.
-Ky będę u ciebie wieczorem.- mówi, gdy tylko odbieram.
-Co? Przylatujesz? - pytam z niedowierzaniem. Wreszcie po trzech dniach się uśmiecham i pewnie ten uśmiech wygląda okropnie, bo zwyczajnie sprawia mi ból.
-Muszę być z tobą teraz, a przy okazji odwiedzę dwa miejsca w Londynie jak będziesz w szkole. - mówi.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę... - mówię.
-Już masz tak wyzuty głos z uczuć, że nie słyszę twojej radości. - mówi moja siostra, na co wzdycham cicho.
-O tym porozmawiamy wieczorem Hailey. Zobaczę go dziś i muszę być twarda.- mówię, na co ona potwierdza moje słowa.
-Trzymam kciuki. Do zobaczenia.- kończy moja siostra. Odkładam telefon i trzymając bieliznę w rękach idę do łazienki, by wziąć prysznic. Pod wpływem gorącej wody moje ciało się rozluźnia do tego stopnia, że przechodzą mnie dreszcze. Polewam się płynem jaśminowym i wcieram w skórę, czując się błogo i kompletnie inaczej niż przez ostatnie trzy dni. Spędziłam je na kanapie lub w łóżku patrząc w ścianę lub sufit, nie mogłam i wciąż nie mogę przestać myśleć o tej całej chorej sprawie. Nie zdawałam sobie sprawy do czego może doprowadzić zazdrość. Gdyby jeszcze było o co, czy kogo, gdyby to było uzasadnione... Podeszłabym do tego inaczej. Ale nie.
Zakręcam wodę i wychodzę z kabiny, dłonią przecieram zaparowane lustro i wzdycham na widok moich bardzo przekrwionych oczu. Dobra no, macie mnie, przez te trzy dni nie tylko patrzyłam w sufit czy ściany, trochę płakałam. Trochę dużo. Ok, bardzo dużo.
Opuszczam wzrok i staram się zrobić wszystko, żeby jakoś wyglądać i uniknąć zbędnych pytań o to, czy coś się stało.
Oczy są czerwone i będą, ale mogę mieć wymówkę, że to zwykła alergia.
Na Harry'ego...
Może świeżo wysuszone włosy plączę w warkocza, z którego wychodzą mi pojedyncze kosmyki włosów. Narzucam na plecy codzienną marynarkę w kratkę i poprawiam czarne spodnie.
Za nic nie mogę okazać swojej słabości przy Harry'm, nie jestem typem słabiaka, chociaż w mojej duszy jest wielka dziura to na zewnątrz będę dumną i twardą. Wciąż seksowną. Wciąż znającą siebie.
Biorę głęboki wdech patrząc w swoje odbicie i nakładam okulary przeciwsłoneczne, na ramię narzucam torebkę, a przed samym wyjściem z mieszkania pakuję całą kosmetyczkę kosmetyków. Na wszelki wypadek jak to się mówi.
(...)
Gdy dojeżdżam do szkoły widzę, że auto Harry'ego jest zapakowane tam, gdzie zawsze i obok niego jest luka wymarzona dla mojego samochodu - jadę jednak dalej, znacznie dalej od wejścia i postanawiam wejść od strony trybun. Przed wyjściem na zewnątrz sprawdzam oczy i... nic już z nimi nie zrobię. Wzdycham cicho i ruszam w stronę szkoły. Przechodzę koło kawiarni w stronę korytarza, żeby wziąć książki z szafki. Tam zauważam Eleanor i Alanę, które dyskutują z jedną z dziewczyn z ich koła naukowego, widząc mnie szybko kończą rozmowę. Uśmiecham się do nich i... tak, uśmiech sprawia mi wciąż ból. Niemiłosierny.
-Kylie co ci się stało?- pyta Alana przyciągajac mnie do siebie, by móc dokładniej sprawdzić co z moimi oczami.
-Spokojnie...- chichoczę. - To tylko alergia, wzięłam już stosowne leki, za godzinkę powinno być lepiej. - mówię i otwieram szafkę.
-Całe szczęście, myślałam, że płakałaś. - mówi, a ja od razu to neguję.- A tak z innej beczki, widziałaś się z Harrym? - pyta.
Przeczę nie spoglądając na nie.
-Ponoć w piątek odwalił taką manianę, że szkoda słów... - mówi Eleanor.
-Co się stało? — nie chcę pytać, ale nie chcę też, by dziewczyny zaczęły wypytywać. Nie chcę.
-Pół szkoły o tym mówi... - mówi Alana.
-Ponoć Harry był w piątek wieczorem w Bermond, nachlał się, że prawie z nim nie było kontaktu i zaczął się rzucać do kogoś. Wywiązała się bójka i wywalili go z klubu, dostał gazem po oczach, siostra po niego przyjeżdżała...
-...kabaret normalnie... - komentuje Alana.
Odwracam się do dziewczyn tyłem, bo moje oczy zachodzą łzami. Tylko dlaczego ja znów płaczę... Chciał odciąć się od rzeczywistości, gdzie mnie nie ma, zrobił to kompletnie inaczej, nie tak jak on. Potrzebował odskoczni? Zapomnienia? Tęskni... Kocha mnie... Potrzebował znieczulenia...i...pękł.
Nie Kylie... Nie może to w tobie spowodować poczucia winy, to nie ty byłaś winna, a Harry. Nie byłoby bójki w klubie, gdyby nie jego chora zazdrość i brak szacunku do Blooma. Mrugam bardzo intensywnie oczami i odwracam się do dziewczyn, które żarliwie o całej sytuacji dyskutują. Muszę się trzymać. Nie pęknę. Nie mogę. Nie ma opcji.
Idziemy na górę po schodach na lekcję do prof. Clice, dzwonek dzwoni, a ja widzę, jak Mike puszcza Harry'ego przodem i zamyka drzwi. Wstrzymuję powietrze, gdy Alana otwiera drzwi i wpuszcza Eleanor, a potem mnie...
Harry
Długo się zastanawiałem nad tym, czy dla niej będzie to tak trudne, jak dla mnie... Czy ta decyzja spłynie po niej i będzie grała dumną... Byłem wkurwiony, bo inaczej tego nazwać nie można - ot tak zrezygnowała z uczucia, którego nigdy nie doświadczyła. Ot tak odwróciła się ode mnie, jak gdybym nic dla niej nie znaczył. Ot tak...
Gdy wchodzi do sali wstrzymuję oddech... Przyglądam się jej opuchniętym oczom, ale nie podnosi na mnie wzroku tylko siada w ławce z dziewczynami. Pewnie kątem oka widzi jak ją obserwuję, ale niczego nie okazuje. Po prostu otwiera zeszyt i wpatruje się w pustą przestrzeń kartki. Clice gada o jakichś pierdołach, a potem przechodzi do lekcji, Kylie się nie rusza, nie reaguje tak jak zwykle. Nie dotyka włosów w zamyśleniu, nie puka ołówkiem w skronie, nie ogląda swoich paznokci, nie rozmawia z dziewczynami. Sztywno siedzi i zapisuje co mówi Clice, a w międzyczasie coś rysuje na marginesach. Jest zdołowana, widzę to jak siedzi, jej zgarbione plecy wyrażają więcej niż tysiąc słów. Chciałbym ją przytulić... Właśnie w tym momencie wstać i wziąć ją w swoje ramiona, ucałować lśniące włosy, poczuć ciepło jej ciała i... pocałować. Tak, bardzo chciałbym ją pocałować i pokazać jej ile dla mnie znaczy i jak cholernie ją kocham.
Mike trąca moją rękę i wyrywa mnie z myśli.
-Co... - mówię do niego.
-Co jej jest? - pyta mnie wskazując na Kylie. Wzruszam ramionami, bo nie chcę się dzielić z kumplem, tym co czuję.
-Pokłóciliście się? - szepcze, a ja lekko kiwam głową.
Na szczęście Clice zwraca nam uwagę i Mike już nie zadaje mi żadnych pytań. Gdy dzwoni dzwonek Kylie nachyla się do Eleanor i szybko chce wyjść z sali, ale Clice woła ją, by została na chwilę. Kiwa głową i lekko ją opuszcza patrząc w podłogę, gdy wstaję i ją mijam, nie mogę się powstrzymać, by stanąć na chwilę obok niej, patrzę w jej profil i widzę, że jej oczy mimo opuchlizny stały się szeroko otwarte. Chcę coś powiedzieć, chcę ją błagać na kolanach, by mi wybaczyła, każdy dzień bowiem jest dla mnie katorgą. Podnoszę dłoń w kierunku jej splecionych na klatce piersiowej rąk i chcę złapać za jej dłoń. Dzielą nas centymetry, gdy ona gwałtownie odsuwa dłoń i robi kilka kroków w stronę biurka Clice. Obracam tylko lekko głowę za widokiem jej ciała i wychodzę. W pizdu wychodzę.
-Co to było? - pyta mnie Mike. Nie odpowiadam mu, tylko idę prosto w stronę tylnego wyjścia, by móc się uspokoić.

(...)
Kylie ignoruje mnie na wszelkie możliwe sposoby, nawet zadbała o to, by nie siedzieć ze mną na lekcji u Huntera i Blooma. Ten drugi doprowadza mnie do niemożliwości - jest z powrotem milutki i wspaniały z czego wszyscy dookoła się niezmiernie cieszą prócz mnie. Ja wiem dlaczego nastąpił powrót ulubieńca klasy, ja wiem, że omamił Ky i zrobił jej wodę z mózgu plecąc same bzdety na swój, ale i na mój temat. Moja dłoń aż piecze mnie od ciągłego spinania i układania w pięść i bardzo chętnie wstałbym i zatłukł go na śmierć. Nie obchodzą mnie konsekwencje prócz jednej jaką jest Kylie, która nigdy mi nie wybaczy, gdybym to zrobił i zostanę sam jak palec bez kobiety mojego życia. Specjalnie próbuje mnie rozjuszyć uśmiechami w stronę Kylie i ciągłymi pochwałami tego, jaka jest bystra i mądra. Widzi w niej jakąś pierdoloną bogini i wszystko co robi, robi dokładnie tak, bym widział i słyszał i tylko się wkurwiał. Nie wytrzymuję tego i zwyczajnie łapię za plecak i wychodzę z sali trzaskając drzwiami do tego stopnia, że szklana gablota z pucharami naszej drużyny koszykarskiej zaczyna drżeć. Idę prosto w stronę drzwi wyjściowych i już w holu odpalam papierosa. Wychodzę na dwór i wypuszczam z siebie dym i zauważam na dole stojącą z walizką Hailey. Widzę jak na mnie patrzy, ale to jest moment, kiedy mogę porozmawiać z osobą bezstronną - chociaż co ja się oszukuję.
-Hej... - mówię w jej stronę, na co podnosi okulary przeciwsłoneczne i odpowiada mi. - Ty też nie będziesz ze mną rozmawiać? - pytam, na co ona przeczy.
-Jestem zła na ciebie, że poszedłes do tego debila i w taki sposób do niego powiedziałeś.- mówi szczerze i dosadnie. - Ale zrobiłabym tak samo, dlatego cię rozumiem i zrobię wszystko, żeby Kylie zmieniła do ciebie nastawienie. Zależy mi na niej, a ona przy tobie to prawdziwa ona, ta której mi zabrakło po jej załamaniu...- mówi szczerze.- Zrobię to tylko dlatego...
-Nawet nie wiesz ile ulgi dają mi twoje słowa... - mówię jej z lekkim uśmiechem.
-Problem w tym, że małe szanse, że mi się uda. Sam wiesz, jaka jest Kylie, jaki to ciężki charakter.- mówi.
-Ze mną nie chce rozmawiać, odpycha mnie, ignoruje... - przeczesuję włosy palcami.
-To jest jej obrona... - mówi Hailey, a ja wyrzucam spalonego papierosa na ziemię. Wcale nie chciałem palić.- Wytłumacz mi Harry, dlaczego ty jesteś do tego Blooma tak uprzedzony... Czy to tylko dlatego, że lubi Kylie?
-Hails, nie narażałbym się, gdyby nie to, że on przyjeżdża pod jej budynek i obserwuje ją w oknach. Portier powiedział mi, że ten samochód podjeżdża co wieczór i stoi tam do mniej więcej 23...- w tle rozlega się dźwięk dzwonka. -...tak jak Kylie idzie spać i dopiero odjeżdża.- mówię, a mina Hailey staje się poważna.
-To nie jest nadinterpretacja albo przerwrazliwienie na jego punkcie, albo pomyłka co do auta? - pyta mnie Hailey.
-Nie, Hails, numery się zgadzają. Ale to dla niej żaden dowód.- mówię.
-Spróbuję z nią porozmawiać. Obiecuję Ci.- mówi Hailey i nagle zza moich pleców wychodzi Kylie, która bez słowa łapie za walizkę siostry. Blondynka bez słowa idzie za siostrą i słyszę tylko: Dlaczego z nim rozmawiałaś?
Boli mnie to jak cholera, ale ufam Hailey i wiem, że postara się zmienić nastawienie Kylie.

(...)

-Tak po prostu z niego zrezygnujesz? - Hailey chodzi za mną wokół wyspy kuchennej, gdy ja nie chcę jej odpowiedzieć na pytanie. - Nie zachowuj się jak dziecko.
-A co ja mam ci powiedzieć... - staję wreszcie w miejscu i patrzę na moją siostrę. - Tęsknię za nim do granic możliwości, rozumiesz? Tęsknię za nim! Ale ja nie mogę mu tego odpuścić ot tak! Prosiłam go, OBIECAŁ MI... - akcentuję ostatnie słowa.-...a okłamał mnie... I ja nie mogę mu odpuścić. Nie mogę.- mówię i siadam wreszcie na kanapie chowając twarz w dłoniach.
-Ale on już poczuł to, jak mu na tobie zależy, on już poczuł ten ciężar, że złamał obietnicę i on bardzo tego żałuje...- mówi moja siostra, na co podnoszę na nią wzrok.
-Oooo... Widzę cię przekabacił swoimi kłamstwami... - mówię, a moja siostra wywraca oczami.
-Jesteś jak cholerny dzieciak. - mówi podnosząc na mnie głos, co mnie dziwi, bo nigdy tego nie robi.
-Hailey on musi pocierpieć, za to co zrobił, za to jak odezwał się do Blooma i za to, że mnie okłamał, chociaż wiedział doskonale, że dla mnie kłamstwo jest zdradą. Musi to poczuć.- odpowiadam.
-Boże... - moja siostra szepcze pod nosem i wstaje.- Tłumaczę ci, że już to rozumie.
-Moim zdaniem niedostatecznie.- odpowiadam szybko.
-Nie szkoda ci tego czasu, który Ci został? Za miesiąc kończysz szkołę, jesteś z nim tak szczęśliwa i teraz będziesz marnować ten czas i się mścić? - pyta moja siostra, na co nie reaguję.- Zastanów się, ile szczęścia daje ci ten chłopak, jak się przy nim uśmiechasz i jak się czujesz... Czy z powodu takiej głupoty... - chcę się wtrącić, ale Hailey mi nie pozwala. -... pozwolisz, żeby twoje szczęście zniknęło? Gwarantuję ci, że kiedy stąd wyjedziesz będziesz tego żałować, jak niczego nigdy nie żałowałaś... - mówi dosadnie moja siostra.
Zapada między nami cisza. Hailey niestety ma rację. Harry to osoba, która jako jedyna potrafi u mnie wywołać emocje, których nikt nigdy nie potrafił mi pokazać. Kocha mnie, jest dla mnie bardzo ważny i jestem z nim szczęśliwa.
-Nie mogę tak po prostu odpuścić...- mówię, a Hailey siada obok i obejmuje mnie.
-Daj mu jeszcze przez dwa dni do zrozumienia, że jesteś zła, ale potem odpuść, daj mu buziaka, przytul i powiedz, że cię wkurwia, ale jest dla ciebie ważny. - mówi Hailey, na co uśmiecham się i przytulam się do niej.
-Chodźmy gdzieś się napić... - mówi moja siostra.
-Po co, ja mam tutaj alkohol... - oznajmiam jej wskazując na półkę z butelkami alkoholi.
-Nie właśnie, wyjdźmy na miasto.
Jest już dość późno i choć bardzo nie chce mi się ruszać z mieszkania to ulegam siostrze i przebieram się w dżinsy, koszulkę i kurtkę skórzaną. Robię kucyka i maluję lekko usta błyszczykiem. Hailey zarządza, że pójdziemy do pubu/klubu, gdzie kiedyś byłyśmy i gdzie spotkałam Chrisa. I całe szczęście, że o tym właśnie miejscu pomyślała...
Gdy wchodzimy do Bermondu zajmujemy lożę niedaleko drzwi, jest lekko schowana, odgrodzona od głośników, tak że lepiej się słyszymy. Hailey zamawia dla nas całą partię alkoholi, mnóstwo shotów, po kilka drinków przeróżnej klasy. Rozmawiamy o wszystkim, a moja siostra też zwierza mi się ze swoich problemów zawodowych z jej agencją, że najprawdopodobniej nie przedłuży z nimi kontraktu, bo nie działają tak, jak było w umowie i jak ona by chciała by było. Po wypiciu wszystkiego, co miałyśmy chcemy się zbierać do domu, zamawiam taksówkę i w korporacji mówią o 5 minutach oczekiwania. Wstajemy z loży, na co Hailey wystawia palec za mnie i mówi.
-Ky, patrz! - momentalnie się odwracam i widzę pijanego Harry'ego, który jest prowadzony za rękę do toalety przez czarnowłosą, skąpoubraną dziewczynę. Z mojej głowy alkohol wyparowuje w ciągu sekundy...
Wychodzę z loży i patrzę na domykające się drzwi.
-Chodź, wychodzimy... - mówi Hails łapiąc mnie za rękę.
-Nie, ja to muszę sprawdzić.
-Ky... - moja siostra chce interweniować, ale ja już stawiam kroki w kierunki łazienki. Dłonią dotykam ciepłej jeszcze klamki i wchodzę do środka.
To co dobiega do moich uszu jest dla mnie torturą... Nikt nigdy tak mnie nie skrzywdził, jak Harry dziś... Z moich oczu wypływają łzy i ściekają w dół mojej twarzy. Jej głos wypowiadający jego imię. To dla mnie zbyt dużo...
Wychodzę jak najszybciej mogę z łazienki, wpadam na dwie dziewczyny i na jedną z nich wylewam drinka, którego trzymała w dłoni, nawet nie reaguję. Mijam Hailey bez słowa i za wszelką cenę, chcę wyjść... Potrzebuję świeżego powietrza. Gdy do moich płuc dociera tlen gula w gardle w ciągu krótkiej chwili jest tak wielka, że nie jestem w stanie nic z siebie wydusić. Czuję dłonie Hailey na swoim ramieniu.
-Twoja kurtka Kylie, gdzie... Pójdę po nią...- mówi moja siostra.
Jestem tak przytłoczona faktem, że Harry mnie zdradził...
Harry
Wręczam pieniądze Penelope i dziękuję jej za towar, chowam mała saszetkę w kieszeni spodni i ona każe mi wyjść jako pierwszemu. Odstresuję się trochę innym dymem, bo papierosy nie dają rady... Marihuany jest lepsza. Z uśmiechem na ustach opuszczam łazienkę i od razu w oczy rzuca mi się Hailey.
-Hailey! - krzyczę do niej, a ona ze śmiertelnie poważną miną podchodzi do mnie.
-Wiesz co... Tak ci zależało na Kylie, a ty w toalecie w klubie zaliczasz laski... - cedzi. -... To koniec. Tego ci już nie wybaczy.
Po czym odwraca się i idzie w stronę drzwi trzymając w dłoni kurtkę Kylie. Patrzę zszokowany w stronę drzwi na to, jak powoli się zamykają. Pędem ruszam w stronę wyjścia i jedyne co widzę to odjeżdzającą taksówkę.
Co ja najlepszego zrobiłem...

****
Miłego wieczorku z Kylie i Harry'm :)

Continue Reading

You'll Also Like

111K 8.3K 53
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
48.3K 1.8K 110
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
5K 501 20
Popuparny i przebojowy chlopak aspirujący na zostanie aktorem grajacym w filmach akcji. Przecież może wszystko z pieniędzmi i wpływowych rodzicami. Ż...
12K 695 46
Vivienne Stonewall, 16 letnia dziewczyna, przenosi się do szkoły swojego brata, Caleb'a, czyli do Akademii Królewskiej. Tam poznaje grupę przyjaciół...