Całą noc spędziłam w mieszkaniu Serkana. W ogóle nie zmrużyłam oka. Po prostu siedziałam w jego niewielkim ogrodzie i obserwowałam niebo.
Rano przygotowałam dla niego śniadanie, a potem szybko, nim się obudził zniknęłam.
- Aj, kuzynko... Dzwoniłaś do mnie tyle razy, a ja odebrać nie mogłam... - po moim wejściu do mieszkania, od razu przywitała mnie Mabel.
- Um... Mabel, musimy porozmawiać... - zagryzłam wargę.
- Wiem o wszystkim. - uśmiechnęła się smutno. - Byłam u taty zanim po ciebie zadzwonili. Tata mi wszystko powiedział. O spadku i firmie... Tak będzie lepiej, cóż mogę powiedzieć... Ale... Co teraz będzie? Tak dziwnie w tym domu bez taty... - rozpłakała się.
- Wszystko będzie dobrze. - przytuliłam ją.- Nie martw się, zawsze będę z tobą.
Następnego dnia, z samego rana odbył się pogrzeb wuja. Serkan towarzyszył mi. W końcu oczach świata żyjemy jako narzeczeństwo. Prawdę mówiąc... To cieszyłam się z jego obecności. Był moją ostoją, czułam to.
- Moje kondolencje, córciu... - powiedziała do mnie starsza kobieta, a jej mąż skinął mi tylko głową i złożył wyrazy współczucia mojemu narzeczonemu.
W końcu w islamie jest tak, że mężczyzna nie może złożyć kondolencji kobiecie na pogrzebie, ani na odwrót.
- Dziękuję, cioteczko Pelin. - uśmiechnęłam się delikatnie, a oni odeszli.
- Nie jesteś zmęczona? - spytał cicho Serkan. - Powinnaś trochę odpocząć, masz za sobą ciężki dzień...
- Następne nie będą lepsze. - westchnęłam. - Ale wrócę do domu. Pobędę trochę z Mabel. Nie powinna zostać sama, w końcu to był jej ojciec. Pójdę do niej.
- W porządku. - skinął mi głową i pocałował w czoło. - Do zobaczenia później.
- Do zobaczenia. - odparłam cicho i podeszłam do swojej kuzynki.
Tak bardzo walczyła, żeby nie wybuchnąć płaczem... Ale nie udało jej się. Od razu wtuliła się we mnie i głośno szlochała. Uczestnicy pogrzebu szybko się rozeszli. Zostaliśmy tylko my. Ja, Mabel i Serkan, który zadeklarował się odwieźć nas do domu.
Zatrzymawszy się pod domem, coś ukuło mnie w sercu. Jeszcze wczorajszego poranka wszystko było dobrze...
- Przyjadę do was później. Mam kilka spraw do załatwienia i nie mogę tego przełożyć... Postaram się być jak najszybciej. - powiedział brunet.
- Ze spokojem. Damy sobie radę. Dziękujemy. - dotknęłam jego dłoni. - Ja dziękuję. - dodałam, kiedy Mabel zdążyła już się ulotnić do domu. - Za wszystko.
- Obiecałem coś twojemu wujkowi. Zamierzam dotrzymać obietnicy. - położył swoją dłoń na moją. - Wszystko będzie dobrze, Sunny... Obiecuję.
- Czekaj, co mu obiecałeś? Kiedy? Gdzie? - zaczęłam pytać.
- Nie udawaj, że nie wiesz, Sunny... westchnął. - W Londynie. Spotkałem się z nim, wtedy zrodziła się idea, żeby zeswatać nas ze sobą. Krótko przed tym jak cię potrąciłem...
- Zanim mnie potrąciłeś, ustawiliście razem ten cyrk? -wkurzyłam się i zabrałam swoją rękę. - Ten wypadek to jakiś marny sposób na podryw?
- Vallah, nie wiedziałem, że to ty jesteś jego bratanicą. - odparł, a ja poczułam że kłamie.
- To jakiś żart, Serkan... Dobra, wuj chciał uratować firmę, ale dlaczego akurat ty masz to zrobić? Co ty ukrywasz? - spytałam.
BẠN ĐANG ĐỌC
oh sweet life ✔
Lãng mạn× you know i'll be your life, your voice your reason to be my love, my heart is breathing for this moment in time i'll find the words to say before you leave me today × Sunneri i Serkan nie przepadają za sobą i to bardzo. ale cóż mogą zrobić, kiedy...