-Proszę cię Kylie…- mówi, na co podnoszę twarz znad jego szyi i chce mu spojrzeć w oczy.

-Bardzo prosisz?- pytam sunąc dłonią po twardej wypukłości.

-Jezu kochany, nigdy tak nie prosiłem.- szepcze, a ja uśmiecham się pod nosem na jego szeroko otwarte oczy, źrenice zajęły prawie całą tęczówkę. Widzę, że pożądanie zawładnęło całym jego ciałem, więc nie będę aż tak zła, jak sobie zakładałam.

-Myślę, że…- mówię powoli siadając na Nim. Przymyka oczy i podnosi tułów do góry tak, że mój biust i jego tors dzielą mm.

-Nie wiem nawet jak mam teraz przejść do konkretów.- mówię cicho, a on otwiera oczy i obserwuję, jak spina policzki. Zanim mi odpowiada parę razy bierze wdech i wydech, by zapanować nad sobą i by nie doprowadzić do zbyt szybkiego ukrócenia naszych zabaw.

-Ale ja wiem…- mówi i odpina mój stanik. Obserwuje mój dekolt i jego twarz ani drgnie. Na każdej z piersi składa pocałunek i delikatnie kładzie dłonie na moich żebrach. Zaraz unosi i mnie i swoje pośladki lekko do góry i dłońmi zsuwam jego bokserki w dół... Jest gotów jak nigdy i wręcz domaga się, abym pomogła mu uspokoić hormony. Czuję, jak palą mnie policzki, ale nie wstydzę się tego, bo chyba każdy poczułby się trochę niepewny... Łapię za niego dłonią i widzę, jak na jego twarzy maluje się ulga. Jestem delikatna i nie przestając nachylam się, aby pocałować go.
-Jesteś bardzo zła... - mówi mi w usta przenosząc dłonie na moje pośladki.
-Hm? Tak uważasz? - zagryzam jego dolną wargę.
-Tak Ky... - szepcze i jego dłonie zjeżdżają niżej. -Znęcasz się nade mną... - dodaje. - A to ja lubię się znęcać...
-Chyba dziś wygrałam, bo twoja mina mówiła wszystko... - mówię, a on się uśmiecha.
-Przypominam, że to jeszcze nie koniec. - mówi i podnosi tułów, tak, że moje piersi są prawie na poziomie jego oczu. Wpatruje się w nie i swoimi dłońmi zbiera moje włosy, odgarnia je do tyłu, nie traci czasu i zaczyna składać pocałunki na moich piersiach. Uśmiecha się szeroko i całuje mostek między piersiami, robi to z zamkniętymi oczami, podgryza, zasysa, delektuje się, że ma wolną rękę i że niczego mu nie bronię. Swoją prawą dłonią postanawiam trochę bardziej podkręcić Hazzę, więc wplatam palce w jego włosy. On odchyla w tym czasie głowę do tyłu jakby prosił o więcej.
-Jesteś tak prosty do rozgryzienia, że czuję się, jakbyś dawał mi siebie na tacy... - mówię dając mu buziaka w brodę.
-Ja jestem dziś cały twój... - mówi cicho i podnosi wzrok na mnie. Jego oczy są przeraźliwie ciemne w tym świetle. Przeraźliwie seksowne.
-Jesteś tak piękna...- szepcze, a ja zaczynam muskać jego usta. W międzyczasie sięgam ręką do pudełeczka, które przed wyjściem schowałam pod poduszką. Rozrywam opakowanie i choć widzę, że Harry się odsuwa, by móc patrzeć, jak nakładam mu gumkę - ja preferuję, żeby czuł. Nie pozwalam mu się odsunąć, więc pogłębiam pocałunek i gdy rozpoczynam on nagle zamiera. Jego usta są rozchylone połączone z moimi, ale on ani drgnie. Szybko czynię to, co mam czynić i odgarniam mu jeden kosmyk włosów z czoła.
-Chyba już czas, kochanie... - szepczę mu w usta i delikatnie unoszę pośladki w górę, by mógł pomóc mi ściągnąć dolną część bielizny. Szybko się z tym poramy i gdy łączę nasze usta w pocałunek, jednocześnie wzdychamy.
-Boże, jak ja za tobą tęskniłem...-mówi cicho.
-Aż tak bardzo? - unoszę brwi, a on ściska moje pośladki.
-Nie zdajesz sobie sprawy. - mówi, na co z uśmiechem zagryzam wargę czując jak ogromna była moja tęsknota za nim.
(...)
Otwieram oczy i biorę delikatny wdech przez nos. Nie ma go obok. W pokoju panuje uroczy nastrój, a tworzy go stojąca pod oknem lampka. Podnoszę się lekko przytrzymując kołdrę na moim biuście, nie ma go także w domu.
-Harry? - mówię, ale odpowiada mi cisza. - Harry? -powtarzam się i zaraz słyszę, jak drzwi do domku otwierają się. Wchodzi do środka jedynie w bokserkach i odkłada zapalniczkę na szafkę.
-Paliłeś? -pytam, na co on staje się zakłopotany.
-Wiem, że miałem to rzucić, ale ostatnio znów zacząłem i potrzebowałem. Przepraszam, Ky. - obserwuje moją reakcję.
Patrzę w jego oczy ze zrozumieniem, ale i krztą pretensji.
-Nie bądź zła. - mówi i ściąga skarpetki.
-Nie jestem, tylko nie rzuciłeś wcześniej palenia dla mnie tylko dla siebie i swojego zdrowia. - mówię.
-Ja wiem... - mówi.
-...nie wiesz i w ogóle tego nie szanujesz...- stwierdzam.
Hazz podnosi lekko kołdrę i wchodzi delikatnie dotykając mnie swoim przemarzniętym ciałem.
-Jaka ty jesteś cieplutka...- mówi cicho wtulając się we mnie, jego dłonie lądują na moich nogach, a mnie aż wzdryga. -Przepraszam Kylie, ale ja nie umiałem inaczej, gdy ciebie nie było obok. - mówi, a ja przekręcam się tak, by leżeć przodem do niego. - Gdy byłaś... W ogóle nie potrzebowałem nikotyny, ty zabierałaś całą moją uwagę...
-To za każdym razem, gdy mnie nie ma, palisz? - unoszę brwi.
-Gdy wiedziałem, że nie ma ciebie dla mnie już na zawsze. - odpowiada, a ja zaczesuję kosmyk włosów, który zabłądził na jego czole.
-Nie rób tego Harry, nie rób tego dla mnie, a dla siebie. Twoje płuca już raz się broniły przed tym gównem...- jego oczy są takie piękne, ciemno zielone i wpatruję się w nie, jak w obrazek.-...a ja nie chcę kiedykolwiek telefonu, że ktoś nie zdążył ci donieść inhalatora, albo, że nie miałeś go przy sobie... - ściszam swój głos, niespecjalnie. To dzieje się tak o... automatycznie. Jakbym sama nie chciała usłyszeć tych słów.
-Dobrze słoneczko... Ale robię to dla ciebie... - mówi kładąc dłoń na mojej szyi, a kciukiem sunąc po mojej żuchwie. -... byś nigdy tego telefonu nie otrzymała. - dodaje i łączy nasze usta we wspaniałym pocałunku. Swoją dłoń lokuję na jego przedramieniu i zaciskam palce, by się wyżej podnieść, by być bliżej niego.
-Kocham cię. - mówi mi w usta, na co jeszcze bardziej do nich przywieram. Uśmiecha się i oplata mnie rękoma w biodrach, by nade mną górować. Wypinam lekko biust przez jego ręce umiejscowione pod moim kręgosłupem i patrzę, jak zawadiacko uśmiecha się na ten widok.
-Harry, bądź kulturalny. - mówię mu i zaczynam zakrywać dłońmi moje piersi.
-To ty nie jesteś kulturalna. - unosi brwi i zaczyna zsuwać bokserki, które leżą na jego pośladkach.
Nie mogę się powstrzymać, by nie spojrzeć w dół, dlatego daję za wygraną i odsuwam dłonie na prześcieradło.
On się uśmiecha szeroko i zakłada co trzeba, bym zaraz poczuła go bardzo dobrze. Jego przedramiona lądują koło moich ramion, a twarz dzielą milimetry. Zamykam oczy wczuwając się w tempo, które co pchnięcie się zwiększa.
-Obydwoje nie jesteśmy kulturalni. - mówię cicho, na co on się uśmiecha szeroko i rozpędza się do granic możliwości.
Z moich ust uchodzą tylko ciche pojękiwania i szepty jego imienia, na nic więcej mnie nie stać, nie mogę, nie dam rady, jest zbyt dobry. Moje nogi umiejscawiam na jego pośladkach, by czuć go bliżej. Chcę go jeszcze bardziej, mocniej...
Gdy wpija się w moją szyję reaguję urwanym wdechem, dmucha i chucha za moim prawym uchem i nie daje odpocząć. Czuję, jak palą mnie policzki, czuję, jak wali mi serce, jak powietrza w płucach pozostało na może 5 sekund. Zwalnia i wreszcie mogę zaczerpnąć trochę tlenu.
-Wdech... - mówi rozwalając mnie od środka.
-Wydech... - znów zostawia mnie samą.
I tak wiele wiele razy...
Aż nasze oddechy nie wypełniają całego domku...
I...
Wiecie co...

Just A Friend (Harry Styles Fanfiction) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz