Minęło już kilka dni od pogrzebu wujka Yasira i tej nieszczęsnej rozmowy mojej z Serkanem. Cóż, powie mi co ukrywa, kiedy będzie chciał. Mam ważniejsze problemy.
Siedziałam z Mabel całymi godzinami w salonie. Wylałyśmy już tyle łez... Wspominałyśmy... Serkan czasem przychodził, towarzyszył nam, słuchał i wspierał w milczeniu. Tak po prostu było lepiej. Za to Koray...
- Dusza moja rozpadła się na kawałeczki! - darł się. - Wujku, wujku kochany! Taki żeś młody! Aj, aj, co za strata! - wył. - Ihh! Aj, Allahu, zabierz mnie też do siebie, do mojego kochanego wujka! Ihh!
- Koray, zamilcz, proszę... Mabel dopiero co zasnęła. - powiedziałam okrywając swoją kuzynkę kocem.
Głowę miała położoną na moich kolanach, a ja gładziłam jej włosy. Tylko tak było można ją uspokoić. Dziwne, ale prawdziwe.
- Aj, prawda. Niech dziecinka pośpi trochę... - westchnął szatyn. - Ale no, dziewczyno... Wujka nie ma, to kto będzie prowadził przyjęcie zaręczynowe? Przecież sama przeciąć wstęgi nie możesz. A co ze ślubem? Aa, niemożliwe! Ślub odwołany! Aj, serce moje słabe... - znów zaczął histeryzować.
- Uf, Koray. Zamilcz w końcu. - warknął Serkan. - Nie mart się, zaręczyny, jak i ślub odbędą się. Oczywiście, jeśli Sunneri nie ma nic przeciwko...
- Oczywiście, że ma! Życie moje, jesteś oschły i niewychowany, brzydal jeden... Jak to piękne stworzonko, mój cudowny wschód słońca w ciepły, letni poranek, może poślubić takiego dziadka mroza? Nie zgadzam się. Nie wydam jej. - uniósł się Koray.
- Koray. - fuknęłam.
- Aj, znalazła się pani Mrozowa... - wywrócił oczami.
- Mimo straty wujka Yasira, wszystko zostaje według planu. Kolacja zaręczynowa, wszystkie formalności, ślub... - powiedziałam.
Koray już nic nie mówił, ale nadal szlochał.
- Um, Sunny, będę musiał już iść... Mam kilka spraw do załatwienia. - Serkan wstał z miejsca.
- Odprowadzę cię w takim razie. - również podniosłam się z kanapy, tak delikatnie, żeby nie zbudzić swojej kuzynki.
Podeszliśmy do drzwi. Serkan nachylił się, żeby pocałować mnie w policzek.
- Do zobaczenia, Maleńka. - uśmiechnął się lekko.
- Do zobaczenia, Serkan. - wywróciłam oczami. - Dziękuję, że przyszedłeś.
- Jeszcze wrócę. Pamiętaj. - zaśmiał się. - Może jeszcze dziś... Może w nocy, a może nad ranem... Jeszcze pomyślę i zobaczę.
- Wariat... - prychnęłam i zamknęłam za nim drzwi.
Koray zasnął na fotelu, więc tylko okryłam go drugim kocem. Mabel także już spała. Postanowiłam wziąć prysznic i sama już się położyć do swojego łóżka. Byłam zmęczona, naprawdę...
Obudziło mnie jakieś dziwne stukanie w szybę.
Tyk, tyk, tyk...
No cholera jasna... Wszędzie jeszcze ciemno, a komuś zachciało się walić kamieniami w moje okna. Wyszłam na balkon...
- Serkan? - zdziwiłam się widząc stojącego mężczyznę na drzewie obok balkonu. - Co ty tu robisz o tej godzinie?
- Porywam cię. Masz minutę na przebranie się. - wyszczerzył się jak idiota.
- Allah, Allah... A jeśli ja nie chcę, żebyś mnie porywał? - uniosłam brwi i oparłam się łokciami o barierkę.
- Za chwilę znajdę sposób, żeby przejść z tej gałęzi tam do siebie. Nie chciej, żebym tam wszedł i samodzielnie cię ubrał. - powiedział pewnie. - To znaczy... Mnie się podobasz w tej piżamce, ale...
- Nie kończ. - przerwałam mu. - Za chwilę wracam. Złaź stamtąd i wejdź przez drzwi jak normalny człowiek. Ah, zapomniałam. Możesz sobie nadal dyndać tam jak małpa, ja wyjdę przez drzwi...
- Jak sobie życzysz, Maleńka. - cmoknął do mnie.
Ay, Allahu uchroń mnie przed jego głupotą...
YOU ARE READING
oh sweet life ✔
Romance× you know i'll be your life, your voice your reason to be my love, my heart is breathing for this moment in time i'll find the words to say before you leave me today × Sunneri i Serkan nie przepadają za sobą i to bardzo. ale cóż mogą zrobić, kiedy...