Just A Friend (Harry Styles F...

Autorstwa camillemontrose

96.7K 3.9K 678

Ona patrzy tylko w przyszłość, ale potrafi żyć tym, co jest tu i teraz. Kylie, wzorowa uczennica, która zmien... Więcej

Rozdział 1.
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Ważna sprawa😧😧😧
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 56
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65.
Rozdział 66

Rozdział 47

1K 54 16
Autorstwa camillemontrose

-Oni chcieliby cię bardzo poznać lepiej, a najlepiej jakbyś wzięła jakieś swoje koleżanki...- opieram się o szafkę obok jej, podczas, gdy ona szuka czegoś w swojej. Marszczy czoło i uśmiecha się na moje słowa.

-A może weźmy ich na kilka dni do LA... Tam na pewno znajdą jakieś dziewczyny, bo Amerykanki lecą na brytyjski akcent... Szczególnie myślę, że wyszło by, czekaj...- zastanawia się.-... Pete'owi?- patrzy na mnie pytająco, na co kiwam głową.

-Tak, jego akcent jest bardzo słyszalny, nawet ja go słyszę...- mówię.

-Ten miałby lasek na full...- mówi Kylie z pewnością i dalej czegoś szuka.

-Nie byłby zmartwiony...- mówię jej, na co ona uśmiecha się.-... mówisz, że Amerykanki lecą na akcent? Może powinienem go podrasować przed wyjazdem...- zaczynam się zastanawiać, ale Kylie po sekundzie rozumie moje słowa i przenosi wzrok na mnie.

-Nie będę się o nic zakładać, bo tylko źle na tym wychodzę, ale gdyby wiedziały tylko, że idziesz gdzieś ze mną to możesz być pewny, że będą do ciebie tylko koleżeńsko zarywać, a nie podrywać...- mówi pewnie i uśmiecha się zwycięsko.

-Jesteś postrachem w LA?- pytam ją z ciekawością. Kylie zaprzestaje czynności poszukiwawczych i zaczyna się z tajemniczym uśmiechem zastanawiać.

-Powiedzmy, że potrafię walczyć o swoje...- mówi z uśmiechem.

-A gdyby jakaś laska do mnie podeszła co byś zrobiła?- pytam ją krzyżując ręce na torsie.

-Za kudły i o ścianę...- mówi Kylie, na co zaczynam się śmiać. -...nie no...- chichocze i robi to tak uroczo. -...bez słowa bym cię przyciągnęła do siebie i dałabym ci najlepsze buzi na świecie...- mówi i wyciąga książkę z szafki, zamyka ją z hukiem, przyglądam się jej i uśmiecha się do mnie.

-Co się tak patrzysz?- uśmiecha się szerzej.

-Biłabyś się o mnie?- pytam ją, a ona zaczyna się śmiać.

-Jak trzeba by było stłukłabym nie jedną lepszą dupę ode mnie...- mówi z pewnością w głosie.

-Bo podrywałaby mnie?- upewniam się, ale moje serce jest już pod gardłem. Przybliża się do mnie, by coś mi powiedzieć.

-Tak...- odpowiada krótko, a ja korzystając z okazji, że nikt nie patrzy przyciągam ją i daję jej buziaka w usta. Odskakuje ode mnie i uśmiecha się szeroko.

-Och Styles...- mówi cicho i prowadzi mnie do sali, gdzie będziemy mieli lekcję z... cholera... Bloomem. Rozmawiamy wchodząc po schodach i wtedy zaczyna dzwonić dzwonek. Kylie siada na tej lekcji na moje nieszczęście z Alaną, z którą współpracowała nad zadaniem domowym, ja mam nieszczęsnego Mike'a. Po przeczytaniu obecności nie skupiam się wcale nad tym, czy moja praca warta jest jedynki, czy dwójki, ale obchodzi mnie jedno... czy będzie na nią patrzył tak jak to robił dziś rano...

-Co ty tak ściskasz tą pięść?- pyta Mike patrząc na mnie jak na debila.

-Łapią mnie skurcze w dłoni.- wypalam, by dał mi spokój i nie będę musiał wracać z nim do rozmowy. Po wysłuchaniu obecności Bloom przechodzi do lekcji i tak jak zawsze stoi przed tablicą, czy przy biurku, dziś ciągnie go w stronę ławek koło drzwi, gdzie siedzi Ky. To ona pierwsza zgłasza się do odczytania zadania domowego jej i Alany. Bloom nie odrywa od niej oczu, podczas gdy inni skupiają się na tym, co Ky czyta. Świdruje ją wzrokiem, a jego źrenice spadają raz na jej twarz, raz na jej piersi, a czasem zagląda pod ławkę... Dziś gościu się w ogóle nie hamuje, chyba go laska zostawiła i ma mocne potrzebny seksualne. Kylie kończy po chwili, a Bloom szeroko się do niej uśmiecha.

-Jak zwykle Kylie i Alana nie zawiodły moich oczekiwań...- mówi, ale od razu mam w głowie inne znaczenie tego zdania. Tak właśnie, z podtekstem.- Wszyscy powinniście brać przykład z zaangażowania w pracę, naukę, w siebie. Gratuluję świetnych, zaskakujących wiadomości, jak zwykle spoza podstawy programowej. Dzięki waszym koleżankom możecie się rozwijać i poznawać nowe, nieznane pojęcia. Gratuluję.

Kylie i Alana promienieją od tych wszystkich słów, przybijają sobie piątkę. Bloom chodzi po całej klasie i rozdaje materiały do zrobienia na tej lekcji i tylko opuszczam wzrok, a ten pierdoleniec jest koło niej, mówi coś do niej, na co ona wstaje i podchodzi do jego biurka. Bierze dokumenty z blatu i zmierza ku drzwiom. Zamyka je za sobą i słyszę dobrze obcasy...

-Kylie, poczekaj...- mówi Bloom wylatując za nią z sali. W klasie ludzie zaczynają rozmawiać i nic nie słyszę prócz obcasów. Mężczyzna wchodzi do środka, gdy tylko ich nie słychać i nie broni się przed uśmiechem. Aż mnie skręca... Coraz bardziej ją osacza i coraz bardziej chce się do niej dobrać.

Nie dopuszczę do tego. Podnoszę rękę do góry, a Bloom pyta mnie o co chodzi.

-Mogę iść do kibla?- pytam wyraźnie negatywnym tonem.

-Harry, nie do kibla, ale do toalety...- jeszcze będzie mnie zboczeniec poprawiał.-... ale proszę...

Wstaję i przechodzę przez całą klasę, z hukiem zamykam za sobą drzwi i idę na dół do męskiej toalety, Kylie właśnie wychodzi z sekretariatu, żegna się grzecznym „do widzenia" i bardzo się dziwi, gdy mnie widzi.

-Siku?- pyta z uśmiechem, a na jej widok wszystkie moje złości odchodzą na bok.

-Chcesz mi potrzymać?- pytam, na co ona wybucha śmiechem tak głośno, że zatyka usta.- Ty zboczuszku...- śmieje się.

-No chodź...- idę w jej stronę.

-Nie będę ci trzymać... Trzymam go będę w innych okolicznościach...- odpowiada z uśmiechem tak znaczącym, że nie mogę.

-Nie grasz dobrze, może nas nie być najwyżej 5 minut...- mówię i łapię ją za dłoń i przyciągam do siebie.

-Co ty insynuujesz?- pyta Kylie blisko moich ust.

-Szybki numerek w czasie lekcji...- na te słowa Ky cicho wzdycha, aż ją zatyka.

-Nie ma na to czasu...- mówi.

-Ale jest chwilka na lekkie odprężenie ciebie...- uśmiecham się szeroko, a jej źrenice momentalnie się rozszerzają. Obracam się dookoła i ciągnę ją za rękę do męskiej toalety.

(...)

Siadam w ławce, a na mojej twarzy jawi się uśmiech, którego nie umiem powstrzymać. Mike pyta mnie, co tak długo, na co mówię mu, że spotkałem jednego z chłopaków z klasy Gary'ego i z nim rozmawiałem, Bloom spogląda w stronę drzwi, jakby oczekiwał kiedy wróci Kylie. Wreszcie słyszę jej obcasy i mój uśmiech robi się szerszy. Otwiera klasę i mówi profesorowi, że wszystko załatwione, ten bardzo jej dziękuje, ale moja Kylie zbywa go wzrokiem spoglądając w moją stronę i uśmiechając się najpiękniej jak można. Puszczam jej oczko, a w jej policzku aż pojawia się dołeczek, dziewczyna zabiera się za zadanie, a Alana cały czas do niej mówi. Kylie nie przestaje się uśmiechać, ale nie jest na tyle odważna, by się odwrócić i zrobić coś w moją stronę. Mój wzrok natomiast przyciąga Bloom, który cały czas patrzy w stronę Kylie nie wiedząc co kryje się w jej myślach. Nie kryje się przed uczniami, którzy obserwują go i spoglądają raz na niego, raz na Kylie. Po pięciu minutach lekcja się kończy, a Bloom prosi, by została chwilę na przerwie, pakuję rzeczy i w przelocie mówię, że zaczekam na nią przed klasą. Siadam na ławce i mija mnie cała moja klasa, która obraca się i zastanawia, dlaczego czekam na Kylie. Zastanawiam się, czego chce od niej ten gość, ale zaraz się dowiem, więc skupiam się na odpisaniu na SMSy Josha i mojej mamy. Spoglądam na ludzi na korytarzu plotkujących i spoglądających na siebie, obgadujących innych z pogardą. Moją uwagę przyciąga Holly, która zmierza w moją stronę, patrzę na jej długie nogi w różowej spódniczce i bierze mnie obrzydzenie. Jak ona mogła mi się podobać... Siada obok i zakłada nogę na nogę.

-Czego chcesz?- pytam ją, a ona już czuje się urażona.

-Grzeczniej...- mówi i wyciąga pilniczek, zaczyna piłować długie paznokcie wpatrując się we mnie.

-No to mów, zabierasz mi cenny czas...- mówię zniecierpliwiony.

-Czekasz na Bennington?- pyta.

-Tak, a co Ci do tego?- pytam.

-To prawda, że się z nią pieprzysz?- pyta unosząc brew.

-Nie, to nieprawda.- odpowiadam krótko.

-To co Cię przy niej trzyma, uczepiłeś się jej, jak rzep dupy...- mówi nie przestając piłować.

-To mnie trzyma, że jest dla mnie przyjaciółką, a nie dziewczyną do pieprzenia. Rozumie mnie lepiej niż wszyscy...- mówię Holly, a ona unosi brwi z zaskoczenia odpowiedzią. Wydmuchuje pył po spiłowaniu plastiku i przechodzi do kolejnego palca.

-Mój Harry tak nie mówił...- mówi, na co aż parskam śmiechem.

-Twój Harry? Nigdy nie było Twojego Harry'ego, nikt tak nie mógł powiedzieć...- mówię.

-Chodziło mi, jak się pieprzyliśmy... Jednak korzystałeś ze mnie nie raz, ani dwa... Wracałeś...- mówi Holly.

- Bo nikogo innego znaleźć sobie nie mogłem...- mówię i marszczę brwi.- Ale co Ty mi chcesz powiedzieć? Po co tu przyszłaś?- pytam, a ona odsuwa pilniczek i patrzy na mnie.

-Że jeśli będziesz mnie potrzebował to ja będę na każde twoje słowo, Gary to nie ty...- mówi, wstaje i odchodzi. Nie mam czasu nawet pomyśleć nad przyczyną, po co Holly zaczęła mówić mi te rzeczy, gdy z klasy wychodzi Kylie uśmiechnięta i niezwykle zadowolona.

-Z czego się tak śmiejesz?- pytam ją, a ona łapie mnie pod ramię.

-Bloom zaproponował mi warsztaty i spotkanie z Felixem Dougwayerem, jednym z najbardziej znanych psychologów społecznych na świecie, ma dwa bilety i odda mi jeden.- cieszy się, a ja staję jak wryty jednocześnie zatrzymując ją.

-Czekaj...- mówię.-...idziesz z nim sam na sam na spotkanie gdzieś wieczorem?- pytam marszcząc czoło. Kylie wywraca oczami, puszcza moją rękę i mówi pod nosem: Zaczyna się...- Nie zaczyna się, tylko czy Ty się słyszysz?

-Harry naprawdę przesadzasz, gościu mógł wziąć kogolwiek, ale wziął mnie, wiesz jakie to dla mnie doświadczenie do dokumentów do Harvardu?

-No właśnie celowo wziął ciebie, to nie jest przypadek Kylie, a poza tym przecież już się tam dostałaś, po co ci dodatkowe rzeczy...- idę za nią.

-Ty nic nie rozumiesz...- mówi i krzyżuje ręce na piersiach.

-Kylie, ja rozumiem wszystko, a najbardziej jego sposób rozumowania...- mówię, a ona coś burczy pod nosem. Nie komentuje tego na głos, ciśnienie we mnie rośnie i postanawiam się wyciszyć papierosem.

-Zobaczysz, jeszcze się przekonasz, że miałem rację...- mówię i gdy ona majstruje przy szafce mówię: Idę na fajkę...

-Jeśli pójdziesz na fajkę nie zbliżaj się do mnie na dwa metry, żadnego seksu i całowania...- mówi nawet na mnie nie patrząc.

-Ja pierdole...- mówię na głos.- Nie dość, że mnie nie słuchasz to jeszcze będziesz mi bronić?- pytam.

-Dałam ci warunek.- mówi nie patrząc na mnie. Chowa książkę od historii psychologii i bierze tą na filozofię do Huntera.

-Zajebiście kurwa...- mówię.

-Nie przeklinaj.- przenosi na mnie wzrok. Momentalnie się blokuję i z westchnieniem opieram się o szafkę obok jej. Patrzę na nią jak pulsują jej policzki podkreślone jakimś pudrem, który błyszczy. Nie potrafię być na nią zły, gniewać się i robić inne cuda na kiju. Nie muszę palić, nie potrzebuję tego, o ile mam w pełni ją... Ona jest moim uzależnieniem. Narkotykiem.

-Kylie...- mówię cicho.

-Co...- odpowiada przeglądając zeszyt.

-Wiesz, że się o Ciebie martwię, że nie chce, żebyś cierpiała, boję się po prostu, że on ci może coś zrobić... muszę o ciebie dbać...- mówię jej po chwili zastanowienia.- ...wiesz, jak bardzo mi na tobie zależy...- widzę, że lekko się rozluźnia i powoli uśmiecha, odkłada zeszyt z westchnieniem i zamyka szafkę.

-...wiem, ale Harry nie można popadać w skrajność...- mówi, bierze mnie pod ramię i razem idziemy do sali Huntera na pierwszym piętrze.- Proszę, panuj nad tym.- mówi i gdy nikt nie widzi daje mi buziaczka w policzek.

Po trzech kolejnych godzinach lekcyjnych widzę, że humor mojej Ky diametralnie się zmienił, nie uśmiecha się, jest smutna i coś ją gnębi, nie czeka na mnie po lekcji, tylko idzie do szafki i wrzuca rzeczy, chwilę później widzę, że Eleanor daje jej jakieś tabletki i żegna się z nią. Zamykam swoją szafkę i poprawiam pasek od plecaka na moim ramieniu i zaczesuję palcami moją grzywkę, podchodzę do niej opierając się, tak jak zwykle o szafkę obok.

-Widzimy się dziś?- pytam ją, obserwując jej zmarszczone czoło.

-Chyba nie...- mówi cicho i chowa jedną z książek do torebki. Momentalnie, gdy jej ręka ląduje ponownie w szafce po zeszyt staje w miejscu i aż zagryza usta. Nie wiem co się dzieje.

-Czemu?- pytam.- Wszystko ok?- po sekundzie zaczyna kiwać głową.

-Dziś chcę się trochę pouczyć, skończyć esej i projekt...- mówi cicho, unika mojego wzroku.

-Mogę ci pomóc? Skończymy go razem i szybciej będziesz wolna...- nalegam, zależy mi na każdej chwili z nią. Kylie nie odpowiada, ale delikatnie zamyka szafkę, którą zwykle trzaska. Poprawia kosmyki włosów i kręci głową przecząco, po chwili powtarza ten ruch i nic nie mówi.

-Zrobiłem coś źle, Ky?- pytam, gdy chce iść w stronę drzwi. Podnosi na mnie wzrok i zauważam, że jej oczy są małe, jakby zmęczone, lekko przekrwione i co ważniejsze jej dekolt, ręce zrobiły się czerwone jak od jakiejś pokrzywki.

-Wszystko jest w porządku... Chcę jechać do domu, Harry...- mówi cicho i znów zaciska usta. Żegna się prawie niesłyszalnym: „do zobaczenia" i mija mnie idąc w stronę drzwi wejściowych. Stoję w miejscu patrząc, jak podąża powoli stawiając kroki, zgarbiona, kurczowo trzymając torebkę. Wtapia się w tłum i zaraz znika mi z oczu.

-Co się jej stało?- pyta mnie Mike, który podchodzi chwilę później.

-Nie mam zielonego pojęcia...- mówię mu szczerze i zostawiam kumpla na środku korytarza chcąc dostać się na moją ostatnią już lekcję, którą mam w grupie.

Kylie

-Nie dostanę ich w tutejszej aptece?- pytam mamę przez telefon.

-Nie ma szans, to jest produkt dostępny tylko w Ameryce...- odpowiada z czułością, wzdycham cicho i parkuję przed moim blokiem. Sięgam po torebkę i telefon, wyłączam głośnomówiący i przystawiam telefon do ucha.

-A te tabletki, które brałam w razie czego?- pytam mamę zamykając auto.

-Są na receptę, nie dostaniesz ich w Anglii, pozostają ci tylko ciepłe kompresy, a wcześniej kąpiel i leki przeciwbólowe, ale nie wiem, czy masz aż tak silne, że ukoją twój ból...- mówi, a ja przyznaję jej rację i idę ku mojemu mieszkaniu. Rozłączam się i postanawiam od razu pójść do kąpieli, nie jestem w ogóle głodna, podłączam telefon do ładowania i odkładam książkę i zeszyt na stoliku w dużym pokoju. Wzdycham na kolejną serię bólów miesiączkowych i włączam gorącą wodę w wannie, by choć na te 15 minut rozluźniły się mięśnie brzucha. Przygotowuję sobie swoje ulubione czarne dresy, bluzę dresową, bo zaczyna mną trząść, co świadczy o rozpoczynającej się dopiero gorączce. Oczywiście. Wchodzę do wanny i zamykam oczy skupiając się na tej krótkiej przyjemności dla ciała.

Harry

-Do jutra, Hazz!- macha do mnie Mike, na co odmachuję mu i od razu wybieram numer telefonu Kylie. Nie odbiera, więc próbuję ponownie i ponownie... i ponownie... Kylie odbiera zawsze, a gdy nie może odebrać wysyła automatyczną wiadomość, że zaraz oddzwoni, teraz nie ma tego przez 20 minut jazdy. Decyduję się pojechać do niej i sprawdzić, czy wszystko z nią ok... Parkuję koło jej auta, a portier uśmiecha się mówiąc, że niedawno wróciła. Wbiegam na jej piętro i pukam do jej drzwi, ze względu, że ostatnio spaliłem jej dzwonek zbyt długo go wciskając. Nie otwiera mi w przeciągu kilku minut, więc naciskam na klamkę, drzwi się otwierają, a ja wchodzę do środka. Odkładam mój plecak koło jej torebki nie słysząc jej wcale. Zsuwam buty ze stóp i idę wzdłuż korytarza do salonu, gdzie jej nie ma.

-Kylie!- mówię głośniej.

-Harry?- słyszę z łazienki.- Co tu robisz? Jak wszedłeś. Nie wchodź tu.

-Przepraszam, drzwi były otwarte... Coś się stało? Nie odbierałaś moich telefonów...- mówię przez drzwi do łazienki.

-Podłączyłam go do ładowania, nie słyszałam, przepraszam...- odpowiada i słyszę, że wychodzi z wody.

-Aaa... Kylie, coś się stało? Dlaczego w szkole byłaś taka smutna?- pytam ją rozglądając się po salonie. Zapada krótka chwilka ciszy i jej niepewny głos rozbrzmiewa.

-Trochę źle się czuję, ale dam sobie radę, dziękuję, że się martwisz...- mówi.

-Może jednak pomogę ci z projektem... Co sądzisz?- pytam, ale nie odpowiada mi.- Kylie?- znów odpowiada mi cisza, stoję przy drzwiach słuchając, czy porusza się po łazience, ale jedynie co słyszę cichy stłumiony jęk.- Ky? Proszę powiedz mi, co jest...- mówię pukając lekko do drzwi. Nie odpowiada mi, więc nie zamierzam tu czekać, gdy jej może się coś dziać, otwieram drzwi i wchodzę do zaparowanej łazienki. Siedzi w bieliźnie na zamkniętej toalecie, łokcie opiera o kolana i ma schowaną twarz w dłoniach, podchodzę do niej szybko i przed nią kucam.

-Słonko, co ci jest?- pytam ją, na co ona nie reaguje.- Kylie, kochanie, proszę musisz mi powiedzieć...- mówię i ujmuję jej dłonie odciągając je od twarzy. Jest zapłakana i ciężko oddycha przez nos, ocieram jej łzy i tak bardzo pragnę, by powiedziała o co chodzi.

-Bardzo mnie boli...- mówi cicho.-... brzuch... nie mam odpowiednich leków...- dodaje, na co ocieram jej łzy swoją dłonią.

-To chodź, położysz się do łóżka...- mówi i zasysa powietrze na kolejny skurcz.

-Nie, ja nie mogę wstać, musi mi przejść...- mówi cicho i zaciska mocno oczy, z których wypływają ogromne łzy. Zaczesuję swoją grzywkę do tyłu i postanawiam ją zanieść do sypialni, by mogła się swobodnie położyć. Wstaję i wsuwam rękę pod jej kolana, a drugą chcę ją złapać pod rękoma.

-Nie, nie!- mówi.- Nie, Harry, jak mi przejdzie sama pójdę...- mówi cicho. Kucam przed nią nie wiedząc dlaczego nie zgadza się na moją pomoc, rozglądam się po łazience i dostrzegam rozpakowaną paczkę podpasek. Czy ona się mnie wstydzi?

-Kylie, to przez okres?- pytam ją, a ona siedzi cicho i nie odpowiada. Wzdycham cicho i wstaję na równe nogi całując ją w czoło, to naturalne, mam siostrę, mamę, wiem co to podpaski, wiem, co to okres, wiem na czym wszystko polega.

-Nie chcę, byś tu siedziała...- mówię jej, na co ona ociera oczy formując podkówkę. Nie odpowiada mi słowem, dlatego ja staram być koło niej i przeczekać te najgorsze bóle... Mija dobre 10 minut, gdy Ky uspokaja się i mówi, że chyba da już radę przejść chociaż do salonu . Idzie skrępowanymi ruchami do salonu i ubiera dresy oraz bluzę przez głowę.

-Kochanie, co mogę dla Ciebie zrobić?- pytam ją, a ona wzdycha cicho i sięga po chusteczkę do nosa, wzrusza ramionami. Naprawdę nie wiem, dlaczego nie chce nic mówić, aż tak bardzo się mnie krępuje?

-Kylie, chcę ci pomóc, daj mi tę możliwość...- mówię do niej, a ona patrzy na mnie.

-W łazience jest termofor, wlej do niego gorącą wodę, będę go trzymać na brzuchu...- mówi cicho i podąża do sypialni. Wykonuję to zadanie i przynoszę jej, ale gdy widzę jej minę siadam ze smutkiem i wciąż chcę załagodzić jej bóle. Leży na boku skulona i zamyka oczy, siadam koło niej i składam buziaka na jej głowie. Uśmiecha się lekko i umiejscawia sobie termofor przy brzuchu, wzdycha z ulgą i otwiera oczy.

-Masz jakieś leki?- pytam ją, układając nogi po turecku.

-Nie, zastrzyki skończyły mi się i tabletki, które biorę ewentualnie są na receptę i nie są tu dostępne. Pozostają mi tylko zewnętrzne sposoby zwalczania bólu... - mówi, wzdycham cicho i wpisuję w Google, jak pomóc Kylie.

-Piszą tutaj, że najlepszym sposobem na zlikwidowanie bólów są tabletki antykoncepcyjne...- uśmiecham się i unoszę brew.- Ty nie bierzesz nie?

-Oczywiście, że nie... Chcę mieć dzieci w przyszłości.- odpowiada cicho.

-Kolejne to ruch, ale Ciebie to nie dotyczy, skoro Cię skręca...- przesuwam palcem dalej i to mnie interesuje.- Muszę ci pomóc się zrelaksować. Ale umiem to robić tylko na dwa sposoby...- mówię jej szczerze, na co wywraca oczami.

-Dziś jest to niemożliwe.- mówi z delikatnym uśmiechem podkreślając ostatnie słowo.

-To mogłoby być całkiem ciekawe doświadczenie...- stwierdzam szczerze, na co ona aż łapie powietrze i wtrąca się.

-NIEMOŻLIWE.- powtarza, na co zaczynam się śmiać, odsuwam z jej twarzy błądzące kosmyki włosów i wracam do poszukiwań sposobów na zrelaksowanie Kylie.

-Tutaj piszą jeszcze, że dobrze jest uciskać palcami wokół pępka i zataczać coraz większe kręgi. O i jeszcze... to jest dobre... połączenie oliwy z olejkiem majerankowym i rumiankowym i wcierać to w brzuch także okrężnymi ruchami...- czytam, na co Kylie patrzy na mnie bez słowa.- Nie masz czegoś takiego, prawda?- pytam ją, na co odpowiada twierdząco na moje pytanie.

-Pójdę do apteki, jest dwie ulice stąd...- mówię jej, na co uśmiecha się do mnie.- Potrzebujesz czegoś jeszcze?

-Kup jeszcze jedną paczkę leków przeciwbólowych i...- zatrzymuje się i opuszcza wzrok na pościel, którą zaczyna skubać. Wzdycham cicho i nachylam się nad nią łapiąc ją za rękę.

-Tampony, czy podpaski?- pytam ją, na co podnosi na mnie wzrok.

-Nocne podpaski...- mówi, na co wstaję z łóżka, ale ręka Kylie przytrzymuje mnie i przyciąga do siebie. Nachylam się nad nią i wpija swoje usta w moje. Otrzymuję wraz z pocałunkiem niezwykłą dawkę wdzięczności i uczucia, uśmiecham się szeroko i całuję ją jeszcze kilka razy, gdy ona mówi mi w usta:

-Kup jeszcze żelki kwaśne, chipsy twarożkowe i ciasteczka z czekoladą. -zaczynam się śmiać w jej usta i daję jej jeszcze mocnego buziaka. Bez słowa opuszczam ją chcąc pójść do apteki i do najbliższego sklepu by zadowolić ją żelkami i pozostałymi rzeczami. Wychodzę i od razu kręcę numer mojej mamy, by poradzić się jej, co mógłbym jeszcze zrobić dla Kylie.

-Upiecz jej tort...- mówi mama, na co aż wybucham śmiechem.

-Ja? Umiem tylko szarlotkę...- odpowiadam mamie, mijam portiera i pcham drzwi od wejścia do jej klatki schodowej.

-Jak nie tort to wyślę ci przepis na pyszne ciasto z dżemem porzeczkowym i truskawkami, zajmiesz ją czymś, zapomni o bólu i spędzicie fajny czas ze sobą...- mówi mi i potwierdza skuteczność olejków.

Ogarniam w ciągu 20 minut wszystkie zakupy i wracam jak najszybciej z dwiema torbami pełnymi w zakupy, a podpasek nocnych to starczy jej na pół roku. Wchodzę po schodach i następnie do jej mieszkania, obwieszczając, że wróciłem, odkładam zakupy na wyspę kuchenną i idę do niej do sypialni. Ma głowę wciśniętą w pościel i płacze...

-Kochanie, znów?- pytam ją, na co kiwa głową, sprawdzam temperaturę termoforu i jest wciąż ciepły, więc postanawiam przejść do olejków. Pomagam jej położyć się na płasko z głową na poduszce i idę utworzyć mieszankę olejków i oliwy. Słyszę odgłosy Kylie z sypialni, jak pojękuję w parze z płaczem, wlewam do miseczki odpowiednie ilości tych wszystkich kropli i odór jaki się unosi jest okropny, jeśli jednak ma pomóc to ma pomóc. Idę do Ky i proszę by podniosła bluzę i pokazała mi swój brzuch kładę się obok niej, a miseczkę umiejscawiam na szafce nocnej. Mocząc palce w substancji mam jej odpowiednią ilość i nakładam ją na brzuch Ky delikatnie ugniatając, wmasowując i wykonując okręgi wokół pępka. Kylie patrzy z góry przez łzy z zaciekawieniem, jakby zapomniała, że kilka sekund temu ją bolało bardzo mocno, na to co robię i uśmiecha się kładąc głowę z powrotem na poduszce.

-Jakie to przyjemne...- mówi cicho.

-Zamknij oczy i zrelaksuj się...- mówię jej, na co uśmiecha się i posłusznie wykonuje to, o co ją proszę. Podpierając głowę jedną ręką, a drugą wmasowując oliwkę skupiam się na dokładnym wykonywaniu okręgów w szczególności wokół pępka. Chcę by poczuła się lepiej i... upiekła ze mną ciasto.

*****
Dziś dużo ludzi nad morzem, oj dużo, dopiero mogę usiąść i dodać rozdział. Odkąd zaczęłam pracę  (miesiąc) napisałam może 10 zdań, nie chce mi się nic, a takie mam pomysły i wizje na dalsze rozdziały, że aż żal nie pisać, gdy nie robię gofrów i lodów😑

Miłego! Dajcie znać co sądzicie! Buzi♡♡♡

Czytaj Dalej

To Też Polubisz

14.6K 547 45
Theodora Harrington to postać głęboko związana z dzieciństwem Płotek z Outer Banks, która opuściła grono swoich przyjaciół bardzo dawno temu w pogoni...
44.4K 1.7K 40
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
116K 8.7K 54
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
53.3K 1.9K 116
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...