Wszystko zaczęło się tak pięknie... Plaża, morze, te drewniane domki... No ale nastał czas, na powrót do szarej rzeczywistości.
- W takim razie idę... - powiedziałam do Serkana.
- Już idziesz? - zmarszczył brwi zasmucony.
- Stoimy już 15 minut pod domem, więc wypada iść. - wzruszyłam ramionami.
- Vallah, jesteś taka piękna... Nie mogę się na ciebie napatrzeć. - powiedział.
- To popatrz na fotografię, starcza na dłużej. - zaśmiałam się. - Naprawdę powinnam już iść.
- Spotkamy się wieczorem? - spytał.
- Wieczorem? Dzisiaj wieczorem? - zdziwiłam się.
- Tak. Chciałbym pobyć z tobą jeszcze trochę czasu. - uśmiechnął się.
Oniemiałam. No ale kurcze moje serce, no!
- Sunny... - zaczął.
- Serkan... - spojrzałam mu w oczy.
- Kocham cię. - powiedział z szerokim uśmiechem.
- Aj, ale jesteś słodki. - mruknęłam.
- Jestem? - poruszał śmiesznie brwiami.
- Znowu zaczyna, Allah, Allah. Idę, przemyślę, czy chcę się spotkać z tobą wieczorem. Do zobaczenia, albo może i nie. - wywróciłam oczami.
- Nie odpowiesz mi? - spytał.
- Powiedziałam przecież, że przemyślę. - zdziwiłam się.
- Sunny. - spojrzał na mnie znacząco.
- Idę, Serkan. - pocałowałam go w policzek i wysiadłam z samochodu.
Ha! 1:0 dla mnie! Wohoo! Wygrałam!
Dobra jednak nie.
Zapomniałam torebki z samochodu.
OF!
Bez kluczy do domu, bez telefonu i portfela, na piechotę musiałam iść do jego domu. Niegodziwiec. Okropny Serkan.
Oczywiście mogłabym zapukać do moich drzwi, może Yasemin, albo chociaż Mabel wpuściłyby mnie, ale nie! Mabel musiała mi wysłać głupiego SMS'a z informacją, że Yasemin pojechała do rodziny do innego miasta, na drugi koniec kraju, a ona jest na drugim końcu Stambułu u przyjaciółki!
Generalnie to do domu Serkana nie jest ciężko trafić. Tylko 3 dni z wielbłądem i przewodnikiem przez Saharę.
Nie no, naprawdę. Co z tego, że mieszka bliżej centrum, skoro ja mieszkam na obrzeżach miasta?!
Dwie godziny. Minęły dwie godziny nim dotarłam. Waliłam wściekła w jego drzwi. A wszystko przez głupią torebkę i cholernego Serkana.
- Masz mi coś do powiedzenia? - spytał otwierając mi drzwi.
- Nienawidzę cię. - burknęłam wpraszając się do środka. - Gdzie moja torebka?
- Nie dam. - powiedział.
- Serkan! - jęknęłam niczym małe dziecko. - Proszę, daj mi moją torebkę!
- W sumie dobrze, że przyszłaś. - zignorował moje słowa i przeszedł do salonu.
Ze stolika chwycił za jakieś ulotki i mi je podał. Z biura podróży? Oha. Bali, Rzym, Tokio, Paryż, Nowy Jork... Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Um, pomyślałem, że moglibyśmy się wybrać na jakąś podróż poślubną. - wyjaśnił. - Stwierdziłem, że wybór gdzie pojedziemy zostawię tobie. Oczywiście to tylko moje propozycje, bo jeśli jest miejsce gdzie chciałabyś się wybrać...
- Oha. - powiedziałam. - Serkan, nie wiem co mam powiedzieć... Um, prawdę mówiąc, nieważne gdzie pojedziemy, ważne, żebyśmy byli razem. - przytuliłam się do niego.
- Moja ukochana. - objął mnie mocniej.
- Kocham cię mocniej niż myślisz... - wyszeptałam.
(rozdział niezbyt mi się podoba, prawdę mówiąc to nie miałam na niego pomysłu, bo idea, którą chciałam tu umieścić nie jest jeszcze dopracowana i po prostu będzie w następnych rozdziałach, bynajmniej mam nadzieję, że wyjdzie xd)
YOU ARE READING
oh sweet life ✔
Romance× you know i'll be your life, your voice your reason to be my love, my heart is breathing for this moment in time i'll find the words to say before you leave me today × Sunneri i Serkan nie przepadają za sobą i to bardzo. ale cóż mogą zrobić, kiedy...