rozdział 71

59 52 4
                                    

Wygrał te piwa. Wiedział, że tak będzie – nie było szans, żeby Selino otworzyła się przed Heleną, choć, musiał przyznać, jego partnerka próbowała. Selino rozmawiała z nią, ale zawsze tym swoim na pozór uprzejmym, totalnie wypranym z emocji tonem. I wyłącznie o sprawach bieżących, nie dawała się wciągnąć w żadne dyskusje o przeszłości. Raz był świadkiem małego spięcia, kiedy Helena za bardzo naciskała. Wcześniej w podobnej sytuacji Selino użyła kilku mocnych słów, ale teraz tylko się odwróciła i odeszła bez słowa. Mądra dziewczynka, wolała odpuścić niż pozwolić, by konflikt eskalował.

– No cóż, chyba wynik był z góry przesądzony – stwierdziła Kirby, przekazując mu materiałową torbę, z której dobiegał charakterystyczny dźwięk uderzających o siebie szklanych butelek. Zażyczył sobie dokładnie tego piwa, jakie pił wtedy na parkingu z Selino, nie sprzedawano go w tekturowych sześciopakach.

Wzruszył ramionami, zerknął do torby. Żółte etykiety, nazwa też się zgadzała. Naliczył osiem butelek. Helena była hojna.

– Powiesz chociaż, czy mogłam to jakoś wygrać? – spytała.

– Może... Gdybyś rozegrała to inaczej, to kto wie, może by coś z tego było. Ale raczej nie, ona traktuje nas wszystkich jak wrogów. Zresztą, nie zakładam się, jeśli nie jestem pewny zwycięstwa – dodał, jakby to wszystko wyjaśniało.

– Wspaniale. Dobra, jedź, naciesz się tym swoim zwycięstwem, ja tu zostanę. Bo chyba nie ma sensu pytać cię znów, co między wami zaszło?

– Pytać możesz, tylko ja właściwie sam do końca nie wiem – wyznał.

Przez tę historię z bogami miał wrażenie, że jego i Selino łączy jakaś ledwo uchwytna, szczególna więź, ale nie potrafił jej zdefiniować.

Helena prychnęła.

– Powinieneś poprosić o przeniesienie, zaczynasz się w to angażować osobiście – zdiagnozowała problem. – Może Warez niebezpodstawnie oskarża was o romans? Tylko że to nie zwykły romans, ale coś poważniejszego?

– Daj spokój...

– Nic nie rozumiem, co? To chciałeś powiedzieć? Lepiej ty daj sobie spokój, zanim zrobi się tu nieprzyjemnie – zakończyła i odeszła w stronę rezydencji.

Hill uśmiechnął się smutno i ruszył w stronę samochodu. Kirby może i miała dobre chęci, ale nie będzie pouczać go, jak ma wykonywać swoją pracę. Przecież trzymał wszystko pod kontrolą, a jeśli nawet nie wszystko, to absolutną większość. Tyle wystarczy.

Przystanął nagle tknięty nagłą myślą. Wygrał zakład dzięki Nikce, może powinien się z nią podzielić? Lubiła to piwo, może się przy nim odpręży i poczuje choć trochę lepiej. Zawrócił i znów wszedł na teren domu, w którym spędził ostatnie szesnaście godzin. Torbę zostawił na trawniku, planował tu wrócić z dziewczyną. Świadomość, że nie jest podsłuchiwana, też może na nią dobrze wpłynąć.

Znalazł Selino w kuchni, razem z młodą myła blaty. To znaczy Kalia trzymała ścierkę i opowiadała o czymś z przejęciem, a Nikka odwalała całą brudną robotę. Nie wyglądało, żeby jakoś jej to szczególnie przeszkadzało.

– Pani Selino, czy może pani pójść ze mną? Chciałbym coś pani pokazać – zapytał oficjalnie, tak, jak lubiła. Ale nie powstrzymał się przed dodaniem małej ironii. – Panienka Lin-Mollari jest już na tyle duża, że doskonale poradzi sobie sama ze sprzątaniem.

Młoda spiorunowała go spojrzeniem błękitnych oczu. Całkiem niedawno usłyszał jak nazywa go parszywą świnią, ale nie mówiła mu takich rzeczy prosto w twarz, przynajmniej nie od czasów przesłuchania. Teraz również zachowała milczenie, może nie chciała wdawać się w dyskusje z kimś, kto był dla niej ledwo służącym, albo i gorzej.

Niewłaściwy kolor niebaWhere stories live. Discover now