bir

372 14 3
                                    

Życie zawsze lubi nam płatać figle. Zazwyczaj z początku ich nie zauważamy, ale później... To uderza w nas z hukiem.

Osobiście, nie jestem fanką niespodzianek. Zawsze się to źle dla mnie kończy. Każdy prezent dla mnie od losu to wielki i bolesny cios. Najpierw była to wiadomość o śmierci moich rodziców. Później, wujek poinformował mnie o wielkiej przeprowadzce do stolicy Zjednoczonego Królestwa. No i następnie... Pojawił się on. A już myślałam, że nic mnie więcej nie zaskoczy w moim życiu... No ale... Takie życie.

- Panienko Sunneri? - spytała Yasemin, gosposia. - Śniadanie gotowe. Wuj panienki prosi, by tym razem wszyscy pojawili się na śniadaniu. Ma coś ważnego do przekazania panience i panience Mabel.

- Allah, Allah... - zmarszczyłam brwi. - İnşallah, to nic złego.

- Niestety nic nie wiem na ten temat... - skrzywiła się lekko.

Westchnęłam cicho i poszłam razem z gosposią na dół, do jadalni.

Nasz dom był nie był zbyt duży, choć z majątkiem wuja mogliśmy kupić co najmniej połowę Londynu, jak nie cały, jednak wspólnie stwierdziliśmy, że na naszą trójkę taki dom starczy. Wszystko było nowocześnie urządzone, aczkolwiek wuj miał swoje małe pomieszczenie na piętrze, gdzie trzymał zamkniętą pod kluczem swoje wspomnienia związane z Turcją. Aj, rozmarzyłam się... No ale, wuj Yasir wiedział jak bardzo tęsknię za swoją dzielnicą, dlatego trzymał tą namiastkę Turcji też dla mnie. Czasami się tam zakradałam i po prostu siedziałam, niekiedy wuj towarzyszył mi. Moja młodsza kuzynka, Mabel, ona nigdy tego nie rozumiała. Jej spojrzenie na świat znacznie różni się od mojego. Ona zawsze chciała dorównać swoim bogatym koleżankom, a nawet od zawsze starała się być od nich lepsza i muszę przyznać, że akurat to jej wychodzi. Ludzie ją kochają, a ona to wykorzystuje. No ale nieważne.

Wszyscy już zebrali się przy stole. Mabel jak zwykle siedziała z nosem w telefonie. Podeszłam do wuja i ucałowałam jego rękę na znak szacunku, według tureckiej tradycji.

- Wujku? Coś się stało? İnşallah to nic strasznego... - usiadłam na miejscu obok niego.

- Tak właściwie to sam nie wiem czy to coś złego, czy nie, moja droga... - westchnął. - Ale pamiętasz? Jeszcze niedawno mówiłaś, że stęskniłaś się za zapachem Bosforu...  - spojrzał mi w oczy, a ja głową przytaknęłam. - Cóż, sprowadzić Bosforu do Londynu nie mogę, Tamizą Bosforu zastąpić też nie mogę, ale skoro góra nie przyszła do Mahometa, to może Mahomet powinien iść do góry, co? - uniósł brwi z lekkim uśmieszkiem na ustach.

- Jak to? Nie rozumiem. Wujku, my w Stambule nie byliśmy od 14 lat i mówiłeś, że nic nie sprowadzi cię tam z powrotem, nawet jeśli umieralibyśmy z tęsknoty za tamtym miejscem. - powiedziałam zmieszana.

- Stambuł? - wtrąciła się Mabel. - Skąd nagle wziął ci się Stambuł, tato?

- Po prostu pomyślałem, że nie warto rozpamiętywać pewnych rzeczy i po prostu wrócić tam, gdzie jest twoje serce. Nasze serca są w Stambule, kochana Mabel. - wyjaśnił spokojnie wuj. - Słuchajcie, starzeję się, pewnego dnia odejdę, a moja dusza nie będzie spokojna, jeśli nie wrócicie do domu. Chciałbym, naprawdę z całego serca pragnę, żebyście były szczęśliwe.

- A co z firmą, tato? Co z moimi przyjaciółmi? - Mabel zdenerwowała się. - Ja będę szczęśliwa tu w Londynie, razem z nimi!

- Firma także wróci, tam gdzie jej korzenie, tego właśnie chcę, córeczko. Proszę, nie sprzeciwiaj się. - westchnął mężczyzna.

- Świetnie. Naprawdę, świetnie! - fuknęła i poszła.

A ja cicho w duchu, cieszyłam się, że w końcu wrócę do swojego domu. Do swojej dzielnicy i dawnych przyjaciół... O ile wciąż pamiętają mnie po tylu latach... Eyvallah. 

oh sweet life ✔Where stories live. Discover now