– Raz... Dwa... Trzy!

Każdy wyciągnął przed siebie dłoń zaciśniętą w pięść – kamień. Każdy, z wyjątkiem Makoto, który jako jedyny wybrał nożyczki.

– O kurczę, przykro mi, Makoto, ale wychodzi na ciebie... – odparł Hiroshi, masując dłonią kark.

– No trudno. Najwyraźniej miałem pecha – rzucił Makoto, po czym bez większego entuzjazmu ruszył w kierunku osiedlowego supermarketu.

Nikt nie próbował go zatrzymać.

Prawie nikt.

– Zaczekaj, pójdę z tobą! – zawołała [Imię] i, nim zdążyła się zastanowić nad swoimi poczynaniami, dogoniła Makoto.

– Wielkie dzięki, ale nie musisz... – zaczął z zakłopotaniem.

[Imię] nie miała pewności, czy speszył się, bo nie znał jej dobrze, czy dlatego, że była dziewczyną. Uśmiechnęła się więc szeroko, aby zmniejszyć jego dyskomfort.

– To nic wielkiego! Ach, zapomniałam, że się nie przedstawiłam. Nazywam się [Nazwisko] [Imię].

– Miło cię poznać, [Nazwisko]-san.

– Ciebie również, Naegi-kun.

Po tych formalnościach zaległa między nimi niezręczna cisza. [Imię] zaczęła się denerwować. Zagadnięcie do nowo poznanego chłopaka nie było czymś, co robiła w każdy wolny weekend. Właściwie to miała małe problemy na tle społecznym i musiała ciężko pracować, żeby nawiązywać nowe kontakty oraz utrzymywać te zacieśnione. Szczególny kłopot sprawiał jej small talk*.

– Miałeś niezłego pecha, co nie? – Zapragnęła dać sobie w twarz, gdy tylko te absurdalne słowa wyszły z jej ust.

– Zazwyczaj mam więcej szczęścia – zaśmiał się zakłopotany.

[Imię] pokiwała głową na znak zrozumienia. Niemniej czuła na policzkach palące rumieńce wstydu. Desperacko próbowała nawiązać do czegoś jeszcze, aby podtrzymać rozmowę.

– Skąd wracałeś, zanim do nas dołączyłeś?

– Ze szkoły.

– Hę? Tak późno? – sapnęła zdziwiona.

Znała kilka osób, które czasem trzeba było siłą wyciągać ze szkoły, ale Makoto nie wyglądał jej na kogoś takiego.

– Postanowiłem dzisiaj zrobić coś innego niż zazwyczaj i wybrałem dłuższą drogę do domu – wyjaśnił, niezrażony jej zmieszaniem.

Dziewczyna nie widziała w jego postępowaniu sensu, ale zachowała uwagę o tym dla siebie. Wzruszyła jedynie ramionami, nie kontynuując tego tematu. Uznała, że jak na jeden dzień dosyć wstydu się najadła.

Ku jej wielkiej uldze, po kilku minutach wreszcie dotarli do sklepu, w którym następnie kupili najróżniejsze przekąski oraz słodzone napoje gazowane, dzieląc się kosztami po równo. Niosąc w obu rękach ciężkie siatki z zakupami [Imię] zapomniała o rozmowie i w pełni skupiła się na swoich cierpiących katusze rękach, które definitywnie nie były przyzwyczajone do takiego ciężaru.

Gdy tylko znaleźli się niedaleko parku, [Imię] przystanęła na moment i położyła reklamówki na pobliskiej ławce. Westchnęła ciężko, poruszając powoli zesztywniałymi i czerwonymi palcami.

– Nie śpiesz się, [Nazwisko]-san. Możemy chwilę odpocząć – oznajmił Makoto, odkładając niesione torby obok, aby dodać [Imię] komfortu.

– Nie. Nie chodzi o to, że śpieszę się do pozostałych, po prostu... – Schowała za ucho kilka upierdliwych [kolor] kosmyków, które w trakcie wędrówki opadły jej na twarz. – Zaraz zacznie się muzyczne show z Sayaką Maizono i bardzo chciałabym je zobaczyć, dlatego...

Codziennie anime || one-shotyWhere stories live. Discover now