Trois mousquetaires

996 81 11
                                    

Zostaw coś po sobie;))

-Nie wydaje mi się, żeby to był najlepszy pomysł-westchnęła cicho, odwracając wzrok- Właściwie to mogłabym zostać w Hogwarcie...

-Oh, daj spokój...

Gryfoni siedzieli w przedziale pociągu do Hogwartu w świątecznych nastrojach. Podróż minęła im spokojnie. Nie obyło się oczywiście bez kłótni Lily i Jamesa, rundki eksplodującego durnia, durnych żartów chłopaków i szczerego załamania Lunatyka na głupotę swoich przyjaciół.

-Mówiliśmy już o tym- powiedział czarnowłosy jednocześnie zabierając ciężki kufer z górnej półki i podał go dziewannie- Co ty w nim trzymasz?

-Same potrzebne rzeczy- uśmiechnęła się cwanie- Wracając do..

-Wybacz, co mówiłaś..- przerwał jej z uśmiechem.

-Chodzi mi o to, że..

-Nie słyszę cię..-dodał drugi znikając w korytarzu razem ze swoim kufrem

-Dajcie mi dokończyć!

-Coś przerywasz, skarbie- powiedział rozbawiony Black zatykając jedno ucho.

-Nie chce...-zaczęła kolejną próbę.

-Lalalalalalalala- gryfon wybiegł z przedziału zatykając uszy.

-Zachowujecie się, jak dzieci-fuknęła wychodząc za nimi.

-Żadna nowość- Lupin uśmiechnął się rozbawiony przeciskając się obok niej.

-Widzisz, z czym mam na co dzień do czynienia- dodała z przekąsem rudowłosa.

-Uhh- wyrzuciła ręce w górę sięgając po swój bagaż.

-Kiedyś dorosną- Peter poklepał ją pocieszająco po ramieniu uśmiechając się lekko.

Brunetka wyszła z pociągu z dumnie uniesioną głową. Obejrzała się za siebie i westchnęła lekko. Nienawidziła świat. Nienawidziła ich, ponieważ nigdy nie spędziła ich jak należy. Święta w rezydencji Ocean zdecydowanie nie należały do miłych wspomnień.

Stanęła równo ze swoimi przyjaciółmi i pożegnała resztę.

-Zostaliśmy sami..

-Trois mousquetaires-spojrzała na czarnowłosego.

-Bien sur cheri- uśmiechnął się zawadiacko.

-Mówcie po angielsku, do cholery!

Cała trójka zaśmiała się, na wybuch chłopaka. W pewnym momencie okularnik zerwał się radośnie. Pomachał ręką i szturchając Syriusza pobiegł do dwójki dorosłych. Gryfon uśmiechnął się szeroko i ruszył za brunetem, łapiąc młodą Ocean za rękę.

Cholera!

To nie tak, że nie lubiła państwa Potter. W zeszła wakacje, jak odwiedziła Jamesa byli naprawdę cudowni i niesamowicie zazdrościła Jamesowi, że ich ma.

Euphemia Potter była średniego wzrostu, szczupła kobietą o jasnej karnacji. Jej ciemne włosy upięte miała w niskiego koka. Ciemne tęczówki Jamesa były niemal identyczne, jak jej. Z wielkim uśmiechem przytuliła rozbawionego okularnika. Euphemia była zdecydowanie piękną kobietą. Ocean zazdrościła jej urody.

Fleamont Potter był wysokim wysportowanym mężczyzną. Ciemne włosy zaczesane to tyłu tak bardzo różniły się od tej wiecznie roztrzepanej czupryny gryfona. Niebieskie tęczówki skanowały dokładnie Peron 9 i ¾ z nad czarnych oprawek okularów. Jak, tylko dostrzegł swojego syna i czarnowłosego uśmiechnął się szeroko. W tym momencie niesamowicie przypominał chłopaka.

F R I E N D SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz