Rozdział 56

703 48 7
                                    



Podnoszę głowę z poduszki i wzdycham cicho pod nosem. Po trzech dniach wolnego (weekend i dzień po kłótni z Harry'm nie poszłam do szkoły) postanawiam się pojawić na zajęciach, żeby nie mieć dużych zaległości. Pewnie po głowie ci chodzi droga czytelniczko konkretne pytanie.
Jak się czuję?
Fatalnie.
To chyba najbardziej odpowiednie słowo na moje samopoczucie. Dziwna pustka, która była wypełniona Harry'm. Nie widziałam go trzy dni i moja psychika potrzebuje go zobaczyć mimo tego, że wciąż mam do niego ogromny żal i pewnie się zdenerwuję, jak tylko go zobaczę. Wzdycham cicho na wspomnienie o smsach, które dostawałam, gdy się budziłam.
Nie mogę tak myśleć.
Między mną, a nim jest koniec, nie mogę widywać się z człowiekiem, który okłamał mnie w taki sposób i gadał takie bzdury. Gdy wybieram czystą bieliznę mój telefon zaczyna dzwonić, a na ekranie pojawia się zdjęcie mojej siostry.
-Ky będę u ciebie wieczorem.- mówi, gdy tylko odbieram.
-Co? Przylatujesz? - pytam z niedowierzaniem. Wreszcie po trzech dniach się uśmiecham i pewnie ten uśmiech wygląda okropnie, bo zwyczajnie sprawia mi ból.
-Muszę być z tobą teraz, a przy okazji odwiedzę dwa miejsca w Londynie jak będziesz w szkole. - mówi.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę... - mówię.
-Już masz tak wyzuty głos z uczuć, że nie słyszę twojej radości. - mówi moja siostra, na co wzdycham cicho.
-O tym porozmawiamy wieczorem Hailey. Zobaczę go dziś i muszę być twarda.- mówię, na co ona potwierdza moje słowa.
-Trzymam kciuki. Do zobaczenia.- kończy moja siostra. Odkładam telefon i trzymając bieliznę w rękach idę do łazienki, by wziąć prysznic. Pod wpływem gorącej wody moje ciało się rozluźnia do tego stopnia, że przechodzą mnie dreszcze. Polewam się płynem jaśminowym i wcieram w skórę, czując się błogo i kompletnie inaczej niż przez ostatnie trzy dni. Spędziłam je na kanapie lub w łóżku patrząc w ścianę lub sufit, nie mogłam i wciąż nie mogę przestać myśleć o tej całej chorej sprawie. Nie zdawałam sobie sprawy do czego może doprowadzić zazdrość. Gdyby jeszcze było o co, czy kogo, gdyby to było uzasadnione... Podeszłabym do tego inaczej. Ale nie.
Zakręcam wodę i wychodzę z kabiny, dłonią przecieram zaparowane lustro i wzdycham na widok moich bardzo przekrwionych oczu. Dobra no, macie mnie, przez te trzy dni nie tylko patrzyłam w sufit czy ściany, trochę płakałam. Trochę dużo. Ok, bardzo dużo.
Opuszczam wzrok i staram się zrobić wszystko, żeby jakoś wyglądać i uniknąć zbędnych pytań o to, czy coś się stało.
Oczy są czerwone i będą, ale mogę mieć wymówkę, że to zwykła alergia.
Na Harry'ego...
Może świeżo wysuszone włosy plączę w warkocza, z którego wychodzą mi pojedyncze kosmyki włosów. Narzucam na plecy codzienną marynarkę w kratkę i poprawiam czarne spodnie.
Za nic nie mogę okazać swojej słabości przy Harry'm, nie jestem typem słabiaka, chociaż w mojej duszy jest wielka dziura to na zewnątrz będę dumną i twardą. Wciąż seksowną. Wciąż znającą siebie.
Biorę głęboki wdech patrząc w swoje odbicie i nakładam okulary przeciwsłoneczne, na ramię narzucam torebkę, a przed samym wyjściem z mieszkania pakuję całą kosmetyczkę kosmetyków. Na wszelki wypadek jak to się mówi. Podnoszę głowę z poduszki i wzdycham cicho pod nosem. Po trzech dniach wolnego (weekend i dzień po kłótni z Harry'm nie poszłam do szkoły) postanawiam się pojawić na zajęciach, żeby nie mieć dużych zaległości. Pewnie po głowie ci chodzi droga czytelniczko konkretne pytanie.
Jak się czuję?
Fatalnie.
To chyba najbardziej odpowiednie słowo na moje samopoczucie. Dziwna pustka, która była wypełniona Harry'm. Nie widziałam go trzy dni i moja psychika potrzebuje go zobaczyć mimo tego, że wciąż mam do niego ogromny żal i pewnie się zdenerwuję, jak tylko go zobaczę. Wzdycham cicho na wspomnienie o smsach, które dostawałam, gdy się budziłam.
Nie mogę tak myśleć.
Między mną, a nim jest koniec, nie mogę widywać się z człowiekiem, który okłamał mnie w taki sposób i gadał takie bzdury. Gdy wybieram czystą bieliznę mój telefon zaczyna dzwonić, a na ekranie pojawia się zdjęcie mojej siostry.
-Ky będę u ciebie wieczorem.- mówi, gdy tylko odbieram.
-Co? Przylatujesz? - pytam z niedowierzaniem. Wreszcie po trzech dniach się uśmiecham i pewnie ten uśmiech wygląda okropnie, bo zwyczajnie sprawia mi ból.
-Muszę być z tobą teraz, a przy okazji odwiedzę dwa miejsca w Londynie jak będziesz w szkole. - mówi.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę... - mówię.
-Już masz tak wyzuty głos z uczuć, że nie słyszę twojej radości. - mówi moja siostra, na co wzdycham cicho.
-O tym porozmawiamy wieczorem Hailey. Zobaczę go dziś i muszę być twarda.- mówię, na co ona potwierdza moje słowa.
-Trzymam kciuki. Do zobaczenia.- kończy moja siostra. Odkładam telefon i trzymając bieliznę w rękach idę do łazienki, by wziąć prysznic. Pod wpływem gorącej wody moje ciało się rozluźnia do tego stopnia, że przechodzą mnie dreszcze. Polewam się płynem jaśminowym i wcieram w skórę, czując się błogo i kompletnie inaczej niż przez ostatnie trzy dni. Spędziłam je na kanapie lub w łóżku patrząc w ścianę lub sufit, nie mogłam i wciąż nie mogę przestać myśleć o tej całej chorej sprawie. Nie zdawałam sobie sprawy do czego może doprowadzić zazdrość. Gdyby jeszcze było o co, czy kogo, gdyby to było uzasadnione... Podeszłabym do tego inaczej. Ale nie.
Zakręcam wodę i wychodzę z kabiny, dłonią przecieram zaparowane lustro i wzdycham na widok moich bardzo przekrwionych oczu. Dobra no, macie mnie, przez te trzy dni nie tylko patrzyłam w sufit czy ściany, trochę płakałam. Trochę dużo. Ok, bardzo dużo.
Opuszczam wzrok i staram się zrobić wszystko, żeby jakoś wyglądać i uniknąć zbędnych pytań o to, czy coś się stało.
Oczy są czerwone i będą, ale mogę mieć wymówkę, że to zwykła alergia.
Na Harry'ego...
Może świeżo wysuszone włosy plączę w warkocza, z którego wychodzą mi pojedyncze kosmyki włosów. Narzucam na plecy codzienną marynarkę w kratkę i poprawiam czarne spodnie.
Za nic nie mogę okazać swojej słabości przy Harry'm, nie jestem typem słabiaka, chociaż w mojej duszy jest wielka dziura to na zewnątrz będę dumną i twardą. Wciąż seksowną. Wciąż znającą siebie.
Biorę głęboki wdech patrząc w swoje odbicie i nakładam okulary przeciwsłoneczne, na ramię narzucam torebkę, a przed samym wyjściem z mieszkania pakuję całą kosmetyczkę kosmetyków. Na wszelki wypadek jak to się mówi.
(...)
Gdy dojeżdżam do szkoły widzę, że auto Harry'ego jest zapakowane tam, gdzie zawsze i obok niego jest luka wymarzona dla mojego samochodu - jadę jednak dalej, znacznie dalej od wejścia i postanawiam wejść od strony trybun. Przed wyjściem na zewnątrz sprawdzam oczy i... nic już z nimi nie zrobię. Wzdycham cicho i ruszam w stronę szkoły. Przechodzę koło kawiarni w stronę korytarza, żeby wziąć książki z szafki. Tam zauważam Eleanor i Alanę, które dyskutują z jedną z dziewczyn z ich koła naukowego, widząc mnie szybko kończą rozmowę. Uśmiecham się do nich i... tak, uśmiech sprawia mi wciąż ból. Niemiłosierny.
-Kylie co ci się stało?- pyta Alana przyciągajac mnie do siebie, by móc dokładniej sprawdzić co z moimi oczami.
-Spokojnie...- chichoczę. - To tylko alergia, wzięłam już stosowne leki, za godzinkę powinno być lepiej. - mówię i otwieram szafkę.
-Całe szczęście, myślałam, że płakałaś. - mówi, a ja od razu to neguję.- A tak z innej beczki, widziałaś się z Harrym? - pyta.
Przeczę nie spoglądając na nie.
-Ponoć w piątek odwalił taką manianę, że szkoda słów... - mówi Eleanor.
-Co się stało? — nie chcę pytać, ale nie chcę też, by dziewczyny zaczęły wypytywać. Nie chcę.
-Pół szkoły o tym mówi... - mówi Alana.
-Ponoć Harry był w piątek wieczorem w Bermond, nachlał się, że prawie z nim nie było kontaktu i zaczął się rzucać do kogoś. Wywiązała się bójka i wywalili go z klubu, dostał gazem po oczach, siostra po niego przyjeżdżała...
-...kabaret normalnie... - komentuje Alana.
Odwracam się do dziewczyn tyłem, bo moje oczy zachodzą łzami. Tylko dlaczego ja znów płaczę... Chciał odciąć się od rzeczywistości, gdzie mnie nie ma, zrobił to kompletnie inaczej, nie tak jak on. Potrzebował odskoczni? Zapomnienia? Tęskni... Kocha mnie... Potrzebował znieczulenia...i...pękł.
Nie Kylie... Nie może to w tobie spowodować poczucia winy, to nie ty byłaś winna, a Harry. Nie byłoby bójki w klubie, gdyby nie jego chora zazdrość i brak szacunku do Blooma. Mrugam bardzo intensywnie oczami i odwracam się do dziewczyn, które żarliwie o całej sytuacji dyskutują. Muszę się trzymać. Nie pęknę. Nie mogę. Nie ma opcji.
Idziemy na górę po schodach na lekcję do prof. Clice, dzwonek dzwoni, a ja widzę, jak Mike puszcza Harry'ego przodem i zamyka drzwi. Wstrzymuję powietrze, gdy Alana otwiera drzwi i wpuszcza Eleanor, a potem mnie...
Harry
Długo się zastanawiałem nad tym, czy dla niej będzie to tak trudne, jak dla mnie... Czy ta decyzja spłynie po niej i będzie grała dumną... Byłem wkurwiony, bo inaczej tego nazwać nie można - ot tak zrezygnowała z uczucia, którego nigdy nie doświadczyła. Ot tak odwróciła się ode mnie, jak gdybym nic dla niej nie znaczył. Ot tak...
Gdy wchodzi do sali wstrzymuję oddech... Przyglądam się jej opuchniętym oczom, ale nie podnosi na mnie wzroku tylko siada w ławce z dziewczynami. Pewnie kątem oka widzi jak ją obserwuję, ale niczego nie okazuje. Po prostu otwiera zeszyt i wpatruje się w pustą przestrzeń kartki. Clice gada o jakichś pierdołach, a potem przechodzi do lekcji, Kylie się nie rusza, nie reaguje tak jak zwykle. Nie dotyka włosów w zamyśleniu, nie puka ołówkiem w skronie, nie ogląda swoich paznokci, nie rozmawia z dziewczynami. Sztywno siedzi i zapisuje co mówi Clice, a w międzyczasie coś rysuje na marginesach. Jest zdołowana, widzę to jak siedzi, jej zgarbione plecy wyrażają więcej niż tysiąc słów. Chciałbym ją przytulić... Właśnie w tym momencie wstać i wziąć ją w swoje ramiona, ucałować lśniące włosy, poczuć ciepło jej ciała i... pocałować. Tak, bardzo chciałbym ją pocałować i pokazać jej ile dla mnie znaczy i jak cholernie ją kocham.
Mike trąca moją rękę i wyrywa mnie z myśli.
-Co... - mówię do niego.
-Co jej jest? - pyta mnie wskazując na Kylie. Wzruszam ramionami, bo nie chcę się dzielić z kumplem, tym co czuję.
-Pokłóciliście się? - szepcze, a ja lekko kiwam głową.
Na szczęście Clice zwraca nam uwagę i Mike już nie zadaje mi żadnych pytań. Gdy dzwoni dzwonek Kylie nachyla się do Eleanor i szybko chce wyjść z sali, ale Clice woła ją, by została na chwilę. Kiwa głową i lekko ją opuszcza patrząc w podłogę, gdy wstaję i ją mijam, nie mogę się powstrzymać, by stanąć na chwilę obok niej, patrzę w jej profil i widzę, że jej oczy mimo opuchlizny stały się szeroko otwarte. Chcę coś powiedzieć, chcę ją błagać na kolanach, by mi wybaczyła, każdy dzień bowiem jest dla mnie katorgą. Podnoszę dłoń w kierunku jej splecionych na klatce piersiowej rąk i chcę złapać za jej dłoń. Dzielą nas centymetry, gdy ona gwałtownie odsuwa dłoń i robi kilka kroków w stronę biurka Clice. Obracam tylko lekko głowę za widokiem jej ciała i wychodzę. W pizdu wychodzę.
-Co to było? - pyta mnie Mike. Nie odpowiadam mu, tylko idę prosto w stronę tylnego wyjścia, by móc się uspokoić.

Just A Friend (Harry Styles Fanfiction) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz