Luniek, ty podła bestio

1.2K 74 8
                                    

Czarnowłosy gryfon przemierzał korytarze Hogwartu w wyśmienitym humorze. Randka się udała z czego chłopak był bardzo zadowolony. Skręcił na najbliższym zakręcie, omijają salę od transmutacji i skierował się w stronę pokoju wspólnego. Wbiegł na górę przeskakując po dwa schodki i stanął uśmiechnięty przed portretem grubej damy. Wypowiedział melodyjnie hasło, prawiąc komplement kobiecie, czego nigdy nie robi i szybkim krokiem skierował się do swojego dormitorium, gdzie była reszta jego przyjaciół. Otworzył z hukiem drzwi i walnął się na łóżko obok brunetki.

-Przegrałeś, wiesz o tym?- powiedziała na powitanie dziewczyna. Rozmarzony chłopak podparł się na łokciu i spojrzał na nią zdezorientowany- Zero Casanovania, skarbie- uśmiechnęła się zadziornie.

-Cholera!- zaklął siarczyście, po czym westchnął kładąc się z powrotem- Nie żałuje- powiedział rozbawiony, uśmiechają się w specyficzny sposób. James zarechotał dobrze wiedząc co on oznacza, po czym przybił sztamę z chłopakiem.

-Ohyda- powiedziały dziewczyny w tym samym czasie. Na co chłopaki jedynie mocniej się zaśmiali.

-Mads idziemy, czy..- zapytał po chwili Black.

-Już mi przeszło- wzruszyła ramionami- Miałeś rację, pokłóciłam się z Diggorym, znowu- westchnęła opierając głowę na ramieniu przyjaciela.

-Po nazwisku- zauważył okularnik- Ostro- wystawił dłoń w stronę Ocean i uśmiechnął się cwanie- Moja krew- przybił jej piątkę. Dziewczyna zaśmiała się w odpowiedzi.

-Czyli nie pogodziliście się?- Black chciał się upewnić, czy dobrze zrozumiał.

-Oh, nie. Pogodziliśmy się, tak jakby- przewróciła oczami- Potem znowu się pokłóciliśmy.

Syriusz w odpowiedzi uśmiechnął się szatańsko. Nie mógł ukryć zadowolenia, to był silniejsze od niego. Wstał na równe nogi i zatańczył taniec zwycięstwa.

-Przestań- zaśmiała się brunetka.

-Wybacz, nie mogłem się powstrzymać- wciągnął głośno powietrze, uspokajając się, po czym dodał smutno- Tak mi przykro, jak my sobie bez niego poradzimy. Czuję...czuję, jakby znikła część mnie razem z nim- zakończył spuszczając głowę.

-Idiota- strzeliła go po głowie, uśmiechając się szeroko.

-Będziesz miała okazję się odegrać- powiedział niespodziewanie Remus. Cała piątką spojrzała na niego ze zdziwieniem- No błagam ludzie, jutro mecz quiddicha, z PUCHONAMI!- specjalnie podkreślił ostatnie słowo.

-Luniek, ty podła bestio- zaśmiał się Syriusz przeskakują na jego łóżko. Uścisnął go mocno, po czym objął ramieniem- Rogaś lata praktyki nie poszły na marne- otarł niewidzialną łzę- Remus stał się prawdziwym huncwotem.

-Ah, jak te dzieci szybko dorastają- złapał się za serce, uśmiechając się szeroko. Reszta wybuchła głośnym śmiechem na ich głupotę.

.........................................................................

Następnego dnia miał odbyć się mecz gryfonów z puchonami. Maddie, Syriusz i James od rana byli na nogach. Zbudzili resztę, przy czym oberwali od rudej parę razy, ale w końcu się udało.

Siedzieli w wielkiej Sali czekając na posiłek. Trójka gryfonów dokładnie powtarzali taktykę gry. Lily z Remusem ledwo co powstrzymywali się przed zamknięciem oczu, grzebiąc posępnie w swoich owsiankach. Natomiast Peter nawet o tej porze zjadał wszystko, na co tylko miał ochotę.

-Na pewno nie chcecie, żebym zwalił go zmiotły?- powtórzył po raz kolejny Black. Chciał to zrobić już od dłuższego czasu, ale teraz miał idealny powód.

F R I E N D SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz