"Blythe, Charlson, Rosier"

Zacznij od początku
                                    

-Oszalałeś Black?!- podniósł lekko głos, podnosząc pościel- Nigdzie z tobą nie idę, zdrajco krwi- prawie wypluł te słowa. Po raz kolejny wywróciłem oczami, odwracając się w jego stronę.

-To nie była prośba Blythe- powiedziałem cicho, patrząc mu wyzywająco w oczy.

-Dosłownie postradałeś zmysły, ty cholerny fanatyku. Nigdzie się z tobą nie idę, wracaj do swojego chłopaka, Potter musi bardzo za tobą tęsknić- uśmiechnął się sarkastycznie.

Zacisnąłem dłonie w pięści. To dla Maddie. Dam radę. Będę mógł mu przywalić po tym wszystkim. Odetchnąłem głośno.

-Słuchaj Blythe, naprawdę nie mam ochoty tu być, ani rozmawiać z tobą, ale chodzi tu o Maddie i nie zamierzam spędza...

Jak tylko wspomniałem o dziewczynie, jego wyraz twarzy się zmienił. Przestraszył się.

-Nie mam ci nic do powiedzenia Syriusz, daj mi spokój, bo pójdę do Slughorna- powiedział cicho, nie patrząc mi w oczy. Zdziwiłem się, że użył mojego imienia- Jest twoją przyjaciółką, nie moją. Dla mnie już nie istnieje.

-Dobrze wiem, że to nie prawda. I ty też to wiesz, Rozmawiałeś z nią na balu. Wiesz co się stało. Wiesz czemu płakała i była cała roztrzęsiona. Jak zaraz mi nie powiesz o co chodzi- zacząłem się do niego zbliżać- To uszkodzę tą twoją śliczną facjatę- mruknąłem sarkastycznie, będąc tuż przed jego nosem.

Odsunął się lekko, widziałem zawahanie w jego oczach. Przejechał dłonią po krótkich blond włosach, po czym spojrzał na mnie niepewnie.

-Chodź, do cholery- skierował się w stronę drzwi, a ja chwilę za nim.

......................

Ruszyliśmy korytarzem i korzystając z peleryny niewidki weszliśmy do jednej z opuszczonych sali. Nie obchodziło mnie już nawet to, że zdradziłem temu przygłupowi sekret większość naszych żartów i że w przyszłości może to jakoś wykorzystać. Liczyła się Ocean. I tak już złamałem większość moich zasad moralnych.

- A więc?- spojrzałem na niego wyczekująco, siadając na jednej z ławek.

-Co?

Przysięgam, że jeśli ta rozmowa będzie tak wyglądać to nie wytrzymam i mu w końcu przywalę. Przewróciłem oczami i zacząłem najspokojniej, jak tylko się da.

-Co się stało na balu?

-Uh- podrapał się nerwowo po karku- Tańczyliśmy i rozmawialiśmy...

-Oh, co ty nie powiesz?- powiedziałem sarkastycznie.

-Daj mi skończyć i nie przerywaj- warknął cicho. Przedrzeźniałem go cicho pod nosem, na co przewrócił oczami i wrócił do opowieści.

-Zapytałem się jej, jak z rodzicami. Z tego co pamiętałem, niezbyt się z nimi dogadywała...

-Nie dogaduje się to mało powiedziane- mruknąłem cicho.

-Co masz na myśli?- spojrzał na mnie wyczekująco.

-Nie powiedziała ci jak ją traktują ani o.. no wiesz- robiłem nieokreślony ruch rękoma, jakby to miało mi jakoś pomóc.

-Jedyne co mi opowiadała, jak...- zatrzymał się. Skinąłem głową, aby kontynuował- To, że często się kłócą i się nie dogadują. Co miałeś na myśli, jak ją traktują?

-Nie mów, że cię to obchodzi Blythe-mruknąłem kąśliwie, rzucając na niego okiem.

-Przecież wiesz, że mi...że nadal mi na niej zależy- spojrzał na buty.

-To po co to wszystko zrobiłeś?- zapytałem z wyrzutem- Czemu ją skrzywdziłeś? Wiesz przez co ona przechodziła przez ciebie?!- podniosłem głos, tracąc kontrolę nad sobą.

-Przeprosiłem ją za to, wybaczyła mi,

-Oh może myślisz, że wrócicie do siebie albo co gorsza będziecie się przyjaźnić? Że wszystko będzie jak dawniej? Że wszystko ci wybaczymy Dorian?!- podszedłem do okna, nie patrząc na niego- Grubo się mylisz. Nie zasługujesz na to- odwróciłem się w jego stronę. Widziałem ból w jego oczach, ale zasłużył na to. Nie wiedział, jak przez niego cierpiała. To ja, wtedy przy niej byłem. Nie on.

-Żałuję tego- powiedział cicho, drżącym głosem.

-To za mało- oparłem ręce na piersi- No.. mów dalej- ponagliłem go ręką.

Odchrząknął cicho i mówił dalej.

-Nie wiedziałem nic o tym wszystkim. Nie chciałem nic złego. Jak wspomniałem o nich spięła się, czułem to. Stała się nie obecna, a po chwili jej tęczówki... no- spojrzał na mnie niepewnie.

-Jej tęczówki co?

-Zmieniły się, Syriusz one były nienaturalnie złote- wydusił cicho- To nie jest normalne.

Co się z nią dzieje?

.......................................................

Martwiłem się o nią. Zaciągnąłem się mocno papierosem i strzepnąłem popiół, który spadł z wieży astronomicznej w ciemną otchłań.

Przeczesałem nerwowo włosy. Złote tęczówki, co to w ogóle oznaczało. Miałem dziwne wrażenie, że to wiąże się z dziwnymi koszmarami, o których opowiadała mi ostatnio.

Ustaliłem z Blyth'em, że spotkamy się jutro i ustalimy plan, jak jej pomóc. Będę musiał jeszcze wytłumaczyć się chłopakom. Tylko co ja mam im powiedzieć.

Gasiłem używkę i szybkim krokiem zbiegłem z wieży astronomicznej. Od razu jak wszedłem do dormitorium rzuciłem się na łóżko i westchnąłem ciężko.

Nie zmrużyłem oka, nawet na chwilę, tej nocy.

.................................

Lucky Blue Smith, jako Dorian Blythe moi drodzy.

lioxrpn

F R I E N D SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz