rozdział 70

74 52 5
                                    

Lato. Miejsce, w którym można zobaczyć stare statki powietrzne i kosmiczne. Brzmiało nudno. Inga nie chciała tam jechać. W ogóle co to, do cholery, były statki kosmiczne? Hill mówił, że Amerikanie polecieli czymś takim na księżyc. Nie wierzyła w ani jedno jego słowo. Niech Nikka się tym zajmie, w końcu to ona udawała sterniczkę. Inga pojedzie, bo musi, została zaproszona, ale miała zamiar tylko patrzeć i uśmiechać się. Tym razem zostawi gadanie dziewczynom.

Erik będzie im towarzyszył, to jedyna zaleta tego wyjazdu.

Wielki, przestronny budynek z wieloma statkami w środku podwieszonymi do sufitu tak, że wyglądały, jakby rzeczywiście unosiły się w powietrzu, mógł robić wrażenie, ale raczej na kimś, kogo takie rzeczy naprawdę interesowały. Z powodu ich wizyty ograniczono wejście dla odwiedzających, a pracownicy tego miejsca starali się wyczerpująco opowiadać, o zgromadzonych tu obiektach, jak nazwał statki Erik. Kalia rozmawiała z nimi i redaktorami przy pomocy Kamilli. Nikka, pilnowana przez Hilla, wykazywała wręcz przesadny entuzjazm i czasem złościła się na swojego opiekuna, wytykając mu mało precyzyjne tłumaczenia. Oszukiwała, grając sterniczkę, czy też aż tak bardzo ją to fascynowało? Inga nie wiedziała. Od pewnego czasu nie była w stanie się zorientować, kiedy jej komandor kłamie. Nie była też w stanie stwierdzić, czy to dobrze, czy źle.

Ale było dobrze po prostu tu być z Erikiem. Nie mogła złapać go pod ramię ani przytulić, lecz cały czas czuła jego bliskość. Oczywiście wyobrażała sobie, że w domu zabrałby ją w jakieś ciekawsze miejsce, może do tawerny „Dwa Żagle" na kieliszek czy dwa czerwonego wina... Przed wojną to było modne miejsce. Albo po prostu spacerowaliby po Ellis. Inga chętnie pokazałaby ukochanemu swoje miasto, Dom Rady, rynek, główną świątynię, kupieckie kamienice, pałac Kalii... Erik obiecał, że pojedzie z nią do Akurii, jeśli tylko będzie mógł. Była ciekawa, jak jej rodzina zareaguje na wybranka z obcego świata. Mogło im się to nie podobać, ale nie zmieni decyzji. Kochała tego człowieka pomimo, że był Amerikanem.

Szli teraz balkonem położonym gdzieś w połowie wysokości budynku, z którego mogli lepiej widzieć obiekty. Inga z Erikiem świadomie zostali z tyłu, mieli kilka rzeczy do obgadania. Erik skinął głową w kierunku odchodzącego w lewo krótkiego korytarza. Skręcili tam i ukryli się nieco przed wzrokiem pozostałych, którzy oglądali właśnie podobny do Mewy biały statek z grubym, niebieskim pasem wymalowanym wzdłuż całego boku maszyny.

– Mam dwadzieścia pięć lat, niedługo powinniśmy wziąć ślub – powiedziała, kiedy tylko znaleźli się poza zasięgiem ich głosu.

Erik spojrzał na nią, był zdumiony. Nie planowała o tym rozmawiać, ale skłoniły ją do tego wcześniejsze przemyślenia.

– Tak myślisz?... – spytał z wahaniem.

– Tak, chciałabym urodzić pierwsze dziecko jak najszybciej, młodsza już nie będę – Czyż to nie było oczywiste? Dlaczego mężczyźni miewali problemy z pojęciem takich podstawowych rzeczy?... – Ale nie martw się, też potrzebuję jeszcze czasu. No i chciałbym wziąć ślub w domu, jeśli nie masz nic przeciwko. Dajmy sobie, powiedzmy dwa lata, dobrze? Jeśli w tym czasie nie wrócimy, Nikka odprawi nam ceremonię tutaj.

– Pewnie, to dobry pomysł.

Jeszcze trochę się wahał, ale cały czas uśmiechał się delikatnie. Chciałaby go pocałować, teraz, przy wszystkich... Nie, musiała zachowywać się przyzwoicie. Ale odwzajemniła uśmiech i delikatnie ujęła dłoń swojego narzeczonego. Narzeczony, jak to pięknie brzmiało...

– Jeszcze do tego wrócimy, trzeba będzie ustalić szczegóły małżeństwa – obiecała. – Chciałeś powiedzieć mi coś innego?

– Słyszałem, że nie wszyscy chcieli, żebyście tutaj przychodziły. Są rządzący, którzy woleliby nie pokazywać wam naszej technologii. O ile się nie mylę, byli wśród nich szefowie Hilla. Ale to ludzie z otoczenia prezidenta mieli decydujący głos, i oto jesteście.

Niewłaściwy kolor niebaHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin