Lepiej mieć się na baczność.

   — A co niewinny obywatel robi nocą poza domem? I to jeszcze kilkanaście metrów nad ziemią? — odgryzł się, nie przestając uśmiechać, podobnie jak szatynka, która uniosła nieco brwi, patrząc na niego ni to z rozbawieniem, ni to z pobłażaniem.

   — Czyli przyznajesz, że również nie jesteś niewinnym obywatelem. Powinnam się bać? — Białowłosy cicho się zaśmiał, słysząc odpowiedź Agusi, która musiała przyznać, że ten dźwięk był nadzwyczaj przyjemny dla jej uszu. Mężczyzna szybko jednak zamilkł, choć na jego twarzy wciąż widniał uśmiech, a oczy iskrzyły się figlarnie.

   — Pierwszy raz spotykam tak zabawną dziewczynę! Zaciekawiłaś mnie — powiedział, podnosząc nieco szablę i robiąc kilka kroków w stronę szatynki, a trzeba było przyznać, że poruszał się z niesamowitą gracją.

   Agusia nie miała wątpliwości, że musiał być kimś szlachetnie urodzonym, zwłaszcza jeśli dodało się do tego jego ubiór oraz szpadę.

   Ale lepiej nie spuszczać gardy. Przecież wśród takich ludzi również znajdują się szumowiny, pomyślała, jednak była coraz mniej pewna swoich przemyśleń. Poczuła niewytłumaczalną nić sympatii do tego specyficznego człowieka.

   — Wyglądasz na zagubioną. Coś się stało?

   — Cóż... Tak jakby zostałam okradziona ze swoich bagaży od razu po tym, jak opuściłam statek i teraz nie mam się gdzie podziać — odparła, wzruszając ramionami, powoli i ostrożnie wstając, aby być na równi z nieznajomym. Ale koniec końców, nadal spoglądała na niego z dołu, ze względu na kilkunasto-centymetrową różnicę wzrostu.

   Westchnęła cicho, splatając dłonie za plecami, po czym stanęła lekko na palcach, przyglądając się panoramie Londynu. Choć ogółem panowała ciemność, w niektórych miejscach wciąż było można zauważyć migoczące światła.

   Ta, mnie też przydałoby się jakieś światełko w obecnej sytuacji, pomyślała smętnie, uśmiechając się pod nosem.

   — Swoją drogą, chyba się jeszcze nie przedstawiłeś, prawda? — Nie zauważyła, że białowłosy przez ten czas przypatrywał się jej w zamyśleniu, bo natychmiast odpowiedział na jej uśmiech, odzyskując rezon.

   — Ty również. — Parsknęła, słysząc odpowiedź Anglika, jednak nie oderwała wzroku swoich niebieskich oczu ani na chwilę od widoku rozciągającego się przed nią. A mężczyzna również nie przestawał się patrzeć, tyle że na nią.

   — Prawda. Jestem Agusia [Nazwisko], Panie Tajemniczy — odpowiedziała ze szczerze rozbawionym uśmiechem. Nawet nie zauważyła, kiedy zaczęła się tak swobodnie zachowywać w jego towarzystwie. Z łatwością poprawił jej humor, za co była mu naprawdę wdzięczna, bo od razu poczuła się jakoś pewniej. Jakby miała szansę na odnalezienie drogi powrotnej. — To jak? Może zdradzisz mi swoje... — urwała gwałtownie, nawet nie zauważając, kiedy się do niej zbliżył i delikatnie złapał za jeden z brązowych kosmyków, patrząc na nią z zadziornym uśmieszkiem. Agusia w milczeniu uważnie go obserwowała, a po chwili zobaczyła, jak z jej włosów wyjął jakiegoś paprocha.

   — Charles — powiedział, strzepując brud z białej rękawiczki, najwyraźniej dumny z siebie, że tak zdziwił dziewczynę swoim ruchem. — Nazywam się Charles Grey.

   Agusia, nie mogąc się powstrzymać, parsknęła cichym śmiechem, wprawiając tym samym białowłosego w lekką konsternację.

   Nie takiej reakcji się spodziewał.

   — Przepraszam, ale naprawdę nie mogłam się nie zaśmiać — powiedziała rozbawiona, gdy już uspokoiła oddech. — Byłam ciekawa, co zrobisz w tamtej sytuacji, przewidywałam różne scenariusze, jednak ta sztuczka z paprochem... Zaskoczyłeś mnie, nie powiem — dokończyła, patrząc na niego z błyszczącymi oczami, a Charles zmrużył zabawnie powieki.

   — Ty... Naprawdę nie jesteś jak inne. Cieszy mnie to — odpowiedział po chwili, a jego głos na powrót był beztroski.

   Kąciki ust Agusi uniosły się nieco.

   — Miło mi, że uważasz mnie za interesującą. Ty również jesteś niczego sobie, hrabio — odrzekła spokojnie, przeczesując palcami włosy, które zdążyły się już nieco splątać i, nie przejmując się uniesionymi w geście łagodnego zaskoczenia brwiami Greya, kontynuowała: — Istne męczarnie z tymi włosami, słowo daję. — Westchnęła, zaprzestając rozczesywania swojej czupryny.

   — Skąd wiesz, że jestem hrabią?

   — Wystarczy na ciebie spojrzeć, żeby stwierdzić, iż szarym mieszkańcem Londynu nie jesteś. Poza tym trochę czytałam o Anglii, zanim tu przybyłam i było coś wspomniane o rodach, więc po poznaniu twojego imienia, szybko połączyłam fakty — odpowiedziała, wzruszając ramionami. — Jejku... Już północ? No nic, będę się zbierać — powiedziała beztrosko, przeciągając się lekko. Wolała nie mieć zesztywniałych kończyn podczas chodzenia po okolicznych dachach.

   — Myślałem, że nie masz się gdzie zatrzymać — odrzekł Charles, opierając się o wyimaginowaną ścianę, lustrując dziewczynę spojrzeniem swoich srebrnych oczu.

   — Bo nie mam — zaczęła z szerokim uśmiechem — ale rozmowa z tobą znacznie polepszyła mi humor, więc spróbuję poszukać jakiejś gospody, a potem coś wymyślę. W każdym razie dziękuję, bo gdyby nie ty, tkwiłabym jeszcze w dołku emocjonalnym. — Zaśmiała się głośno, natychmiast zakrywając usta dłonią. — Kurczę, prawie zapomniałam, że już noc. No nic, będę się zbierać. Miło było cię pozn... — Odwróciła się w jego stronę, ale nikogo tam już nie było.

   Rozpłynął się w powietrzu czy co? Nieważne zresztą, trzeba poszukać jakiegoś noclegu.



~ * ~



   Koniec końców, znalazła przytulną gospodę należącą do naprawdę sympatycznego człowieka, który obniżył jej nawet cenę za wynajem pokoju.

   Skryta pod grubą pierzyną Agusia, nagle poczuła, jak ktoś szturcha jej ramię.

   — ... proszę się obudzić, panienko. Panienko Agusiu!

   Z niezadowoleniem otworzyła oczy i ku swojemu zdziwieniu, zobaczyła przed sobą mężczyznę i kobietę, którzy wyglądali, jakby kamień spadł im z serc. Niepewnie się podniosła, spoglądając na nich z lekką podejrzliwością.

   — Skąd pan zna moje imię? — zapytała mężczyznę, który ją obudził, a on ku jeszcze większemu zdziwieniu szatynki, ukłonił się i zaczął mówić drżącym głosem:

   — Proszę wybaczyć, że przybywamy dopiero teraz, ale nigdzie nie mogliśmy panienki znaleźć! Ach, pani [Nazwisko] na pewno spadnie kamień z serca, że wszystko z panienką w porządku!

   Agusia uniosła brwi, zaczynając już trzeźwiej myśleć po gwałtownym wyrwaniu ze snu.

   — Jesteście służbą mojej babki? Skąd wiedzieliście, że tu jestem?

   — Pewien panicz w bieli dał nam znać, gdzie panienka się znajduje i kazał przeprosić, że tak nagle wczoraj zniknął, zostawiając panienkę bez słowa. Obiecał także, iż w najbliższym czasie to wynagrodzi — odezwała się pulchna kobieta w średnim wieku, po czym dodała: — Kareta już na panienkę czeka, pomogę się panience przebrać. — Po jej słowach, mężczyzna opuścił pomieszczenie.

   Agusia uśmiechnęła się pod nosem.

   Nigdy ci tego nie zapomnę, Charlesie Greyu.


Codziennie anime || one-shotyWhere stories live. Discover now