yirmi dört

48 4 2
                                    

Wszystko zaczęło się tak pięknie... Plaża, morze, te drewniane domki... No ale nastał czas, na powrót do szarej rzeczywistości.

- W takim razie idę... - powiedziałam do Serkana.

- Już idziesz? - zmarszczył brwi zasmucony.

- Stoimy już 15 minut pod domem, więc wypada iść. - wzruszyłam ramionami.

- Vallah, jesteś taka piękna... Nie mogę się na ciebie napatrzeć. - powiedział.

- To popatrz na fotografię, starcza na dłużej. - zaśmiałam się. - Naprawdę powinnam już iść.

- Spotkamy się wieczorem? - spytał.

- Wieczorem? Dzisiaj wieczorem? - zdziwiłam się.

- Tak. Chciałbym pobyć z tobą jeszcze trochę czasu. - uśmiechnął się.

Oniemiałam. No ale kurcze moje serce, no!

- Sunny... - zaczął.

- Serkan... - spojrzałam mu w oczy.

- Kocham cię. - powiedział z szerokim uśmiechem.

- Aj, ale jesteś słodki. - mruknęłam.

- Jestem? - poruszał śmiesznie brwiami.

- Znowu zaczyna, Allah, Allah. Idę, przemyślę, czy chcę się spotkać z tobą wieczorem. Do zobaczenia, albo może i nie. - wywróciłam oczami.

- Nie odpowiesz mi? - spytał.

- Powiedziałam przecież, że przemyślę. - zdziwiłam się.

- Sunny. - spojrzał na mnie znacząco.

- Idę, Serkan. - pocałowałam go w policzek i wysiadłam z samochodu.

Ha! 1:0 dla mnie! Wohoo! Wygrałam! 

Dobra jednak nie.

Zapomniałam torebki z samochodu.

OF!

Bez kluczy do domu, bez telefonu i portfela, na piechotę musiałam iść do jego domu. Niegodziwiec. Okropny Serkan. 

Oczywiście mogłabym zapukać do moich drzwi, może Yasemin, albo chociaż Mabel wpuściłyby mnie, ale nie! Mabel musiała mi wysłać głupiego SMS'a z informacją, że Yasemin pojechała do rodziny do innego miasta, na drugi koniec kraju, a ona jest na drugim końcu Stambułu u przyjaciółki!

Generalnie to do domu Serkana nie jest ciężko trafić. Tylko 3 dni z wielbłądem i przewodnikiem przez Saharę.

Nie no, naprawdę. Co z tego, że mieszka bliżej centrum, skoro ja mieszkam na obrzeżach miasta?! 

Dwie godziny. Minęły dwie godziny nim dotarłam. Waliłam wściekła w jego drzwi. A wszystko przez głupią torebkę i cholernego Serkana.

- Masz mi coś do powiedzenia? - spytał otwierając mi drzwi.

- Nienawidzę cię. - burknęłam wpraszając się do środka. - Gdzie moja torebka?

- Nie dam. - powiedział.

- Serkan! - jęknęłam niczym małe dziecko. - Proszę, daj mi moją torebkę!

- W sumie dobrze, że przyszłaś. - zignorował moje słowa i przeszedł do salonu. 

Ze stolika chwycił za jakieś ulotki i mi je podał. Z biura podróży? Oha. Bali, Rzym, Tokio, Paryż, Nowy Jork...  Spojrzałam na niego zdziwiona.

- Um, pomyślałem, że moglibyśmy się wybrać na jakąś podróż poślubną. - wyjaśnił. - Stwierdziłem, że wybór gdzie pojedziemy zostawię tobie. Oczywiście to tylko moje propozycje, bo jeśli jest miejsce gdzie chciałabyś się wybrać...

- Oha. - powiedziałam. - Serkan, nie wiem co mam powiedzieć... Um, prawdę mówiąc, nieważne gdzie pojedziemy, ważne, żebyśmy byli razem. - przytuliłam się do niego.

- Moja ukochana. - objął mnie mocniej.

- Kocham cię mocniej niż myślisz... - wyszeptałam.



(rozdział niezbyt mi się podoba, prawdę mówiąc to nie miałam na niego pomysłu, bo idea, którą chciałam tu umieścić nie jest jeszcze dopracowana i po prostu będzie w następnych rozdziałach, bynajmniej mam nadzieję, że wyjdzie xd)

oh sweet life ✔Where stories live. Discover now