-Kolejni goście idą... Idziesz ze mną?- pyta mnie, na co bez słowa wstaję z siedzenia altany i podążamy wzdłuż ogrodu do domu. Przechodzę przez drzwi tarasowe i odkładam szklankę na stolik, dużo osób zaczepia mnie, chce porozmawiać, ale ja zwracam uwagę na kogo innego. Harry niepewnie stoi w towarzystwie pięciu blondynek, one mu coś żarliwie opowiadają, jedna chce sprawdzić chyba wielkość jego bicepsu, a kolejna nie kryje się z tym, jak spodobał się jej mój Harry. Unoszę brew i staję na środku salonu krzyżując ręce na klatce piersiowej.

"Super"- poruszam ustami, by mógł odczytać, co mówię. Jestem ironiczna, nie lubię, gdy wokół niego kręcą się atrakcyjne dziewczyny. Tak, jestem zazdrosna, ale mam powody i nie robię tego... bardzo widocznie... on gorzej sobie radzi z zazdrością niż ja.

Co lubię? Udowadniać, że mam pozycję i wiem też, że Harry bardzo to lubi, gdy jestem władcza, pewna siebie i gdy walczę o swoje.

Powoli kroczę w jego stronę, a on udaje, że słucha swoich wielbicielek tymczasem kątem oka spogląda na mnie, uśmiecha się szerzej i szerzej. Wiem, czego pragnie i pamiętam o czym rozmawialiśmy u mnie w domu przed wyjściem. Okrążam go, staję na palcach i szepczę mu parę sprośnych słówek, o tym, że zaraz zamierzam iść z nim pierwszą, szybką rundkę, że nie wiem co go czeka itp. Jak na pstryknięcie Harry bez słowa wytłumaczenia podąża za mną na górę do łazienki, gdzie szybko przechodzimy do rzeczy.

(...)

-Odleje się i zaraz do Ciebie przyjdę...- mówi do mnie i daje mi soczystego buziaka, po czym opuszczam łazienkę i podążam na dół w międzyczasie przeczesując włosy palcami. Ktoś zaczepia mnie i pyta, gdzie się podziewałam... Inni mijając obserwują mnie, a reakcje są podzielone... Raz wskazujące na zaciekawienie, a raz współczujące. Ale właściwie dlaczego... Źle wyglądam? Oglądałam się w lustrze i wszystko było dobrze, nawet make-up się nie naruszył. W tym momencie wchodzę do kuchni, gdzie wszyscy na mnie patrzą, znów. Wypijam słabego drinka dość szybko i chcę poszukać Kylie, schodzę po tych kilku schodach do salonu, gdy słyszę za sobą: "Zawsze tak samo zajebista.". Staję momentalnie jak wryta, bo znam ten głos i aż boję się obrócić, nie wiem czego się spodziewać. Ale robię to, nie mogę go zignorować.

Czynię to i patrzę na niego zaskoczona.

-Kurt!- uśmiecham się, ale nie tak szczerze, jak kiedyś.- Co ty tu robisz?- idzie w moją stronę i wiem, no wiem to, że będzie chciał mnie przywitać, jak zawsze.

-Przyjechałem na kilka dni, a gdy dowiedziałem się, że Ty wróciłaś też na trochę to stwierdziłem, że nie mogę zmarnować takiej okazji...- mówi i momentalnie oplata swoje ręce wokół moich bioder, bez problemu mnie podnosi, czeka aż go pocałuję.

-Ale super cię tutaj zobaczyć...- mówię i chcę przedłużyć, ale napiera na mnie. Daję mu buziaka w policzek i przytulam. Czuję to, normalnie to czuję, jak się spina, a przy takiej ilości tkanki mięśniowej jest to nad wyraz... jest zdziwiony? Kładzie mnie na ziemi i momentalnie umiejscawia swoje dłonie przy mojej twarzy chcąc jednak dopiąć swego i przywitać się na sposób przeszłości. Dzielą nas milimetry, a ja odsuwam się delikatnie, by jak najdłużej wzbronić się przed tym pocałunkiem.

-Hej!- słyszę z kuchni i wzdycham cicho. Harry.- Te łapska to z daleka od mojej dziewczyny!- obydwoje przenosimy wzrok na Harry'ego, rozczochranego z odpiętą z deka koszulą. Kurt przenosi na mnie wzrok i gdy widzi mój uśmiech puszcza mnie i zawstydza się. Ludzie dookoła nie zwracają na nas uwagi, więc sytuacja jest jak najbardziej komfortowa. Hazz zeskakuje ze schodów i już zaraz jest koło mnie.

-Masz chłopaka?- pyta zdziwiony i jakby z lekkim niedowierzaniem. Kiwam głową przysuwając się do Harry'ego i chyba muszę ich sobie przedstawić. Ba! Jego oczy są szeroko otwarte. Kiwam głową przysuwając się do Harry'ego i chyba muszę ich sobie przedstawić.

Just A Friend (Harry Styles Fanfiction) Where stories live. Discover now