on altı

76 4 11
                                    

- Ukochana, jesteś... - Serkan podniósł się z krzesła, kiedy weszłam do odpowiedniego gabinetu w kancelarii naszego notariusza.

- Jestem, kochanie. Korki były okropne. Szczególnie jest ciężko, kiedy nie ma się swojego samochodu... - westchnęłam. - Witam, panie Hakan.

- Panno Sunneri. - skinął głową, po czym wymieniliśmy się uściskiem dłoni. - Witamy. Podać coś do picia?

- Nie, dziękuję. - uśmiechnęłam się. - Naprawdę mi przykro, z powodu mojego spóźnienia.

Dłużej nie przedłużaliśmy naszej rozmowy tylko wzięliśmy się za podpisywanie formalności, różnych oświadczeń w sprawie małżeństwa i kancelarii. Czułam się jakby ktoś ściskał mnie za gardło... Tyle tych przepisów, zasad, tego wszystkiego...

- Podsumowując... - odchrząknął Hakan. - Pan Serkan wyraża zgodę na równy podział majątku jego rodziny, pozwala zarządzać kancelarią panny Sunneri, którą otrzymała w spadku po swoim zmarłym wuju Yasirze Aden, oraz równocześnie zobowiązuje się ponieść wszelkie koszty związane z ową kancelarią. Co więcej, panna Sunneri ma obowiązek mieszkać z panem Serkanem, obie strony zobowiązane są okazywać sobie uczucia w miejscach publicznych i obie strony mają zakaz wdawania się w inne związki,  by ich związek małżeński nie podległ wątpliwości osobą trzecim. Ponadto, zarówno na panu Serkanie, jak i na pannie Sunneri, ciąży odpowiedzialność, by prawda o formalnym ślubie nie wyszła na jaw. Pan Serkan zobowiązuje się nie robić niczego wbrew woli panny Sunneri, z kolei panna Sunneri nie może wystąpić z wnioskiem do sądu o rozwód, dopóki żadne z zasad powyższej umowy nie zostanie złamane przez pana Serkana. - przeczytał. - Czy coś jest niejasne? Jeśli nie, to na chwilę obecną to wszystko. Data ślubu jest zapisana, z wolą pana Yasira i pana Hulusiego, na 27 kwietnia 2018 roku, czyli za dwa tygodnie. Wszystkiego dobrego, państwu życzę. - wstał z miejsca.

- Dziękujemy, panie Hakan. - powiedział Serkan, notariusz skinął głową i wyszedł. - Ee, jakieś plany na resztę dnia?

- Chciałam jechać do pracowni, dawno tam mnie nie było... - westchnęłam.

- Pracowni? Żoneczko, czy ty prowadzisz podwójne życie? - spytał.

- Żartowniś się znalazł. - wywróciłam oczami. - A poza tym to jeszcze nie jesteśmy małżeństwem, więc... Te zasady o których pan Hakan tak długo mówił jeszcze nie obowiązują.

- Ale jesteśmy narzeczeństwem, więc można powiedzieć, że od chwili kiedy podpisaliśmy te papierki, zasady nas obowiązują, Maleńka. - wyszczerzył się. - Chodź, pojedziemy do pracowni i opowiesz mi trochę o tym swoim tajnym życiu.

- Jesteś utrapieniem, Serkan... - westchnęłam.

- Aj, kochanie, dziękuję. - położył dłonie na moich policzkach i pocałował mnie w czoło.

- Wariat. - wywróciłam oczami, a on się tylko zaśmiał i przytaknął.

Pojechaliśmy więc do mojej pracowni. Serkan w ciszy przyglądał się moim pracom. Pytał, a ja odpowiadałam.

- A ta? - spytał pokazując palcem na kolejną. - Widzę tu dwie osoby, dobrze interpretuję?

- To, że widzisz dwie osoby nie można nazwać interpretacją. - uśmiechnęłam się. - Ale tak, to dwie osoby. Świat się kręci wokół nich. - ruszyłam rzeźbą na kołowrotku. - Oni kręcą się wokół siebie. Są tak zakręceni wokół swoich spraw, że nie są wstanie się spotkać. Za bardzo różnią się charakterem, zasadami moralnymi, że spotkanie jest niemożliwe. Są obok siebie, ale nie istnieją dla siebie, rozumiesz?

- Moim zdaniem, mimo tych znacznych różnic, o których wspomniałaś, kiedyś się spotkają. Nawet jeśli miało to by być w połowie, albo pod koniec drogi. - odparł, stając bardzo blisko mnie. 

Serce waliło mi jak młot pneumatyczny. Onieśmielał mnie, doskonale o tym wiedział i potrafił to wykorzystać.

Jego twarz była naprawdę blisko mojej, a nasze oddechy łączyły się ze sobą. Otaczający nas świat zatrzymał się. Wszystko się zatrzymało. Byliśmy tylko my.

Ale...?

oh sweet life ✔Where stories live. Discover now