| Osamu Dazai |

2.5K 147 48
                                    


Paring: Character x Reader

Zamówienie: Nie

Gatunek: Romans, Komedia, Akcja

Pochodzenie: Bungou Stray Dogs (文豪ストレイドッグス)



Przyjemnego czytania!


23 stycznia 2019 r.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


   Głośne chlupotanie wody roznosiło się po okolicy, głównie gdzieś za mną, tłumiąc dźwięki przejeżdżających za hangarem samochodów. Przemoczone buty zdawały się ważyć tonę, ale mimo to dalej brnęłam długimi susami naprzód, próbując zgubić kilkunastoosobową grupę mafiozów. Pościg trwał zdecydowanie za długo, co irytowało każdą ze stroną, i gdyby nie potrzebowali mnie żywej, z pewnością użyliby broni do zatrzymania mnie, nie dbając o świętą zasadę niestrzelania ludziom w plecy. Niemniej postrzał w nogę lub ramię mógłby załatwić sprawę, Mori zrozumiałby słuszność takiego posunięcia, nie zamierzałam jednak uświadamiać o tym swoich byłych współpracowników.

   Spojrzałam za siebie, śmiejąc się bezgłośnie z czarnej masy podążającej za mną. Ich wygląd skojarzył mi się z pingwinami, zmutowanymi pingwinami z karabinami maszynowymi w dłoniach, niczym w jakieś amerykańskiej kreskówce. Wiedziałam, że gdyby zdołali mnie zatrzymać, to nie powstrzymałabym się przed powiedzeniem im tego prosto w twarz, przez co ucierpiałby mój układ kostny.

   Kiedy odwróciłam głowę z powrotem, przestało mi być do śmiechu.

   Zatrzymałam się.

   Przez teren hangaru przepływał miejski kanał, wypełniony podwójną ilością wody z powodu niedawnej ulewy, którego fale gwałtownie uderzały o betonowe ściany. Kąpiel w brudnym strumieniu była ostatnią rzeczą, jaka marzyła mi się przed śmiercią. Cofnęłam się, lecz zanim zdążyłam pomyśleć o wybraniu innej drogi, zostałam otoczona. Widząc ubłocone nogawki drogich garniturów, uśmiechnęłam się z satysfakcją, nie dbając o lufy karabinów skierowane w moją stronę.

   — Wystarczy, Miraa. — Przed szereg wysunął się Glitch, wyjmując dłonie z kieszeni i unosząc je rozwarte na wysokość klatki piersiowej. — Skończ tę szopkę. Nie jest jeszcze za późno, żeby wszystko odkręcić.

   — Być może, ale nie zamierzam zmienić swojej decyzji.

   — Wiesz, że od Portowej Mafii nie da się uciec. — Przybrał współczujący wyraz twarzy, opuszczając ręce wzdłuż ciała. Sterczące na wszystkie strony włosy częściowo przysłaniały jego niebieskie oczy, przeważnie ukryte za okularami przeciwsłonecznymi, które musiał zgubić w trakcie pościgu. Zerknęłam w stronę słońca schowanego za burzową chmurą. — Pomyśl o tym, co cię czeka, gdy naprawdę zdecydujesz się odejść.

   Gdy Glitch zaczął się przybliżać, wyciągnęłam nóż z przytłoczonego do paska pokrowca. Wszyscy na moment zastygli, po czym ich twarze ozdobił pełen politowania uśmieszek. Nawet Glitch nie wyglądał na przejętego. Zapewne nie wierzył w żaden atak z mojej strony. Rzeczywiście nie zamierzałam na nich szarżować. W mojej naturze leżały bardziej finezyjne plany.

   Przyłożyłam nóż do szyi.

   — Zrób jeszcze jeden krok, a poderżnę sobie gardło.

   — Nie byłabyś zdolna...

Codziennie anime || one-shotyWhere stories live. Discover now