Śniadania jednak nie było. Po kilku godzinach przyniesiono obiad, który podano na talerzach z lichego tworzywa. Sztućce też były wykonane z tego samego materiału. Bali się, że prawdziwymi widelcami mogłyby zaatakować i pokonać siedmiu strażników z bronią palną? Nikka zjadła z wielkim apetytem. Dokończyła też porcję Kalii, którą trochę brzydziła ta potrawa: długie kluski z sosem z jakiegoś smacznego czerwonego warzywa i pulpetami.
– To wygląda jak robaki – stwierdziła.
– Nigdy nie wiadomo, kiedy następny raz nas nakarmią – podsumowała Nikka. Erik, który nigdzie nie odszedł i obserwował, jak jedzą, spojrzał na nią zaskoczony.
– Głodzili cię tu?
– Na razie nie. Ale to nie pierwsze więzienie, w którym byłam, i wiem, że mogą zacząć.
– Przecież to nie jest więzienie...
– A niby co, luksusowy wypoczynek na Południowym Archipelagu? – zadrwiła. – Sam mówiłeś, że nie możemy wyjść za czerwoną linię, ci szarmanccy panowie w pięknych czarnych mundurach już tego dopilnują.
– Chyba, że to taka zabawa, a karabiny noszą tylko do ozdoby. – Inga ochoczo podjęła tę grę.
Mężczyzna zmieszał się nieco. Był młody, może w wieku Ingi, może kilka lat starszy. No i na pewno był cywilem, jak Kamilla Pik.
– Może zatem powiesz nam, co to, twoim zdaniem, jest? – Nikka zatoczyła dłonią krąg, pokazując całą salę.
– Powiedzieli mi, że to dla waszego bezpieczeństwa – odrzekł niepewnie.
– Kolonel Margareti czy pan Hill? Ten szczupły, z zarostem, włosy nieco mu rzedną... – doprecyzowała, widząc, że to drugie nazwisko z nikim mu się nie kojarzy.
– Tak, rozmawiałem z nim, kazał mi robić notatki i... – urwał, jakby uświadomił sobie, że powiedział za dużo.
– To ten, który wczoraj był z tobą z szpitalu? – spytała Inga. Nikka potwierdziła skinieniem głowy i dodała:
– Mam wrażenie, że on tu wszystkim rządzi. Panie Eriku, w porównaniu do niego jest pan naprawdę miłym człowiekiem.
– Och, dziękuję, pani Niko. I właściwie nie przedstawiłem się jeszcze, jestem Erik Czen. Nie chcemy, żebyście się źle czuły, nie chcemy was krzywdzić.
Naiwny człowiek z tego Erika. Nikka podciągnęła rękaw i pokazała mu ślady po wkłuciach w zgięciu łokcia. Wokół jednego pojawił się ciemny siniak.
– W takim razie, proszę, wyjaśnij mi, po co to było? Dlaczego pan Hill próbował zmusić mnie do mówienia, wstrzykując leki, które miały mi rozwiązać język? Taką definicję nierobienia krzywdy macie w tym świecie?
Na twarzy mężczyzny odmalowały się wyraźnie szok, niedowierzanie i wstyd. Otworzył usta, ale nic nie powiedział. Inga popatrzyła na nią uważnie.
– Co powiedziałaś? – spytała cicho.
– Na szczęście nic, bogowie mieli mnie w swojej opiece. Ale poczułam, że to zaczynało działać... I przez chwilę było źle.
– Ja.. ja nie wiedziałem, że używa się czegoś takiego... I dlaczego mieliby to robić? – Erik zadał to pytanie głównie sobie. I chyba nie znalazł odpowiedzi. – W każdym razie przepraszam, coś takiego nigdy nie powinno było cię spotkać. I przepraszam, ale muszę teraz wyjść na chwilę... – urwał nagle i zaczął nerwowo składać swoje zapiski. Wciąż był zmieszany.
Dziewczyny odprowadziły go wzrokiem. Po jego odejściu zrobiło się dziwnie pusto, chociaż żołnierze wciąż trwali na posterunkach.
– Trochę mi go szkoda. Jest zdecydowanie za miękki do tej roboty – podsumowała w końcu Nikka.
– W szpitalu zawsze był dla nas miły – stwierdziła Kalia.
– Do mnie przychodziła pani Kamilla, też bardzo miła kobieta. Ale widzicie, tu rządzi wojsko.
– I pan Hill – wtrąciła Inga.
– I pan Hill, kimkolwiek on jest. – Nikka absolutnie się z tym zgadzała. – I niestety wydaje mi się, że jeszcze ze mną nie skończył.
CZYTASZ
Niewłaściwy kolor nieba
FantasyPrzez osiemnaście lat niebo nad głową Nikki Selino było szare. Kiedy ujrzała nad sobą błękit, pierwszy raz od dawna zabrakło jej słów. A niewłaściwy kolor nieba to dopiero początek dziwnych rzeczy, które ją spotkają... Historia upartej dziewczyny, k...