Rozdział 64

643 36 3
                                    

-Kyyyylie!!! - krzyczy Anne wysiadając z auta. Uśmiecham się szeroko i tak jak ona wyciągam ręce, by mocno ją uściskać. - Jak ja cię dawno nie widziałam!- przyciąga mnie do siebie i całuje w skroń.
Czy ja jestem w niebie?
Kobieta tuli mnie po czym odsuwa od siebie i przygląda mi się.
-... schudłaś... Niedobrze... Zaraz zrobię coś pycha do jedzenia... - mówi i dotyka dłonią mojego policzka.
-Tak miło Panią widzieć... - mówię z wielką szczerością, a ona uśmiecha się szerzej i pokazuje dołeczki, na których widok absolutnie mięknę.
-Cześć mamo... - mówi Harry, który stoi z boku. Zazdrosny?
-Cześć kochanie... - przytula go Anne.
-Mój brat zawsze robił taką minę jak był mały... - mówi Gemma wychodząc z auta.- ...zawsze w momencie, gdy to mnie przytulała mama, a nie jego... - dodaje.
-Weź Gemma... - obrusza się Hazz mocno tuli mamę. Siostra Stylesa podchodzi do mnie i mocno bierze mnie w ramiona, piszczymy sobie cicho i tulimy. Dość długo się nie widziałyśmy. Za nią ustawia się chłopak, wysoki blondyn z dużymi niebieskimi oczami i szerokim uśmiechem.
-Hej Kylie, bardzo mi miło, jestem Michael. - wystawia rękę, by mi się przedstawić.
-Mi również jest bardzo miło wreszcie poznać nowego chłopaka Gem... - uśmiecham się szeroko. Kolejny do powitania jest Robin, który z wielkim uśmiechem na twarzy ściska mnie mówiąc jednocześnie, że też się stęsknił za synową. Rumienię się...
Wprowadzam ich wszystkich do domku, który wysprzątałam na błysk. Ściągnęliśmy z Harrym meble ogrodowe z piętra i umiejscowiliśmy na małym patio koło okna balkonowego. W skutek tego na górze powstało dużo miejsca na dwuosobowy materac i znalazła się kanapa wcześniej zasłonięta meblami. Rodzina H. rozpakowuje się i zajmuje odpowiednie miejsca w domku, po czym Anne postanawia, że dziś na kolację upieczemy kiełbaski. Robin wpada na pomysł zrobienia grilla, koło którego będziemy siedzieć i Anne przystaje na to.
-Trzeba tylko dokupić pieczywa i dodatków, majonez, ketchup... Może jeszcze parę kiełbas na grill... - mówi Gemma sprawdzając szafki.
-Pojadę z Harrym... - mówię patrząc na stojącego w ciszy Stylesa. Wszyscy przenoszą na niego wzrok.
-Harry wszystko ok? - pyta go mama, a on kiwa głową i sięga po kluczyki. Anne robi mi listę zakupów i zaraz bierze się za robienie sałatki.
Wychodzimy z domku, a Harry wzdycha cicho.
-Co jest? - pytam go, jak tylko ruszamy.
-No właśnie to... - mówi pod nosem.-...czy ty widzisz co tu się dzieje? Nie ma ciszy, nie ma spokoju, ja nawet pocałować cię nie będę mógł, bo wszystkie oczy będą na nas. - mówi przyspieszając na leśnej drodze.
-Ale Hazz, to będzie wspaniały czas, wyjątkowe parę dni... Twoja mama też się za tobą stęskniła i nie możesz jej okazywać jakiegoś odrzucenia, bo chcesz spędzać czas ze mną... - mówię mu. -...a ja się bardzo cieszę, że oni wszyscy są tutaj...- dodaję poprawiając włosy.-... czuję się, jakbym naprawdę była częścią twojej rodziny...
-Jesteś... - mówi łapiąc mnie za rękę.
Przenoszę na niego wzrok i zaciskam nasze dłonie w mocnym uścisku.
-Kocham cię Kylie... - mówi cicho i całuje moja dłoń. Uśmiecham się szeroko i nachylam się aby dać mu buziaka w policzek.
-Ale wiesz co... Z drugiej strony cieszę się, że oni tu są... - odzywa sie zaraz, gdy staram się odnaleźć jakąś fajną stacje radiową.-...widzę ich tak rzadko, od święta właściwie... To dla mnie, znaczy dla nas przyjechali tutaj na te parę dni... Przejechali tyle kilometrów...
-Właśnie... To jest odpowiednie podejście do sprawy... - stwierdzam.-...ciesze się bardzo, że oni o nic nie pytają, nic nie sądzą na nasz temat tylko akceptują to co jest między nami... - mówię.
-...bardzo to szanują... - dodaje Hazz.
-...i właśnie dlatego mam ten komfort przebywania z nimi...-uśmiecham się pod nosem. -Mogę się zachowywać przy nich swobodnie, trzymać cię za rękę nie słysząc pytania "a ile to już jesteście w związku?" - wywracam oczami.
Harry chichocze i przyznaje mi rację.
Wkrótce dojeżdżamy do sklepu. Harry parkuje na małym parkingu wśród aut mieszkańców miasteczka, wysiadamy i idziemy po wózek, bo w międzyczasie Anne wysłała nam listę dodatkowych rzeczy. Przyda się.
-Twoja mama chyba nie będzie zła, jeśli pojedziemy pojutrze na jacht, hm? - pytam Harry'ego zastanawiając się nad tym, którego ogórka wybrać. Harry sięga po winogrono i zjada jedno, by ocenić smak, zaraz bierze kiść w rękę i pakuje do torby.
-Nie, myślę, że nawet taki dzień z Robinem przyda im się. Lubią wziąć leżaki, iść na klif i spędzić tam cały Boży dzień. Mama z książką, Robin przysypia i sam też czyta... Taki odpoczynek we dwoje. - stwierdza Harry.
Wzruszam ramionami i przystaję na jego opinię. W głośnikach supermarketu zaraz po tym jak kierowniczka wołana jest po pomoc do jednej z kas rozlega się piosenka, przy której uśmiech od razu pojawia się na mojej twarzy.
-Nasza piosenka z wesela twojego taty. - kwituje Hazz i zaczyna ją nucić. Sunie wózek do kolejnych alejek podrygując w rytm piosenek. Wygląda przekomicznie - trochę jak upośledzona męska ballerina. Już zginam się ze śmiechu, gdy ta ballerina zaczyna mnie łapać za ręce i obracać w rytm refrenu. Wygina mnie, podnosi... Normalnie moskiewski balet. Ludzie chodzą koło nas i obserwują, jak gdybyśmy byli z dalekiej planety.
A ja tego wariata... Cenię ponad wszystko. Trzyma mnie w górze i patrzy w moje oczy, szepcze tylko te parę słów: "But you heard it, darling, you look perfect tonight".
Oj Harry... Skradasz moje serce z dnia na dzień coraz bardziej.
Daję mu buziaka w usta i za rękę prowadzę w kolejne alejki.
-Wiesz co... - zaczynam, a w tym momencie Harry odrywa wzrok od półek pełnych w papiery toaletowe.-...nurtuje mnie jedna rzecz.
-Jaka? - pyta podchodząc do półki, by wziąć ten o zapachu kwiatów.
-Nie chciałeś, aby twoja rodzina nam przeszkadzała, żebyśmy byli tylko we dwoje...i najlepiej nie wychodzili z łóżka... - wywracam oczami, a na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech.
Standard.
-...ale jak przyjechała twoja mama i to mnie najpierw wyściskała... To byłeś chyba mimo wszystko trochę zazdrosny. - mówię przenosząc na niego wzrok.
-Oj bez przesady... - macha ręką.
-Naprawdę Harry miałeś minę jak dziecko w przedszkolu, kiedy twoja mama pomaga innemu dziecku, a nie tobie. - mówię patrząc na niego.
-Ky, przestań... - wzdycha cicho.
-Przyznaj, że byłeś zazdrosny... - mówię uszczypliwie i daję mu kuksańca w żebro.
-Nie byłem... - wywraca oczami i zaczynam się śmiać.
Odpuszczam.
Męskie ego nie pozwoli przyznać, że w wieku 21 lat był zazdrosny o swoją mamusię.
-No dobra to nie byłeś... - wzruszam ramionami.
-Ale co ty znów insynuujesz... - uuuu zaczyna się wkurzać. Wzruszam ramionami i bez słowa prowadzę wózek za jego boczną część w stronę pieczywa.-Boże, jak ty mnie kobieto czasami denerwujesz... - mówi pod nosem.
-Bo twoje ego ci nie pozwala się przyznać. - kwituję sięgając po papierową torebkę. Harry prycha biorąc drugą w swoją dłoń. Widzę, jak jego policzki pulsują i czekam na wybuch.
-Do czego?- puszczają mu nerwy. - Że byłem zazdrosny, że moja mama tak zareagowała na ciebie, a nie na mnie, chociaż nie widziała mnie tyle czasu? - pyta mnie, a ja przenoszę na niego wzrok, uśmiecham się i wolną dłonią dotykam jego policzka.
-To właśnie chciałam usłyszeć... - mówię cicho i daję mu buziaka w podbródek.
-Po co? Teraz twoje z kolei ego pewnie jest mocniejsze i większe hm? - dogryza mi. Uśmiecham się pod nosem.
-Nie kochanie... W ogóle mi na tym nie zależy... - mówię.
-To po co tak chciałaś, abym się przyznał?- pyta pakując do torby bagietki.
-Bo nie rozumiałam twojego podejścia... Tu byłeś tak przeciwny ich przyjazdowi, ale jak już twoja mama przyjechała to jesteś zazdrosny. - mówię. - Ze skrajności w skrajność.
Wywraca oczami i zaczyna się zastanawiać nad tym. Wsadza pieczywo do wózka i opiera się o rączkę, chyba sam się nad tym nie zastanawiał pod takim kątem.
-Chyba to jest po prostu tak, że na punkcie mojej mamy mam fioła. - mówi. - Jej bezpieczeństwa, szczęścia, zdrowia... Nie widzę jej często, ale dużo z nią rozmawiam, wie o wszystkim, co się dzieje w moim życiu, także tych złych chwilach, które miałem ostatnimi czasy... - opuszcza wzrok na wózek i kontynuuje. Uważnie go słucham jednocześnie obserwując jak z napiętego robi się coraz spokojniejszy.-...ona zawsze jest za mną, bez względu na wszystko. Zdarza się, że krzyczy na mnie, nie raz mówiła, że zachowuje się jakbym miał nierówno pod sufitem... - uśmiecha się pod nosem. -... ale to jest konstruktywna krytyka, ona chce dla mnie jak najlepiej i niestety czasami tylko mocne słowa mogą do mnie trafić... I to jej słowa... - dodaje.
-Jest twoim autorytetem? - pytam.
-O tak... - odpowiada bez namysłu. - To jak poradziła sobie po rozstaniu z tatą, jak radziła sobie ze mną, gdy miałem wzloty i upadki, gdy byłem nastolatkiem, jak zniosła krytykę rodziny, która ją potępiła za rozwód z tatą... Zarabiała, utrzymywała niemały dom, dwójkę dzieci, pomagała swoim rodzicom... A w międzyczasie nawet znalazła szczęście u boku Robina... - uśmiecha się szeroko.
-Jest wspaniała. - mówię.
-To prawda Ky... A ja jak zobaczyłem ją to coś we mnie pękło... Siedmioletni synuś Harry powrócił na dobre... - mówi, na co uśmiecham się szeroko i całuję go w głowę.-...gdy tak mówiłem, myślałem tylko i wyłącznie o nas, jak mało czasu mamy i że chcę, aby ten pobyt nad jeziorem zapadł nam w pamięci na długo...-mówi.
-... ale taki będzie Harry... To będzie wspaniałe parę dni. - uśmiecham się do niego lekko łapiąc go za rękę.
-... wiem... Teraz już w to nie wątpię... - mówi cicho i podnosi się z rączki od wózka i ujmuje moja twarz w dłonie, by mógł mnie swobodnie pocałować. Robi to kilkanaście razy, a na koniec przytula mocno do siebie.
-Chodźmy do kasy, bo ona nas zabije, jak spędzimy tu jeszcze więcej czasu... - stwierdza Hazz i podążamy w stronę wyjścia. Płacimy, pakujemy zakupy i wracamy do domku.
-Jestem ciekawy, jak rozparcelowała spanie... - wzdycha cicho H.
-Co masz na myśli? - pytam.
-Gdzie nas położy, bo nie wiem czy bym nie wolał spać z tobą w aucie... - mówi, a ja unoszę brwi i parskam śmiechem.
-No chyba sobie żartujesz... - prycham.
Harry przenosi na mnie wzrok i unosi brwi.
-Jak ci się włączy sex mode to ciekawe czy nie będziesz chciała nagle się wybrać na wypad do supermarketu... - mówi z uśmiechem, a mi na myśl o tym, aż rumienią się poliki.-...gdybysmy spali w aucie takie przejażdżki nie byłyby potrzebne... - mówi pewnie. - A na seks w domku nie licz... Kanapa na piętrze bardzo skrzypi i jeżeli mama nam powie, żebyśmy tam spali to amen dla seksu. - orzeka, a ja wybucham śmiechem. Harry sam już nie może i parska śmiechem. Jedziemy przez las, który oświetlają tylko latarnie umiejscowione co jakieś parę metrów, zaraz powinniśmy widzieć zjazd na drogę do domku.
-Hazz... - mówię cicho, gdy on skupia się na tym, by odpowiednio skręcić.-...a ty kochałeś się kiedyś w aucie? - pytam go, a on włącza kierunkowskaz.
-Tak, trochę niewygodnie jest, ale klimatycznie... -mówi i zaraz skręca.-A ty? - pyta.
Nie odpowiadam. Harry momentalnie przenosi na mnie wzrok, jego oczy są okrągłe i szeroko otwarte. Z piskiem opon hamuje i patrzy na mnie.
-Uprawiałaś seks w aucie? - pyta mnie, a ja przeczę kręcąc głową.
-O kurwa to trzeba to zmienić. Odpinaj pas. - mówi do mnie stanowczo.
-Po co? - pytam odpinając pas.
-Będziemy się zaraz bzykać na tylnich siedzeniach. - mówi.
-Chyba oszalałeś... Na pewno nie teraz, jak czeka na nas twoja rodzina. - mówię splatając ręce na klatce piersiowej.
Harry opuszcza wzrok na moje piersi i unosi brew. Zapomniałam, jak ten widok wpływa na niego....
-Do tyłu już... - mówi i wychodzi z auta. Obracam się do tyłu i patrzę, jak Harry wsiada na tylne siedzenie. Jestem przerażona jego pomysłem i powoli zaczynają odchodzić od mojej głowy myśli zachęcające do seksu na tylnych siedzeniach.
-Ale nie mamy gumek... - mówię spoglądając do odpinającego spodnie Harry'ego.
-Nie martw się o nie... - mówi. -... i na co czekasz? No chodź tu... - mówi pewnie. Jestem jakaś taka niepewna... Dziwnie niepewna...
-A twoja mama nie będzie zła, jak tyle czasu później przyjedziemy? - pytam dotykając swojego ramienia dłonią. Chyba już nie chce sprawdzać, jak to rzeczywiście jest się bzykać w aucie. Zestresowałam się.
-Powiemy, że były kolejki. - stwierdza Hazz i ściąga w dół spodnie.
-Nie no, ja chyba peniam... - mówię, a on unosi brwi.
-To nie zajmie długo... - mówi. -... szybki numerek kochanie... - uśmiecha się lekko.
-Ale tak bez gry wstępnej? - unoszę brwi. Hazz wywraca oczami i podnosi się, żeby zaciągnąć hamulec ręczny. Gdy siada, ja przechodzę między przednimi fotelami na tylne...
I...

Just A Friend (Harry Styles Fanfiction) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz