Rozdział 21

2.2K 77 8
                                    


W sobotę rano jadę do Harry'ego, by oznajmić mu, że dziś wieczorem zabieram go na koncert. Otwiera mi zaspany, ale gdy tylko widzi mnie - zostawia drzwi otwarte i wraca do łóżka. W jego mieszkaniu panuje totalna ciemność mimo tego, że słońce od dawna już świeci.

-Harry! Wstawaj!- mówię kładąc na stole w jego kuchni pudełko z naleśnikami, które zrobiłam dziś dla siebie i Hailey , którą odwiozłam na samolot godzinę temu.

-Daj mi spokój Kylie...- mówi z głosem stłumionym poduszką.

-Wstawaj, przywiozłam ci jedzenie... Ostygnie do końca...- mówię i idę ku oknie przy którym śpi. Odsuwam zasłony i otwieram balkon, by do środka mogło wlecieć trochę powietrza, które mam nadzieję, go ocuci.

-Kylie...- marudzi i chowa głowę pod kołdrę.

-Harry... No proszę, mam coś dla ciebie poza śniadaniem, ale to musisz wstać...- mówię siadając na jego materacu.

-Co to?- pyta po chwili.

-Zobaczysz...- mówię i nachylam się, odchylam lekko kołdrę i gdy widzę jego małe oczy – uśmiecham się.

-Wstawaj śpioszku...- mówię, a on przewraca się na plecy i ja momentalnie siedzę na jego brzuchu. Odgarniam włosy do tyłu i daję mu buziaka w usta, na co się uśmiecha.

-Możesz mnie tak budzić co ranek...- mówi, na co czuję, że moje policzki zaczynają mnie piec.

-Dobra, możesz sobie pomarzyć...- mówię i wstaję z niego. Łapię za kołdrę i ściągam ją z niego, na co marudzi.

Wstaję kilka sekund później, gdy jego rozgrzanej skóry dotyka zimne powietrze z dworu. Ubiera spodnie od dresów i zamyka balkon. Z nagim torsem idzie w moją stronę i włącza czajnik.

-Ale masz śmieszne włosy...- chichoczę pod nosem, na co on uśmiecha się i przeciera oczy. Ja wyciągam z pudełka naleśniki, które są jeszcze ciepłe, oblewam je syropem klonowym. Harry wtedy obejmuje mnie od tyłu i dotyka ustami mojej szyi, składa na niej delikatne pocałunki, które lekko mnie łaskoczą. Uśmiecham się pod nosem, gdy jego dłonie dotykają mojego odkrytego brzucha i suną po nim zahaczając palcami raz biustonosza, a raz gumki od dresów. Jego usta zatapiają się w moich włosach i czuję jak wdycha mój zapach.

-Pachniesz wiatrem...- mówi, na co chichoczę.

-Wiatr nie ma zapachu...- mówię odwracając się do niego przodem.

-Na tobie ma...- mówi i dotyka moich ust ustami. Najpierw delikatnie muska, a potem otwiera je szerzej i wsuwa język. Moje dłonie odnajdują ukojenie w jego włosach, ciągnę je i czuję, jak idealnie czują się moje palce właśnie między nimi. Delikatne, gęste, kędzierzawe, w całkowitym nieładzie. Mruczy mi w usta, a jego dłonie z kolei są już przy moim biuście i dotykają go w najbardziej namacalny sposób. Łaskoczę jego podniebienie językiem i zakańczam pocałunek muśnięciem.

-Naprawdę będziesz miał zimne...- mówię z uśmiechem i podaję mu talerz. On, także uśmiechnięty, łapie za widelec, a ja chcę zrobić nam po kubku kawy. Zalewam ją i podaję Harry'emu. Sięgam po torebkę i wyciągam dla niego koszulkę Linkin Park i dwa bilety, w tym jeden dla mnie. Kładę je na stole i przysuwam w jego stronę, gdy tylko kończy jeść ostatniego naleśnika.

-Co to?- pytam przeżuwając.

-Najpierw połknij, żebyś mi się nie zakrztusił...- uśmiecham się, na co on na mnie patrzy pytająco. Tak więc połyka i popija kawą, po czym przesuwam ku niemu koszulkę. Patrzy najpierw na bilet i jest oczy stają się okrągłe i błyszczące.

Just A Friend (Harry Styles Fanfiction) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz