yirmi üç

54 4 11
                                    

- Ten, no... Biegłam tu, zmęczyłam się trochę. Masz może coś do picia? - spytałam po chwili.

Serkan podszedł do swojej torby i wyciągnął z niej wodę mineralną w szklanej butelce, po czym podał mi ją. Od razu opróżniłam całą. Serkan lekko zirytowany, czekał na te moje pytania, a ja cóż... Zaczęłam panikować.

- Serkan, jak to wszystko będzie wyglądać? Na zewnątrz będziemy szalenie w sobie zakochani, a w domu? Przeraża mnie ta gra, w ogóle boję się wrócić do kancelarii, a jeszcze Mabel wciąż ładuje się w jakieś tarapaty... Wariuję... W sumie to już zwariowałam. I ciągle serce mi wali jak szalone. Mam napady stanów lękowych... - spuściłam głowę.  - Odkąd wyjechaliśmy do Londynu, za wszelką cenę próbowałam odciąć się od wszystkiego co było związane z tą kancelarią i zabawą w prawnika... Jedyne co zrobiłam to ukończyłam studia w tym kierunku i nikt nawet o tym nie wie. Nikt oprócz Koraya, bo to właśnie tam go poznałam. W połowie studiów nawet razem je rzuciliśmy, tyle że ja wróciłam i ukończyłam je i to w dodatku z wyróżnieniem. - mówiłam jak z karabinu.

- Kocham cię, Sunneri. - powiedział nagle, a ja oniemiałam.

Patrzałam przed siebie, w jeden punkt, jakby życie ze mnie uleciało, a w mojej głowie obijały się te dwa słowa.

Kocham cię.

Kocham cię.

Kocham cię, Sunneri.

On mnie kocha do jasnej cholery!

ON. MNIE. KOCHA.

- C-co? - zająknęłam się. - Mnie? Ty mnie kochasz? Co? Aj, nie mogę oddychać... Nic z tego nie rozumiem. Nic a nic. Jestem głupia... Jestem głupia? Aj, oczywiście, że jestem głupia. Nieważne, źle usłyszałam. Bo źle usłyszałam, prawda? Aj...

- Mam powtórzyć? - zaśmiał się

- A-ale co? - spojrzałam na niego.

- Sunny, ty niczego źle nie usłyszałaś. - chwycił mnie za dłonie. - Kocham cię. Odkąd po raz pierwszy cię zobaczyłem... Zmieniłaś mnie. Sprawiasz, że jestem lepszym człowiekiem.

- To żart, prawda? - zagryzłam wargę. - Tu jest jakaś ukryta kamera?

- Nie ma żadnej kamery. To małżeństwo... - przysunął się bliżej. - Chcę, aby było prawdziwe. Żadne "tylko na papierze", bez gier i durnych teatrzyków przed światem. I nie mówię tego ze względu na tą sytuację, po prostu mówię jak jest, bo męczy mnie udawanie, że wszystko jest okay, skoro nie jest... Odpychasz mnie i rozumiem, że boisz się tego wszystkiego, ale chcę, żebyś wiedziała, że ostatnią rzeczą jaką chcę to sprawienie ci bólu i przykrości. Nie bój się. Zaufaj mi. Proszę... - ujął mój podbródek w swoje palce i tym samym zmusił do kontaktu wzrokowego.

- Za chwilę znowu zemdleję. - mruknęłam. - Czy... Mógłbyś to powtórzyć?

- Ale co? - zdziwił się. - Wszystko to co przed chwilą powiedziałem?

- Nie, to co mówiłeś na początku... No wiesz... Te dwa słowa. - odchrząknęłam.

- Powtórzę. Nawet wykrzyczę, jeśli będziesz chciała. - wyszczerzył się. - KOCHAM CIĘ!

- Aj, dobra, nie drzyj się tak. Na słuch mi jeszcze nie padło. - powiedziałam.

- Kocham cię, słoneczko moje. - roześmiał się.

Aj, umarłam...

oh sweet life ✔Where stories live. Discover now