rozdział 80

138 55 4
                                    

Ostatnia godzina minęła nie wiadomo kiedy. Potem Nikka nie za bardzo pamiętała ten czas, czuła się podekscytowana i zdenerwowana jednocześnie. Widziała, że w okolice statku dostarczono jakieś bagaże, ale potraktowała je jak pocztę dyplomatyczną i zignorowała. Ambasador miał prawo zabrać ze sobą to, co uważał za słuszne. Włóczyła się za Hillem, łażącym pomiędzy statkiem a najbliższym budynkiem bazy, starając się nie rzucać w oczy. Chciałaby już polecieć, ale tu ciągle było coś do załatwienia. W końcu Hill odszedł na stronę, żeby porozmawiać z synem, co było absolutnie zrozumiałe, w końcu nie wiedział, kiedy następnym razem go zobaczy. Nikka nie chciała kontaktować się teraz z dziewczynami. Pożegnały się przez fon poprzedniego dnia, dziś była skoncentrowana na przejściu. Została sama, ale nie na długo, bo podszedł do niej kolonel Margareti.

– Nikka – powiedział, wyraźnie wymawiając oba k" – życzę wszystkiego najlepszego.

– Dziękuję. Dziękuję panu bardzo, za wszystko.

Nawet jeśli nie zrozumiał słów, to i tak wiedział, co chciała mu przekazać.

Wreszcie mogła podejść do statku. Płaszczka 14 stała na płycie lądowiska dokładnie tak samo, jak ją tu zostawiła niemal cztery lata temu. Zamknięta na głucho, zabezpieczona, z opuszczonymi krawędziami skrzydeł. Nikt niewtajemniczony nie powiedziałby, że w międzyczasie wybuchła i wróciła do stanu używalności.

– Otwórz panel dostępu – rzuciła polecenie. – Komandor Nikka Selino.

Ekran rozjarzył się na bursztynowo. System nie miał żadnych uwag, statek był odblokowany i gotowy do użycia. Nikka na chwilę wstrzymała oddech. Jeśli ją oszukali, jeśli dała się oszukać, to będzie koniec. Ale nic się nie stało, nikt nie odciągnął jej stąd siłą, nie groził bronią, nie kazał odwrócić się i odejść.

– Otwórz włazy – powiedziała i drzwi po obu stronach przezroczystej kopuły rozsunęły się, umożliwiając wejście do środka. – Proszę, niech wniosą bagaże, a potem lecimy.

– Czy nie ma tu żadnych schodów? – spytał Hill. To było bardzo głupie pytanie.

Zacisnęła usta i posłała mu znaczące spojrzenie. Nie podjęła dyskusji, stała w milczeniu i czekała na zakończenie załadunku. Żołnierze poradzili sobie z nim szybko i sprawnie.

– Idź pierwszy z ambasadorem, niech on usiądzie w drugim rzędzie, a ty z przodu od sterburty, będę zaraz za wami – poleciła Itanowi.

– Czyli po prawej?

– Tak, po prawej.

Tym razem się nie zirytowała, może nigdy nie był na żadnej jednostce pływającej i nie odróżniał sterburty od bakburty jak niektórzy mieszkańcy dalej położonych od morza części Akurii.

Wreszcie dotknęła Płaszczki, położyła dłoń na poszyciu i pieszczotliwie pogładziła tworzywo czubkami palców. Nie czekając dłużej, podciągnęła się na skrzydło i poszła do kokpitu. Mężczyźni zajęli miejsca tak, jak prosiła. Usiadła w fotelu pierwszego sternika, przymknęła oczy. Teraz na pokładzie czuła się pobudzona. Żywa. Tak bardzo na właściwym miejscu... Wreszcie.

– Panie ambasadorze, panie Hill, witam na pokładzie Płaszczki 14, statku powietrznego Wojsk Królestwa Akurii. Cel podróży: Port Albis – oznajmiła uroczystym tonem.

– Pan Majers dziękuje i ufa, że dotrzemy tam bez przeszkód i w dobrym zdrowiu – przetłumaczył Hill. – U nas dodaliby jeszcze, że życzą przyjemnej podróży.

Musiał dołożyć od siebie coś, co najwyraźniej miało być żartem. Kiepskim – przynajmniej według komandor Selino.

– System, pełna diagnostyka podsystemów – zaleciła, zanim Hill zdążył zrujnować jej dobry nastrój jakimś komentarzem czy kolejnym nieudanym żartem.

Niewłaściwy kolor niebaWhere stories live. Discover now