Prolog

4.4K 119 55
                                    

Pięcioletnia brunetka biegła przez korytarz willi państwa Ocean. Pot spływał po jej alabastrowej cerze, nie powstrzymywało jej to jednak przed dalszą ucieczką. Skręciła w prawo na najbliższym zakręcie i była już w stanie dostrzec drzwi do jej pokoju. Dzieliły ją od nich zaledwie 3 metry, 2 , 1, były na wyciągnięcie jej ręki. Już miała chwycić za klamkę, gdy nagle ktoś złapał ją za dłoń.

-Madison, co ty wyprawiasz?! Damie to nie przystoi-powiedziała poważnie Susanne Ocean.

-Ale mamo ja chciałam tyl...

-Miałaś zejść do Antonii, żeby cie przygotowała na przyjęcie. Już marsz do niej!- krzyknęła tylko na odchodne.

Dziewczynka z wyraźnym smutkiem skierowała się do niańki, która tak naprawdę zastępowała jej matkę.

"No tak mi nigdy nic nie przystoi, nie mogę skakać w kałużach, pleść warkoczyków, wygłupiać się, mieć marzeń, pasji...ani przyjaciół" myślała brunetka kierując się do garderoby, gdzie czekała na nią Antonia Smith-mugolaczka w podeszłym wieku.

-Nie martw się moje dziecko, będziesz wyglądała jak dama-powiedziała na wejściu staruszka.

-W tym problem.-powiedziała cicho dziewczynka-Ja nie chcę nią być.

-Dobrze wiesz, że chciałabym ci pomóc, lecz jestem tylko zwykłą służącą-powiedziała ze smutkiem kobieta.

-Wiem Tonia, ale czemu akurat ja-myślała na głos Madison.

Nie wiedziała jednak, że w tym samym czasie w willi na przeciwko młody Black miał te same rozterki.

Równo o 20 państwo Ocean razem z córką byli pod drzwiami Blacków. Mercury Ocean-ojciec brunetki-zadzwonił dzwonkiem do rezydencji. Drzwi otworzyły się chwilę później, a ich oczom ukazał się Orion Black.

-Susanne, Mercury miło was widzieć-oznajmił sztywno mężczyzna-zapraszam

-Dziękujemy za zaproszenie Orionie-powiedziała Susanne, po czym zwróciła się do córki.-Skarbie, rodzice mają dzisiaj szansę zdobyć szacunek na całe lata i bardzo byś nam pomogła, gdybyś zaprzyjaźniła się ze starszym Blackiem, jest w twoim wieku. Zrobiłabyś to dla nas?-szepnęła kobieta.

-Ale przecież przyjaciół się nie wybiera-powiedziała zakłopotana dziewczynka.

-Kto ci naopowiadał takich bzdur?-podniosła głos, lecz po chwili się opamiętała - Czy ze szlamą lub potworem byś się zaprzyjaźniła?-dodała już szeptem.

-Nie mamo-rzekła posłusznie brunetka, choć w głębi duszy się z tym nie zgadzała.

-Dobrze w takim razie idź poszukać tego chłopca.

-Ale mamo ja nawet nie wiem jak on się naz...-ale jej rodzicielki już nie było.

"Świetnie" pomyślała dziewczynka. Zaczęła rozglądać się za jakimś bufetem. Jej oczom ukazał się niski stół ciemnej barwy, pokryty białym aksamitnym obrusem. Madison ruszyła w jego kierunku. Jednak nie było jej dane postawić choćby kroku, ponieważ wbiegł w nią brunet o szarych tęczówkach. Siła uderzenia była na tyle silna, że przewróciła ich oboje. Tłum nawet nie zwrócił na nich uwagi. Wszyscy nadal głośno rozmawiali, inni tańczyli, a reszta podkradała paszteciki dyniowe z bufetu. Madison leżała pod chłopakiem w niemałym szoku. Brunet ocknął się po chwili po czym wstał pośpiesznie i podał dziewczynie rękę, którą z chęcią przyjęła.

-Mógłbyś uważać jak biegniesz-powiedziała otrzepując sukienkę.

-Na merlina! Tak bardzo cię przepraszam. Uciekałem przed moją matką.-oznajmił żywo chłopak.

F R I E N D SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz