Rozdział 47

1K 54 16
                                    

-Oni chcieliby cię bardzo poznać lepiej, a najlepiej jakbyś wzięła jakieś swoje koleżanki...- opieram się o szafkę obok jej, podczas, gdy ona szuka czegoś w swojej. Marszczy czoło i uśmiecha się na moje słowa.

-A może weźmy ich na kilka dni do LA... Tam na pewno znajdą jakieś dziewczyny, bo Amerykanki lecą na brytyjski akcent... Szczególnie myślę, że wyszło by, czekaj...- zastanawia się.-... Pete'owi?- patrzy na mnie pytająco, na co kiwam głową.

-Tak, jego akcent jest bardzo słyszalny, nawet ja go słyszę...- mówię.

-Ten miałby lasek na full...- mówi Kylie z pewnością i dalej czegoś szuka.

-Nie byłby zmartwiony...- mówię jej, na co ona uśmiecha się.-... mówisz, że Amerykanki lecą na akcent? Może powinienem go podrasować przed wyjazdem...- zaczynam się zastanawiać, ale Kylie po sekundzie rozumie moje słowa i przenosi wzrok na mnie.

-Nie będę się o nic zakładać, bo tylko źle na tym wychodzę, ale gdyby wiedziały tylko, że idziesz gdzieś ze mną to możesz być pewny, że będą do ciebie tylko koleżeńsko zarywać, a nie podrywać...- mówi pewnie i uśmiecha się zwycięsko.

-Jesteś postrachem w LA?- pytam ją z ciekawością. Kylie zaprzestaje czynności poszukiwawczych i zaczyna się z tajemniczym uśmiechem zastanawiać.

-Powiedzmy, że potrafię walczyć o swoje...- mówi z uśmiechem.

-A gdyby jakaś laska do mnie podeszła co byś zrobiła?- pytam ją krzyżując ręce na torsie.

-Za kudły i o ścianę...- mówi Kylie, na co zaczynam się śmiać. -...nie no...- chichocze i robi to tak uroczo. -...bez słowa bym cię przyciągnęła do siebie i dałabym ci najlepsze buzi na świecie...- mówi i wyciąga książkę z szafki, zamyka ją z hukiem, przyglądam się jej i uśmiecha się do mnie.

-Co się tak patrzysz?- uśmiecha się szerzej.

-Biłabyś się o mnie?- pytam ją, a ona zaczyna się śmiać.

-Jak trzeba by było stłukłabym nie jedną lepszą dupę ode mnie...- mówi z pewnością w głosie.

-Bo podrywałaby mnie?- upewniam się, ale moje serce jest już pod gardłem. Przybliża się do mnie, by coś mi powiedzieć.

-Tak...- odpowiada krótko, a ja korzystając z okazji, że nikt nie patrzy przyciągam ją i daję jej buziaka w usta. Odskakuje ode mnie i uśmiecha się szeroko.

-Och Styles...- mówi cicho i prowadzi mnie do sali, gdzie będziemy mieli lekcję z... cholera... Bloomem. Rozmawiamy wchodząc po schodach i wtedy zaczyna dzwonić dzwonek. Kylie siada na tej lekcji na moje nieszczęście z Alaną, z którą współpracowała nad zadaniem domowym, ja mam nieszczęsnego Mike'a. Po przeczytaniu obecności nie skupiam się wcale nad tym, czy moja praca warta jest jedynki, czy dwójki, ale obchodzi mnie jedno... czy będzie na nią patrzył tak jak to robił dziś rano...

-Co ty tak ściskasz tą pięść?- pyta Mike patrząc na mnie jak na debila.

-Łapią mnie skurcze w dłoni.- wypalam, by dał mi spokój i nie będę musiał wracać z nim do rozmowy. Po wysłuchaniu obecności Bloom przechodzi do lekcji i tak jak zawsze stoi przed tablicą, czy przy biurku, dziś ciągnie go w stronę ławek koło drzwi, gdzie siedzi Ky. To ona pierwsza zgłasza się do odczytania zadania domowego jej i Alany. Bloom nie odrywa od niej oczu, podczas gdy inni skupiają się na tym, co Ky czyta. Świdruje ją wzrokiem, a jego źrenice spadają raz na jej twarz, raz na jej piersi, a czasem zagląda pod ławkę... Dziś gościu się w ogóle nie hamuje, chyba go laska zostawiła i ma mocne potrzebny seksualne. Kylie kończy po chwili, a Bloom szeroko się do niej uśmiecha.

Just A Friend (Harry Styles Fanfiction) जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें