rozdział 63

68 52 2
                                    

Cały dzień z Hillem był męczący, ale przynajmniej wreszcie zaczął przekazywać im jakieś konkretne informacje o kraju, w którym się znalazły. Dostały porządny wykład o historii Ameriki, ze szczególnym uwzględnieniem jej powstania i jednego z dawnych prezidentów o nazwisku Linkoln. To jego pomnik miały oglądać w towarzystwie ludzi wysłanych przez prezidenta Busza. Hill przyniósł nawet książkę z obrazkami, której co prawda nie mogły przeczytać, bo oczywiście była napisana w inglisz, ale pokazywał im fotos ludzi, miejsc i bitew, o których opowiadał.

– Nie musicie uczyć się tego wszystkiego, ale byłoby miło, gdybyście jednak trochę zapamiętały – stwierdził.

Nikka przytaknęła mu w duchu. Owszem, będzie miło, ale poza tym była ciekawa. To głównie rzeczy sprzed dwustu lat, ale historia danego kraju mogła sporo powiedzieć o jego obecnych mieszkańcach. Murkey, dumne ze swoich wojskowych osiągnięć, rządzone nie przez króla, lecz Najwyższego Wodza, w końcu wypowiedziało im wojnę. Ludzie w większości byli zaskoczeni, ale potem dochodzili do wniosku, że po nich można było się tego spodziewać. Akuryjczycy natomiast zawsze byli dość bogatym narodem – przynajmniej część z nich, zupełnym przypadkiem ta nosząca podwójne nazwiska. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat wzbogacili się jeszcze na handlu tellarium, więc nic dziwnego, że armia stopniowo traciła prestiż i znaczenie. Bo po co walczyć, skoro można sobie kupić pokój? Selino parsknęła pod nosem, przypominając sobie znajomych ze szkoły, chwalących się, ile to oni nie będą zarabiać na prowadzeniu rodzinnych interesów. Mało kto chciał iść do wojska, a ludzi z nizin społecznych co prawda przyjmowano, ale mieli znikomą możliwość awansu. Dlatego kiedy Akuria poniosła klęskę w ciągu niecałego miesiąca od ataku, wiele osób również stwierdziło, że można było się tego spodziewać. Nikka była jedną z nich, ale przyrzekła sobie, że zrobi wszystko, aby taka sytuacja nigdy więcej się nie powtórzyła.

– Pani Selino, czy ja powiedziałem coś śmiesznego? – Parsknięcie zwróciło uwagę Hilla.

– Nie nie, to tylko moje myśli błądzą dziwnymi ścieżkami. Przepraszam, już się skupiam – wytłumaczyła się od razu, żeby nie miał powodu, by denerwować się na nią bardziej.

Teraz zajął się Kalią, która ciągle próbowała zabrać mu książkę, by móc pooglądać obrazki z wytwornie ubranymi ludźmi. Kiedyś i na Erf wiedziano, co to znaczy elegancki strój.

Dzień był długi, a Hill na jutro zapowiedział powtórkę. Świetnie, bo ma kilka pytań, ale musi je sobie jeszcze ułożyć w głowie i upewnić się, że dobrze zrozumiała pewne rzeczy. Na przykład kwestia niewolnych ludzi, czy aby na pewno to przeszłość? Mówił, że do tej pory są z tym jakieś problemy, czyżby nadal w tym kraju jedni traktowali innych jak swoją własność? Coś takiego nie mieściło jej się w głowie. Na Amarze służbie i różnorakim robotnikom płaciło się i mogli odejść, jeśli praca naprawdę im nie odpowiadała. Mieli różne niechlubne epizody: więźniów zmuszanych do najgorszych robót, czego boleśnie doświadczyła na własnej skórze, czy też przestępców wykorzystywanych do ciężkich prac fizycznych, ale to działo się albo rzadko, albo dawno, albo w czasie wojny. No i nikt przy zdrowych zmysłach nie pochwalał uznawania takich praktyk za normę.

Rozmyślała o tym przy kolacji, nie odzywała się zbyt wiele. Dziewczyny może uznały, że znów ma zły dzień, zostawiły ją w spokoju. Ale Nikka czuła się dobrze, a na ten wieczór miała konkretne plany. Po posiłku poszła do siebie, zamknęła drzwi. Zdjęła lampę ze stolika po prawej stronie łóżka, położyła na nim jedną z tych ozdobnych poduszek, po czym rozsiadła się tam ze skrzyżowanymi nogami. To był dobry punkt obserwacyjny, widziała cały podjazd aż do bramy i na pewno nie mogła przeoczyć wychodzącego Hilla. Bo chciała mieć pewność, że dziś wieczorem go tu nie będzie.

Niewłaściwy kolor niebaWo Geschichten leben. Entdecke jetzt