- Były chłopak, Serkan. BYŁY. - powiedziałam. - Z resztą, tak naprawdę my nie jesteśmy parą, więc nie rozumiem, czego się czepiasz... - a on uciszył mnie swoim strasznym, lodowatym spojrzeniem.
Pojechaliśmy do jego domu. Cudem udało mi się go odciągnąć od Murata, żeby go nie zabił na ulicy i to w biały dzień. Brunet cały czas chodził po salonie. Skoczyła mu adrenalina i to konkretnie.
I nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi.
- Zobaczę kto. - oznajmiłam i poszłam otworzyć. - Deniz?
- Vay, Sunny? To ty jesteś tą narzeczoną tego debila? - zaśmiał się radośnie.
- Co? - zmrużyłam oczy niczego nie rozumiejąc.
- Chodź tu bracie, chodź... - powiedział ze środka Serkan.
- Ale ten świat mały... - śmiał się Deniz. - Moja przyjaciółka z dzieciństwa i mój najlepszy przyjaciel ze studiów biorą ślub!
- Oho i to jeszcze jaki ślub! - Serkan wyszczerzył się jak psychopata. - Naszym pierwszym gościem honorowym będzie Murat!
- Murat? Jaki Murat? - zdziwił się Deniz.
- Murat, syn Saliha, tego rybaka z naszej dzielnicy... - zagryzłam wargę. - Mówiłam mu, że to nic takiego, a ten się nakręca, jakby to było nie wiadomo co...
- Ten Murat, ayy... Dziewczyno, jesteś pogrzebana. - mruknął do mnie cicho Deniz.
- Zamilcz, Deniz, na miłość Allaha, zamilcz. - fuknęłam.
- Niech mówi! - wtrącił się Serkan.
- Bracie, musisz ochłonąć. - Deniz poklepał Serkana po ramieniu. - I ja nawet mam na to sposób...
- A konkretnie? - spytałam.
- Zabiorę twojego narzeczonego w piękne słoneczne miejsce, gdzie odpocznie z dala od twoich byłych chłopaków, Sunny. I to jeszcze dziś! - zaśmiał się Deniz.
No to jestem pogrzebana.
Po wyjściu (wymuszonym przez Deniza) od Serkana zadzwoniłam do Burcu i wszystko jej odpowiedziałam.
- Chyba wiem gdzie jadą. - powiedziała. - Na sto procent tam jadą. Deniz ciągle tam jeździ. Dziewczyno, wpadłam na świetny pomysł!
- Aj, mów zanim mi serce wyskoczy. - fuknęłam.
- Pojedziemy za nimi. - wyszczerzyła się jak wariatka. - Ty przypilnujesz Serkana, ja porozmawiam z Denizem. Czas wyłożyć wszystkie karty na ławę... Bo tak się mówi, prawda?
- Nieważne jak się mówi... Ale masz rację. - zagryzłam wargę. - Ale nie mamy samochodu, jak tam pojedziemy? Na jednorożcu?
- W sumie to jest jedno wyjście... - mruknęła.
- Aj, nie rób nam tego, Burcu, proszę... - jęknęłam.
- Zadzwonię do niego. - westchnęła.
Długo nie minęło, a Koray przyjechał z pięcioma walizkami. Koray wciąż mówił o tym jaki jest szczęśliwy, że wróciłam do rzeźbiarstwa, a ja nie mogłam mu złamać serca. W końcu przyjechał do Stambułu dla mnie, sam to mówił. No ale z drugiej strony, jak uciągnę pracę dyrektora w ogromnej kancelarii prawnej i rzeźbiarstwo?
Allahu pomóż mi.
Droga do Şile nie zajęła nam długo, bo niecałe dwie godziny. Burcu prowadziła, bo ona jako jedyna znała drogę. Natomiast ja i Koray siedzieliśmy z tyłu. Już były kłótnie, które z nas ma siedzieć z przodu.
- Dziewczyno, nie powiedziałaś skąd nagle te wakacje. - powiedział do mnie Koray.
- Pomyślałam, że chciałabym spędzić trochę czasu z najbliższymi. - skłamałam.
- Ay, prawdę mówisz, niedługo będziesz zajęta tylko mężem. - zasmucił się.- Aj, szczęśliwa jesteś? Nie sprawia ci przykrości? Słoneczko moje, dorosłaś, ale serce nadal masz kruche...
- Oczywiście, że jestem z nim szczęśliwa, Koriş... Serkan to dobry facet...- powiedziałam
- Ay, to dobrze inaczej uduszę go gołymi rękoma! Dziewczyno, a kochasz go? - spytał.
YOU ARE READING
oh sweet life ✔
Romance× you know i'll be your life, your voice your reason to be my love, my heart is breathing for this moment in time i'll find the words to say before you leave me today × Sunneri i Serkan nie przepadają za sobą i to bardzo. ale cóż mogą zrobić, kiedy...