yirmi beş

53 5 5
                                    

Znowu poszliśmy na wybrzeże. Teraz, kiedy wszystko między nami się wyjaśniło, nic nie było takie same. Każdy był inny. Wszystko było piękne i kolorowe. 

- Pójdę po simity. - powiedział Serkan i odszedł po nasze pyszności.

Tymczasem ja usiadłam się na ławce i czekałam. Zamknęłam oczy, po czym lekko odchyliłam twarz do góry, by skóra lepiej wchłaniała światło słoneczne.

- Ale ty jesteś piękna. - usłyszałam nad sobą, a osoba mówiąca to zdanie zasłoniła mi słońce.

I to nie był Serkan.

- Of, Murat... - sapnęłam. - Ile razy ci mówiłam, żebyś dał mi spokój? Niedługo wychodzę za mąż, jestem bardzo szczęśliwa. Proszę, nie psuj tego...

- A ile razy ja ci mówiłem, że nigdy nie odpuszczę? Przypomnę ci, że my też byliśmy zaręczeni. Może gdyby sprawy inaczej się nie potoczyły, bylibyśmy już dawno po ślubie? - prychnął.

- Allah, Allah... Przypomnij sobie lepiej przez kogo nasz związek się rozpadł. - wywróciłam oczami.

- Będziesz mi wytykać moje błędy? - warknął.

- A ty będziesz mi dyrygował? - wstałam z ławki.

- Jesteś bezczelna. - fuknął.

- Jestem i co mi zrobisz? - spytałam. - Zostaw. Mnie. W. Spokoju. Murat. 

- Przyszedłem odebrać co moje. - wzruszył ramionami. - Przyszedłem po swoją narzeczoną.

- Radzę ci się od niej odsunąć. - wtrącił się Serkan.

Oho, jakbym w życiu miała mało wrażeń! 

- Bo co mi zrobisz? - zakpił Murat.

- Serkan, nie warto. - powiedziałam dotykając ramienia swojego narzeczonego.

- Sprawię, że będziesz cierpiał. I to bardzo. Może wiesz, albo i nie, bardzo nie lubię, kiedy ktoś za bardzo interesuje się MOJĄ NARZECZONĄ. Jestem dość porywczy, rzadko kiedy jestem w stanie się opanować, więc niech to będzie przestroga dla ciebie. Odwal się od niej, albo zrobię ci krzywdę. - no ale oczywiście musiałam zostać zignorowana.

SERKAN PRZYWALIŁ MURATOWI!

Rzucił się na niego i okładał pięściami. Widziałam ten gniew w jego oczach. To szaleństwo. Bałam się go. Naprawdę. Przerażał mnie taki Serkan.

- Przestań! Serkan, wystarczy! - pisnęłam.

I już miał uderzyć go po raz kolejny, ale zatrzymał się, kiedy chwyciłam go za rękę.

- Starczy... - powiedziałam cicho.

Serkan w stał z niego. A ja odważyłam spojrzeć się na Murata, wyglądał strasznie.

- Sunneri, idziemy. - Serkan chwycił mnie za rękę i pociągnął w kierunku samochodu. - Już nigdy więcej się z nim nie spotkasz, zrozumiano?

- Co? - spytałam całkowicie zbita z tropu. - Serkan, chyba nie próbujesz mi wmówić, że za prosiłam go tam, prawda?

- Skąd mam wiedzieć, Sunneri? - westchnął ciężko. - Dajesz mu nadzieję. I w ogóle o co mu chodziło, co? Byliście zaręczeni? Kiedy?

- Dawno temu i to na bardzo krótko. I nie daję mu nadziei. Powiedziałam mu, że to koniec. - powiedziałam. - Z resztą, to ja pytam ciebie, co w ciebie wystąpiło, co? Omal go nie zamordowałeś, a teraz stawiasz mi warunki jak jakiś dyktator!

- Nie życzę sobie, kiedy ktoś próbuje mi odebrać moją własność. - wyjaśnił.

- Ah, to teraz jestem własnością? Super, nie ma problemu... - kiwnęłam głową i odwróciłam się na pięcie.

- Gdzie ty idziesz? Nie miałem tego na myśli... Sunneri...- westchnął.

- Do domu idę! Zabronisz mi? Przecież jestem tylko własnością! - sapnęłam.

- Sunneri...- szarpnął moim ramieniem. - Patrz, źle się wyraziłem. Przepraszam. Naprawdę, przykro mi, że tak to wyszło. Ale sama wiesz jak bardzo drażni mnie Murat. Czemu nie widzisz, że on coś kombinuje?

- Mam dosyć, Serkan! Już raz przez to przechodziłam, nie zamierzam robić tego ponownie. Uspokój się, jak to zrobisz wtedy pogadamy. - powiedziałam.

- A co ze ślubem? Czy ty... Czy ty nadal chcesz mnie poślubić? - spytał zmartwiony.

- To nie ma znaczenia. Nawet jeśli nie chciałabym tego ślubu to i tak jestem do tego zmuszona. Dla wuja Yasira, dla Mabel i dla moich rodziców. - westchnęłam i odeszłam.


(ciekawe co ukrywa Sunny, czemu tak postąpiła, może zbyt gwałtownie na to wszystko zareagowała? ale trzeba też pamiętać, że Serkan też nie jest święty i BYĆ MOŻE też coś ukrywa 😈🤫🤭
+ myślę nad nową okładką, jak myślicie - zmieniać nie zmieniać? 🤔)

oh sweet life ✔Où les histoires vivent. Découvrez maintenant