Luniek, ty podła bestio

Start from the beginning
                                    

-NIE- dopowiedzieli w tym samym czasie, przewracając oczami.

-No dobra- westchnął obrażony, zakładając ręce niczym małe dziecko- Ale jak zmienicie zdanie to..

-Nie zwalimy Diggory'ego z miotły, tylko dlatego, ze się z nim pokłóciłam Syriusz- powtórzyła zirytowana dziewczyna.

-Tylko mówię- poruszył się nie spokojnie

-Czemu ten mecz musi być tak wcześnie?- westchnął zmęczony Lunatyk.

-I do tego w sobotę?!- obruszyła się rudowłosa, pokładając się na stole- Możemy sobie odpuścić ten jeden raz?- spojrzała na nich błagalnie,

-jeśli naprawdę...- zaczęła Ocean.

-NIE- odparł stanowczo brunet- Lilka ty MUSISZ tam być, jesteś jak mój szczęśliwy talizman- złapał ją za dłoń patrząc jej głęboko w oczy- Jeśli nie przyjdziesz i przegramy to będzie na ciebie- wzruszył ramionami.

-Czy to jest szantaż?- spojrzała na niego przymrużając oczy, jednak uśmiechnęła się uroczo.

-Może, traktuj to jak chcesz byle żebyś przyszła- odwzajemnił uśmiech. Spojrzeli sobie głęboko w oczy, to był ich moment. Nic się dla nich nie liczyło, tylko oni sami.

-W takim razie, aż trudno odmówić- powiedziała w końcu.

-Nie pożałujesz- uśmiechał się całując ją w policzek, po czym wybiegł z Sali w podskokach.

-Zajmiemy się nim- westchnęła brunetka i wstała po chwili od stołu razem z Syriuszem, który na odchodne pokazał kciuka w górę do Evans i wyszczerzył się głupio. Lily spłonęła rumieńcem, na co Remus zaśmiał się cicho.

.................................................................................................

-Witam na pierwszym, w tym roku meczu quiddicha! GRYFONI KONTRA PUCHONI!- wykrzyknął prowadzący. Był nim Andreas Mikealson z gryffindoru. Chłopak miał gadane, co nie zawsze podobało się nauczycielom, jednak publiczność go kochała. Wiele razy został zawieszony, bo powiedział za dużo- Emocje sięgają zenitu! Miejmy nadzieje, ze tym razem nikt nie skończy w skrzydle szpitalnym!

-Mikealson!- Mcgonagall spojrzała na niego wrogo.

-Spokojnie pani profesor!- wykrzyknął- Wygramy toooooo!- zakończył głośnym wrzaskiem, do którego dołączyła część publiczności. Kobieta jedynie przetarła twarz i westchnęła głośno.

-I SĄ NASI ULUBIEŃCY!!! PO PRAWEJ STRONIE DRUŻYNA PUCHONÓW, A PO DRUGIEJ STRONIE NIEZASTĄPIENI GRYFONIII!!- Gryfon często brał stronę swojego domu, zapominając o tym, że ma być obiektywny.

-Drużyna puchonów! Powitajmy ją gromkimi brawami! AMOSSSSS DIGGORY, FRANCESCA FUEGO, CHRISTOPHER ANDERSON, VERONICA GOLDIN, MARCUS CZACHOVSKI, NATHAN DICKSON I BRODY QUILL- publika skandowała imiona swoich ulubieńców. Na stadionie było niesamowicie głośno. Wszyscy krzyczeli i kibicowali swoim drużynom, wydając przy tym najróżniejsze dźwięki.

-CZAS NA GRYFINDORR!!- po chwili dało się usłyszeć głośne oklaski i krzyki z sektora gryfonów. Najgłośniej krzyczała trójka przyjaciół, skacząc przy tym w szalikach z barwami swojego domu- POWITAJCIE GROMKIMI BRAWAMI... SYRIUSZAAA BLACKAAA, MADISON OCEAN, SANDRE JACKSON, NADAL CZEKAM NA ODPOWIEDŹ SKARBIE- przerwał na chwilę.

-MIKEALSON!! SKUP SIĘ ALBO CZEKA CIĘ SZLABAN- wydarła się nauczycielka.

-JASNA SPRAWA. DALEJ MAMY: JACK VASKI, STEPHEN GRETT, DORIAN WOOD NASZ KAPITAN I NASZ ULUBIONY, NIEPOWTARZALNY, NIEZWYCIĘŻONY, NAJPRZYSTOJNIEJSZY...

-Wystarczy tego!- zirytowała się po raz kolejny opiekunka.

-JAMESSS POTTERRR!!!!!- cały stadion wybuchł krzykiem. Wszyscy kochali bruneta, był najlepszym graczem. Przed rozpoczęciem meczu poleciał do Lily i puścił jej oczko, na co spłonęła rumieńcem.

-GOTOWI?!!- pani Hooch wyciągnęła kufer z piłkami i otworzyła go z rozmachem- ZACZYNAMYY!!!!!

................................................

Gra była zacięta, między innymi przez dwóch graczy. Zarówno Black, jak i Diggory chcieli udowodnić, że są lepsi. Zdobywali najwięcej punktów podczas meczu, co chwila faulując się oboje. Ocean miał już tego szczerze dosyć. Podleciała w stronę Pottera i powiedziała stanowczo.

-Musisz złapać złoty znicz, jak najszybciej. Oni zaraz się pozabijają- wskazała głową na nastolatków. James gwałtownie zleciał w dół prawdopodobnie dostrzegając znicz. Dziewczyna uśmiechnęła się z ulgą i wróciła do gry.

-DIGGORY I BLACK IDĄ ŁEB W ŁEB, KTÓRY Z NICH WYGRA? SKĄD TA AGRESJA?! CZY CHODZI IM O ŚCIGAJĄCĄ GRYFONÓW MADISON OCEAN?!! COŻ ZA EMOCJE- krzyczał podekscytowany gryfon.

-Mikealson! Ostatnia uwaga, skup się na meczu- Kobieta miał dość. Złożyła ręce ku niebu i westchnęła przeciągle.

-DIGGORY PRZEJMUJE PIŁKĘ, JEDNAK SYRIUSZ LECI TUŻ ZANIM. PRAWIE TARFIA W OBRĘCZ, ALE PRZESZKODZIŁ MU NASZ ULUBIONY SYRIUSZZZZ BALCCKKKKK!!! COŻ ZA BRUTALNE ZAGRANIE PUCHON LEDWO TRZYMA SIĘ NA MIOTLE. SYRIUSZ BLACK LECI W STRONĘ OBRECZY I JEST!!! KOLEJNE DZIESIĘC PUNKTÓW DLA GRYFONÓW. JAMES POTTER ŁAPIE ZNICZ!!!! GRYFONII WYGRYWAJĄĄĄĄĄĄĄ!!!!!!!!- wydarł się na jednym wdechu, tym samym zakończając mecz. Chłopak gestykulował żywo i skakał podekscytowany, jak i większość kibiców. James podleciał do Syriusza i przybili sztamę. Ocean wkurzona zachowaniem przyjaciela zsiadła z miotły i podbiegła do obolałego puchona. Na szczęście nic poważnego mu się nie stało.

Dziewczyna nie wytrzymała i skierowała się w stronę przyjaciół. Zamachnęła się i wymierzyła mocnego liścia w policzek Syriusza.

-AUĆ, Maddie o co ci chodzi, przecież wygraliśmy- uśmiechnął się mimo bólu.

-Ale jakim kosztem?- zapytała wkurzona.

-Daj spokój należało mu się- zaśmiał się klepiąc rozbawionego Jamesa w ramię.

-On mógł zginąć przez ciebie, naprawdę tego chciałeś?!- Chłopak nadal nie rozumiał powodu złości przyjaciółki.

-Maddie weź...

-Uhh, jesteś straszny. Nawet nie rozumiesz powagi sytuacji, durniu!- wokół nich zbierał się coraz większy tłum.

-Maddie daj już spokój i chodźmy świętować- złapał ją za ramię, ale mu się wyrwała.

-Ty naprawdę nie rozumiesz!- zaśmiała się bez krzty rozbawienia- Czy choć raz mógłbyś przestań myśleć o sobie i pomyśleć?!- wybuchła. Spojrzała na niego ostatni raz, po czym skierowała się w stronę skrzydła szpitalnego, zostawiając oszołomionego bruneta za sobą.

........................................

lioxrpn

















F R I E N D SWhere stories live. Discover now