Rozdział 63

673 43 8
                                    

Odkładam torebkę na słomiane krzesło, a zaraz po tym zsuwam z nóg szpilki.

-Narzucaj dresy, a ja zrobię kakao i kanapki z nutellą.- mówi Hazz zamykając drzwi na klucz, na jego słowa zaczynam się śmiać i zaczynam się nad czymś bardzo ważnym zastanawiać. Podpieram dłonie o biodra i po głowie chodzi mi, czy dziś pomysł ze striptizem jest odpowiedni…

Atmosfera była dziś pełna „miłości” i czy przypadkiem nie wyjdę na desperatkę?

-O czym myślisz?- pyta mnie rozpinając koszulę. Uśmiecham się szeroko i obserwuję go.

-Mam być szczera?- unoszę brwi, na co on uśmiecha się nie rozumiejąc o co mi chodzi. Kiwa głową.- Zamierzałam ci po tej kolacji zatańczyć w nowej bieliźnie, którą mam pod sukienką…- Harry mierzy mnie od góry do dołu i przestaje odpinać guziki.- …ale chyba jestem bardziej w nastroju do przytulania, dresów i nutelli z kakao niż do striptizowania.- mówię mu szczerze, a on otwiera szeroko oczy.

-Wiesz jakie jest moje nastawienie…- mówi mi cicho.

-No wiem, ale to najwyżej jutro…- wzruszam ramionami.

-Ky… Ale skoro dziś się przygotowałaś, to ja bardzo chętnie przyjmę twój występ…- napiera, a ja już widzę o co chodzi.

Burza hormonów.

Tes-to-ste-roooooooooon…

Podnoszę na niego wzrok i krzyżuję ręce na klatce piersiowej.

-Och czyżby?- unoszę brew.

-Zdecydowanie…- mówi, a ja chcę go podkręcić. Odpinam ostatnie guziki jego koszuli i zsuwam ją z jego barków, odkładam na krzesło.

Muskam jego usta i w tym samym czasie łapię za pasek w jego spodniach, by je rozpiąć. Robię to pewnie i czuję, że powoli poziom adrenaliny we krwi rośnie. Swoimi pocałunkami chcę sprawić, że będzie czuł niedosyt i on właśnie zaczyna władać psychiką Hazzy. Zsuwam z jego pośladków dżinsy i chcę je pociągnąć w dół, więc klękam przed nim, cały czas patrząc mu w oczy.
-Ky... - mówi ostrożnie, na co uśmiecham się do niego szeroko.
-Nic nie mów.- szepczę. - Włącz tylko radio.
Hazz wyciąga stopy z nogawek i patrzy, czy zrobię to, o czym on skrycie marzy... Wpatruję się w opinające się na nim bokserki i zaczynam muskać materiał palcami. Delikatnie sunę opuszkiem wzdłuż całej długości czując, że... mój Harry bardzo się za mną stęsknił... Jego ciało działa na mój dotyk jak, gdyby kopnął go prąd.
Dosłownie.
Na jego nogach pojawia się gęsia skórka, a dreszcze przechodzą od góry do dołu.
-Kochanie... - mówi szeptem. -... nie baw się mną, bo nie dam rady...- prosi o ulgę. Ale ja dziś nie jestem od tego, by dać mu trochę ulgi, ale aby zadowolić i siebie i jego. Podnoszę się z kucaka i powoli przysuwam się do niego, by znów obdarować go pocałunkiem... Trochę bardziej intensywnym, jego dłonie chcą za wszelką cenę dobrać się do moich pośladków i zobaczyć jaką bieliznę ukryłam pod spodem, ale szybko interweniuję. Łapię za jego dłonie i trzymam je w mocnym uścisku, odwracam się tyłem do niego i prowadzę go za sobą w stronę łóżka... Sadzam go na nim i odsuwam się na 1,5 metra do tyłu, zaczynam poruszać biodrami i sunę dłońmi po strukturze mojej sukienki, a w duszy o śmiech przyprawia mnie mina Harry'ego totalnie niemogącego poradzić sobie z jego własną naturą i fizycznością. Musi aż oprzeć się rękoma od tyłu, by nie odlecieć, a jednocześnie dać trochę swobody swoim bokserkom... Zaczynam odpinać sukienkę z boku, a zamek idzie bardzo gładko w dół, powoli ściągam ramiączka wiedząc, że Hazz zaraz zwyczajnie padnie. Sukienka spada w dół, a ja jednym ruchem nogi odsuwam ją w bok, by mi w niczym nie przeszkadzała. Podnoszę na niego wzrok i uśmiecham się szeroko widząc jego rozchylone usta i rozpalone od ciśnienia krwi policzki.
-Ukróć mi te męki... - prosi szeptem.
Ale to jeszcze nie ten moment, na jego słowa schodzę nisko na nogach, by zaraz swoimi dłońmi dotykać dekoltu, nagiego brzucha, przerzucam włosy na jedno ramię i mrugam do niego okiem. Schylam się do przodu i prostuję nogi, by zaraz w seksowny sposób powrócić do wyprostowanej sylwetki. Robię krok w jego stronę i szturcham jego nogi, by je bardziej rozszerzył, na usta ciśnie mi się uśmiech widząc, w jakim, mój biedny Harry, jest stanie.
Bezbronny z naładowaną bronią...
Nachylam się delikatnie i sunę palcem po jego nodze w stronę bokserek. Zamyka oczy i delikatnie odchyla głowę do tyłu, zagryzam delikatnie wargi widząc jego wspaniałą szyję i drżące jabłko Adama. Jego widok powoduje, że zasycha mi w ustach i już mam z tyłu głowy, by zakończyć pokaz, przejść do konkretów. Próbuję jednak oddalić tę myśl i kontynuować to, co zaczęłam. Sunę palcem koło jego pachwin i umiejscawiam swoje prawe kolano koło jego lewego uda. Nachylam się nad nim i zaczynam delikatnie muskać jego podbrzusze, idę wyżej i wyżej, a szczególnie traktuję jego tatuaże, które nakręcają mnie do niezdrowego stopnia. W pokoju jedyne co słychać to delikatne, pulsacyjne brzmienie saksofonu, który rozbudza zmysły. Jego ciężkie oddechy wypełniają moje uszy znacznie bardziej niż sama melodia, dlatego chce się w nie jeszcze bardziej wsłuchać. Idę wyżej całując tors mojego Harry’ego, a następnie upragnioną przeze mnie szyję. Czuję, jak kładzie się delikatnie na plecach, a jego dłonie zaczynają dotykać moich ud. Nie chce mnie pospieszać, wiem, że jest mu dobrze. Przygryzam mu skórę pod uchem, a z jego ust wychodzi ciche: „Ty jesteś o wiele bardziej niegrzeczna niż się spodziewałem…”, uśmiecham się i skupiona na pocałunkach w okolicach twarzy sunę dłonią w dół jego brzucha. Harry wstrzymuje oddech, a dłoń, która wcześniej dotykała mojego uda teraz wbija palce z największą siłą. Jest na granicy wytrzymałości. Zaraz gwałtownie łapie powietrze i drugą dłonią za moje drugie udo – jak nic będę miała siniaki.

Just A Friend (Harry Styles Fanfiction) Where stories live. Discover now