Rozdział 60

572 46 16
                                    

Gdy się przebudzam czuję, że moja głowa waży dobre 50 kg. Nie jestem jej w stanie podnieść z miękkiej poduszki, więc najpierw postanawiam otworzyć oczy. Mój wzrok pada na okno, które pamiętam przez mgłę, wczoraj wpatrywałam się w nie siedząc na łóżku, na którym przespałam całą noc. Widzę wyraźnie, że słońce powoli wstaje, kolorując niebo na kolor jasno pomarańczowy. Księżyc natomiast pozostawia tylko delikatną poświatę, by zaraz schować się przez pojawiające się promienie.

Jest ranek i to oznacza jedno – impreza Eleanor skończyła się dla mnie bardzo szybko.

Wszystko przez incydent z Holly, która zaczęła na mnie - sama nie wiem, jak to nazwać – wjeżdżać?

Przejrzała mnie. Moją psychikę. Moje nastawienie do Harry'ego. Przejrzała nawet to, że coś było między nami. Pękłam. Nie dałam rady, nie wytrzymałam ciśnienia i presji, która przecież cały czas na mnie ciąży. Mój film urywa się w momencie, kiedy ją uderzyłam, a raczej pchnęłam, ona upadła, a ja zaczęłam ją szarpać za piękne fatałaszki. Nie zrobiłam jej krzywdy, nie zamierzałam, chociaż za te wszystkie słowa naprawdę  należało jej się ostre manto. Po tym nic nie pamiętam... Mam lukę i ktoś będzie musiał mi ją wypełnić.

Podnosząc głowę, czuję, jak zbiera mi się na wymioty, ale zaczynam głęboko oddychać przez nos, by powstrzymać uczucie podnoszenia się nadmiaru alkoholu z poprzedniego wieczoru. Jednocześnie helikopter, który mam w głowie tylko wzmaga uczucie wymiotowania. Tu nie mogę do tego dopuścić, w domu mogę rzygać jak kot, ale nie tu. Nie zrobię jeszcze większego wstydu Eleanor.

Właśnie, Eleanor.

Powinnam ją przeprosić za zepsucie jej imprezy urodzinowej, za akcję, która nie powinna mieć miejsca, bo to był jej dzień, a nie rozwiązywania konfliktów dwóch powalonych lasek – tak, mówię również o sobie. Spoglądam na zegarek, który wskazuje 4:10 i postanawiam wrócić do domu. Nie bez słowa, ale zostawię El wiadomość, by się do mnie odezwała, jak się obudzi i ogarnie, bym mogła ją za wszystko przeprosić. Wstaję przytrzymując się drewnianego obicia ogromnego łóżka i powoli sunę ku drzwiom. Klamka skrzypi, więc staram się ją przekręcić jak najciszej, zaciskam usta w skupieniu, by nie zrobić większego hałasu. Drzwi odpuszczają i otwierają się na oścież, więc wychodzę z pokoju i idę ku salonowi. Tam spotyka mnie wielka i pozytywna niespodzianka.

Moja wspaniała ekipa przyjaciół śpi na jednej kanapie, wszyscy są przytuleni do siebie, otuleni kocami, pogrążeni w głębokim pijackim śnie. Dostrzegam Eleanor, która ma głowę opartą o ramię Mike'a, a rękę ma owiniętą wokół jego bicepsa. Jedynej osoby, której nie widzę jest Harry, ale i wkrótce jego znajduję. Śpi na miękkim dywanie obok posłania psa Eleanor, ma kilka poduszek pod głową i tak jak pozostali przykryty jest kocem. Tylko, że on ma koloru różowego i jest dla niego zdecydowanie za krótki... Kucam przy nim i zauważam, że w swojej dłoni trzyma swój telefon. W tym momencie przypomina mi się fakt, że ja też gdzieś miałam swój i zanim wyjdę koniecznie muszę go znaleźć. Wzdycham cicho i staram się bezszelestnie wyciągnąć z dłoni Hazzy jego telefon bym mogła zadzwonić do siebie.

Znam jego kod, więc zręcznie wciskam kolejne cyferki, by zaraz blokada się odblokowała. Pisał z kobietą imieniem Aisha, marszczę brwi i skroluję ich wymianę wiadomości trochę wyżej.

''Nie możesz mnie zdradzić Harry, że w ten sposób postępuję. Nie znam tej dziewczyny i też nie pokażę się jej, to może być dla mnie i dla mojego interesu niebezpieczne."

„Rozumiem cię, ale nie mogę nic zrobić, żeby ona mi uwierzyła, że wtedy w tej jebanej łazience między nami do niczego nie doszło..."- wstrzymuję oddech na moment i robi mi się niedobrze.

Just A Friend (Harry Styles Fanfiction) जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें