Przyjaciółmi, huh?

1.1K 70 12
                                    

Po lekcjach Ocean i Black skierowali się prosto do woźnego. Drogę z pokoju wspólnego pokonali w absolutnej ciszy i to jednej z tych niezręcznych. Żadne z nich nie chciało odpuścić. Filch czekał razem z panią Norris przed swoim kantorkiem. Miał jak zwykle skwaszoną minę, a gdy tylko ich zobaczył zmarszczył brwi i spojrzał na nich wzrokiem bazyliszka. Burknął coś pod nosem i machnął ręką, aby poszli za nim. Przyjaciele spojrzeli na siebie niepewnie, ale szybko odwrócili wzrok.

Przeszli do lochów, dziewczyna okryła się rękoma, żeby nie było jej zimno i rozejrzała się uważnie. Nienawidziła tego miejsca i nie, tylko dlatego, że była tam sala od eliksirów. Sam klimat, który tam panował był odpychający i mroczny. Syriusz patrząc na znajome ściany wzdrygnął się odruchowo.

-No proszę kogo my tu mamy?- usłyszeli drwiący głos.

-Cholera jasna- szepnęła gryfonka, dobrze wiedząc do kogo należy ten głos.

-Dorian Blythe- Syriusz uśmiechnął się sarkastycznie- Jak nie miło cię widzieć.

-Black, jak zwykle milutki- uśmiechnął się nie szczerze- Maddie, kopę lat. Jak tam życie?- spojrzał na dziewczynę.

-Radzę ci się zamknąć, zanim moja ręka ci, w tym pomoże- warknęła dziewczyna.

-Auć, ranisz mnie skarbie- uśmiechnął się wrednie.

-Nie nazywaj jej tak- gryfon zaczął się do niego zbliżać, ale w ostatniej chwili powstrzymał go Filch.

-BLYTHE, jeśli nie chcesz dołączyć do tej dwójki to radze ci zmiatać!- krzyknął, nie patrząc na nich.

-Nie wierze, że to mówię, ale lepiej posłuchaj się Filcha, bo inaczej ja ci pomogę- zmierzył go wzrokiem i odwrócił się na pięcie, kierując za woźnym.

-Pa, skarbie- syknęła dziewczyna, kierując się za brunetem.

Blondyn patrzył na nich jeszcze przez chwilę dopóki nie zniknęli za zakrętem. Uśmiechnął się wrednie i skierował się do pokoju wspólnego.

Przyjaciele zatrzymali się przed salą od eliksirów. Filch wystawił dłoń, a oni dobrze wiedzieli co mają zrobić. Oboje westchnęli, po czym oddali różdżki i weszli do Sali.

-Chyba nie musze wam mówić co macie zrobić- uśmiechnął się z satysfakcją, po czym zamknął ich w Sali.

-Super- szepnął brunet.

Nastolatka od razu wzięła się do pracy. Chciała mieć to już z głowy i położyć się w swoim łóżku. Podeszła do jednego z kociołków, wzięła szmatkę i zaczęła go dokładnie czyścić. Brunet przyglądał się jej przez chwilę oparty o ścianę, po czym westchnął i podszedł do niej. Wyjął różdżkę z tylnej kieszeni jeansów i machnął nią dwa razy. Wszystkie kociołki w jednej chwili były czyste. Madison spojrzała na niego zdezorientowana. Chłopak w odpowiedzi uniósł magiczny przedmiot.

-Różdżka Jamesa.

-No jasne, że też o ty nie pomyślałam- skarciła się, po czym usiadła na jednym ze stolików, a gryfon przysiadł obok niej. Dobrze wiedzieli, że teraz muszą poczekać co najmniej godzinę, dopóki Filch nie przyjdzie. Panowała niezręczna cisza. Dziewczyna machała nogami zwisającymi jej swobodnie, natomiast brunet bawił się różdżką przekładając ją miedzy palcami.

-Wszystko okej?- odezwał się po chwili, spoglądając na nią niepewnie.

-Tak, wszystko w porządku- powiedział nieprzekonująco.

-Maddie wiem, kiedy kłamiesz, możesz ze mną porozmawiać- uśmiechnął się pokrzepiająco. Dziewczyna spojrzała na niego i oddała uśmiech.

-Po prostu...

-To przez niego prawda?- Dziewczyna spojrzała przed siebie i pokiwała lekko głową. Przełknęła ślinę i kontynuowała dalej.

-Choć bardzo chciałabym nie czuć niczego, to nie potrafię- pokręciłała smętnie głową- To nadal boli- spojrzała na chłopaka ze łzami w oczach- I.... boję się, że już nigdy nic nie poczuje do nikogo, a z drugiej strony boję się, cholernie się boje komukolwiek zaufać- odwróciła wzrok, wyginając palce ze zdenerwowania- Muszę być silna i twarda, nie mieć uczuć, nie czuć niczego, ale ja...- głos jej się załamał.

-Hej, hej, hej- chłopak złapał ją za podbródek, aby na niego spojrzała- Nie zamykaj się w sobie, tylko przez tego idiotę- złapał ją za ramiona- I na Merlina, nie cytuj swoich rodziców. Emocje są częścią ciebie, nie możesz ich całkowicie wykluczyć, ani dusić ich w sobie. Masz mnie, Jamesa, Lily, Remusa, Petera i nie wierzę, że to mówię, ale teraz masz też Diggory'ego- skwasił się na końcu. Dziewczyna w odpowiedzi przewróciła oczami i uśmiechnęła się szeroko.

-Masz rację, mam was- otarła łzy i przytuliła się do jego boku, kładąc głowę na jego ramieniu- I żaden Dorian Blythe nie sprawi, że będę płakać- otarła łzy- Do cholery, jestem Madison Ocean!- powiedziała pewnie- Nie płacze za chłopakami, ja im łamie serca!

-Masz cholerną rację- zaśmiał się głośno, kręcąc głową.

-Chyba wiem co muszę zrobić- zagryzła wargę.

-O czym mówisz?- zapytał zdezorientowany.

-Muszę zerwać z Amosem- powiedziała całkowicie poważnie.

-HELL YEAHH!!- krzyknął brunet, podskakując wysoko. Dziewczyna pokręciła zrezygnowana głową, śmiejąc się pod nosem.

...........................................................................................

Puchon siedział w bibliotece odrabiając zadanie z zielarstwa. Dziewczyna znalazła go dzięki mapie huncwotów i postanowiła załatwić to jak najszybciej. Chłopak siedział zamyślony, co chwila skrobiąc coś piórem. Madison wzięła głęboki oddech, po czym ruszyła pewnym krokiem do chłopaka.

-Hej Amos- dotknęła jego ramienia.

-Maddie- uśmiechnął się- Coś się stało?- zapytał dostrzegając jej wyraz twarzy.

-Możemy porozmawiać na zewnątrz?- podrapała się niepewnie po karku.

-Jasne, wszystko okej?- wstał powoli, dziewczyna jedynie złapała się za ramiona i ruszyła wolnym krokiem w stronę wyjścia, a chłopak za nią.

Ocean oparła się o ścianę i poczekała na chłopaka. Cholera, nie wiedziała, że to będzie takie trudne. Przestąpiła z nogi na nogę i zagryzła wargę. Nastolatek spojrzał na nią wyczekująco, wkładając ręce do kieszeni.

-Więc... jakby to powiedzieć- zaczęła wyginać palce ze zdenerwowania- Uważam, że...że lepiej by było, gdybyśmy się rozstali- spojrzała na niego niepewnie.

-CO?- zapytał zdezorientowany, wytrzeszczając oczy- Co się stało? Czemu? To moja wina? Moja ci to wynagrodzić. Maddie, ja przepra..- powiedział na jednym wdechu.

-Amos przestań, tu nie chodzi o ciebie. Ja po prostu... nie nadaje się do związku-westchnęła przeciągle.

-Chodzi o niego prawda?- zapytał wyjątkowo cicho.

-Co? O kim ty mówisz?- powiedział zbita z tropu.

-Black, to przez niego ze mną zrywasz, prawda? Mogłem się tego spodziewać- zaśmiał się bez krzty rozbawienia.

-O czym ty do cholery mówisz?- podniosła głos- Syriusz i ja jesteśmy przyjaciółmi, nikim więcej- przewróciła oczami.

-Przyjaciółmi, huh?- powiedział kpiąco, zakładając ręce na piersi.

-Tak, przyjaciółmi- warknęła- P-RZ-Y-J-A-C-I-E-L-E, tak się do cholery literuje PRZYJACIELE, P-RZ-Y-J-A-C-I-E-L-E, wbij to sobie do głowy!- wybuchła, odwracając się na pięcie i zostawiając oszołomionego chłopaka za sobą.

-Idiota- szepnęła do siebie, kierując się dumnym krokiem do pokoju wspólnego.

.....................................................

lioxrpn
i tak to jest cytat z piosenki friends- marshmello Anna marie

F R I E N D SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz