Zasługujesz na cały pieprzony świat, Remusie Johnie Lupinie

Start from the beginning
                                    

-Bo kocham. - uśmiechnął się smutno -I właśnie, dlatego to zrobiłem.

-Ale... - przerwał jej.

-Zaczęło ją to męczyć - przełknął gulę w gardle i uśmiechnął się kpiąco - Znaczy nie powiedziała mi o tym, ale ja to widziałem. Moje wymówki...ona przestała mi w nie wierzyć, ale nadal nic nie mówiła. -parsknął, ale nie było w tym nic wesołego -Nie chciała mnie zranić, dlatego męczyła siebie. Od początku nie powinienem dawać jej nadziei. -pokręcił głową -Tak będzie lepiej, Maddie. Wiem o tym.

-Okej, skoro tak uważasz. - westchnęła ciężko, opadając na poduszki -Ale oznacza to, że jesteś strasznym dupkiem. - wzruszyła ramionami wywołując lekki uśmiech na jego twarzy -A do tego jesteś strasznie głupi. Jesteś strasznie głupim dupkiem! -parsknął i pokręcił głową na jej słowa - Ale szanuję twoją decyzję i przysięgam, że od tej pory, każdego pieprzonego dnia, będę się starała wbić ci do tej pustej głowy, że jesteś cudownym człowiekiem i że zasługujesz na cały pieprzony świat, Remusie Johnie Lupinie -spojrzała na niego i szturchnęła w łokieć -Dupku.

-Dzięki, Maddie - wyszeptał po chwili.

Wcale nie musiał mówić za co, ona wiedziała.

Możliwe, że właśnie dlatego świetnie się rozumieli.

Oboje uważali, że na to wszystko nie zasługują, a koszmary nawiedzające ich w nocy za każdym razem im to przypominały.

I dokładnie tak samo, jak każdego dnia, będą udawać, że wszystko jest w porządku.

I okropnie zawiodą.

Bo ich przyjaciele prędzej czy później wszystko zauważają.

I za każdym razem im pomagają. Udowadniają, że są tego warci i że nie są sami.

Nigdy nie będą.

Póki mają siebie.

Peter

Peter spał spokojnie w dormitorium razem ze swoimi przyjaciółmi. Chociaż czasem czuł, że do nich nie pasuje, był za nich wdzięczny. Nie był utalentowanym James'em, odważnym Syriuszem czy niezwykle inteligentnym Ramus'em. Nie miał temperamentu Lily i poczucia humoru Ocean...był Peter'em.

I chociaż na co dzień się nad tym nie zastanawiał to czasem, w chwilach zwątpienia, zastanawiał się co on z nimi robi.

Ale to były, tylko głupie myśli.

Za każdym razem potrząsał głową, a one znikały.

Najgorsze jednak były złe chwile, które zdarzały się bardzo rzadko.

W takich chwilach wcale nie czuł się ich przyjacielem, czuł się wyrzutkiem, doczepką. Wcale do nich nie pasował.

Był zazdrosny o Syriusza i James'a, którzy mieli każdą, a ludzie ich najzwyczajniej w świecie kochali.

Peter był jedynie krnąbrnym, niskim dzieciakiem, który wiecznie za nimi podąża.

I to go wkurzało.

W końcu był sobą, a nie jakiś natrętnym gówniarzem. Oni go zaakceptowali. Przyjęli go pod swoje skrzydła i zaopiekowali się nim. Stali się jego przyjaciółmi.

Czemu więc wszyscy uważają go za piąte koło?

Czemu zawsze się tak czuje?

Oni go kochali, a on ich.

Byli rodziną.

Przecież nie wymyślił sobie tego wszystkiego, prawda?

Ale takie myśli nawiedzały go bardzo rzadko, w najgorszym momentach. Nie był z nich dumny i nie mówił o nich nikomu. Siadał na łóżku, sięgając po ulubione cukierki. Częstował Syriusza i śmiał się z Remus'em z wygłupów James'a.

F R I E N D SWhere stories live. Discover now